Adieu, AdSense!
Napisało do mnie Google.
Zauważyliśmy, że wyświetlają Państwo reklamy Google w sposób, który narusza zasady polityki programowej. Odkryliśmy naruszenie zasad programu AdSense na stronach takich jak: http://blogdebart.hell.pl/2006/10/08/.
Zgodnie z zasadami programu wydawcy AdSense nie mogą umieszczać reklam Google na stronach zawierających treści przeznaczone tylko dla osób dorosłych, w tym teksty o jednoznacznym charakterze erotycznym.
Strona, do której prowadzi zawarty w mailu link, zawiera jedną króciutką notkę. Cytuję w całości:
A wiecie, że gdy okazało się, że republikański kongresman Mark Foley na amerykańskim gadu-gadu rozprawiał z nieletnimi gońcami kongresowymi o ich technikach masturbacyjnych, prawicowa stacja Fox News TV nagle zaczęła się mylić co do jego przynależności partyjnej i nazywała go Demokratą?
Być może namierzył mnie guglowski automat poszukujący niedozwolonych treści erotycznych (zgadzam się, „techniki masturbacyjne nieletnich” nie brzmią zbyt dobrze). A może ktoś doniósł! Ale kto? Znalazłoby się kilku kandydatów:
- Maciek Gnyszka, bo to żmija podstępna, co jednego dnia się ze mną brata, a drugiego dnia używa mojej niewinnej osoby w anegdocie o złodziejstwie — bo pewnie ma mnie za lewaka, a każdy lewak to złodziej. Po takich złych Maćkach można się wszystkiego spodziewać.
- Tomek Torquemada, bo moi czytelnicy zapaskudzili katolicką wyszukiwarkę, której jest właścicielem.
- Moon, bo dostała u mnie bana, a dodatkowo „brygada dr. Bartensteina” narobiła zamieszania na jej blogasku.
- Któryś z kolegów Moon.
- Ten gość, co ostatnio napisał do mnie maila, że „Jezus-gej obraża chrześcijan” obraża chrześcijan i on żąda, żebym zdjął „to obrzydliwe zdjęcie” ze strony.
- Jeden z tych innych gości, którzy wcześniej pisali do mnie dziwne listy — a przychodziły one wtedy, kiedy Maciek Gnyszka (plemię wężowe!) i Janek Bodakowski linkowali Blog de Bart na Forum Frondy.
- Janek Bodakowski, bo naśmiewam się z jego twórczości rysowniczej.
- Tomasz Terlikowski, bo naśmiewam się z jego twórczości literackiej.
Poczułem się jak Georges Laurent w „Ukrytych”. Odwiedziłem blogi podejrzanych, żeby sprawdzić, czy któryś nie napisał triumfalnego posta „A masz, łachmaniarzu!”. Sprawdziłem logi serwera. Przygotowałem plan awaryjny przenosin bloga do Wenezueli. Przygotowałem plan awaryjny przenosin siebie i rodziny do Wenezueli. Spieniężyłem akcje. Sprzedałem ziemię. Zamknąłem drzwi na wszystkie zasuwki. Zasłoniłem zasłonki. Usiadłem pod oknem (żeby uniknąć snajpera), uspokoiłem oddech i spróbowałem znaleźć odpowiedź na pytanie: czy na pewno chcę kontynuować moją przygodę z AdSense?
W sierpniu zeszłego roku, kiedy w moim blogu pojawiły się reklamy Google, obiecałem, że zaprzestanę ich emisji, jeśli zajdzie któraś z kilku wymienionych okoliczności. Pora na rachunek sumienia:
zacznę na cudzych blogach umieszczać sympatyczne komcie w stylu „fajnego masz blogaska, będę tu częściej zaglądać, pa pa”
Trudno powiedzieć, czy do tego doszło. Kilka razy zostawiając komentarz miałem świadomość, że nie wnoszę nic do dyskusji, a w tyle głowy ktoś szeptał „PageRank, PageRank, PageRank”.
Dodatkowo deklarowałem też, że w związku z zamianą bloga w maszynę do robienia pieniędzy przestanę podpisywać się linkiem do licorea.pl — tej obietnicy przestałem dotrzymywać chyba już po miesiącu.
posty w Blog de Bart zaczną pojawiać się częściej, za to będą głupsze i mniej treściwe
[miejsce na głupawy autoironiczny żarcik]
po kilku miesiącach okaże się, że — mówiąc kolokwialnie — dałem dupy za dwa złote
No i dałem — co prawda nie za dwa złote, ale za dwadzieścia jeden dolarów. Nie mam do was pretensji, że nie klikaliście, bracia i siostry. Starałem się nie narzucać z reklamami; większość z nich oglądały osoby trafiające do mnie z wyszukiwania gołych grubych i podobnych. Nie blokowałem nieprzystających do profilu bloga reklamodawców — uważałem za zabawne, że pod postem o cudownym medaliku pojawiała się reklama „Bóg cię kocha”, a pod tekstem o homeopatii — link do uzdrawiającego czyszczenia jelit. W kontekście zarabiania pieniędzy była to jednak taktyka samobójcza, bo za cenę śmichów-chichów rozsynchronizowałem content z targetem.
W świetle powyższych rozważań uznałem, że nie ma co sobie dłużej zawracać głowy zarabianiem na reklamach kontekstowych Google. Słomkami, które złamały wielbłądzi garb, były informacje wyszperane na forach pomocy AdSense: z Google nie ma możliwości bezpośredniego kontaktu, jego decyzje są praktycznie nieodwołalne, a jego bany — dożywotnie. Tym radośniej więc ogłaszam, że możecie wyłączyć AdBlocka, bo nie ma już reklam AdSense w Blogu niejakiego de Barta. Nie zawiesiłem swojego konta (jest taka opcja), ale je z hukiem zlikwidowałem. W specjalnym formularzu rezygnacyjnym, w dziale „Powody” wybrałem „Inne”, w okienku wpisałem „Próba niedopuszczalnej ingerencji Google w treść witryny (CENZURA!!!)” — niech potoczą się głowy po stracie takiego cennego klienta!
Cudownym zbiegiem okoliczności niemal w tym samym momencie Radkowiecki włączył reklamy u siebie, więc kto ma chęć, niech idzie klikać do niego.
Zaraz! A jeśli to on zakapował, żeby się pozbyć konkurencji?
@Quasi
Populacja kobiet oszpeconych nadwagą i otyłością nie wykazuje (i) opóźnionego wieku inicjacji seksualnej, (ii) mniejszej liczby partnerów, ani (iii) mniejszej liczby stosunków, niż populacja kobiet nadwagą/otyłością nieoszpeconych.
Dziwnie dopierasz słowa,
a) dla niektórych to cholernie silny fetysz
b) oszpecenie to (dla mnie) blizny, oparzenia, deformacje itd. – też mają swoich amatorów, ale nie tak licznych i powszechnych jak duże rozmiary.
nameste :
No cóż. Jak na razie ja kompletnie nie rozumiałem tego, co Ty piszesz.
Teraz widzę, że ta relacja jest wzajemna.
Trudno, taka karma i niech tak już zostanie.
Główny sens mojego komentarza był taki – pani J.B. celowo, dysponując wszystkimi środkami scenarzysty, reżysera i aktora w jednym, promuje ile wlezie stereotyp lesbijki-babochłopa.
czescjacek :
Jeśli jest autorem scenariusza, reżyserem i aktorem, ma do rzeczy jak najbardziej.
Wyobraź sobie stricte heteroseksualnego faceta (zero w skali Kinsey’a) w takiej sytuacji – raczej nie napisałby dla [b]samego siebie[/b] homoseksualnej sceny łóżkowej czy wannowej?
Quasi :
To się zdziwisz, bo wręcz przeciwnie. Chcę Ci powiedzieć: schowaj swoje emo, bo ono pasuje tylko do Twojego wyimaginowanego świata, w którym Nicpoń jest kimś więcej niż dresiarzem.
RobertP :
Dla niektórych fetyszem są gołe grube papierze w ogniu
A dopieranie słów – doskonałe! Muszę zapamiętać. Jest tyle słów o przybrudzonych znaczeniach.
janekr :
Ten film to komedia, uzasadnione jest sięgnięcie po przerysowanie (czyli osadzenie w tradycji raczej “komedii typów”, niż “charakterów” [zob.]). Nadto, Twoje “promuje stereotyp lesbijki-babochłopa” to konstrukcja ociekająca brakiem treści ;), jak w: “agresywne promowanie homoseksualizmu”, frazie rozpowszechnionej w polskiej agitce homofobicznej. Promuje, bo? Lesbijki pod jej wpływem założą białe męskie garnitury i będą traktować facetów z byka (odwołuję się tu do jednej ze scen filmu)?
Może i sam nie jesteś homofobem, ale przepływa przez Ciebie strumień homofobii ;)
Sirrah :
Ale zważ jednocześnie,że (u mężczyzn, pewnie u kobiet podobnie) homoseksualistów jest wyraźnie mniej niż tych, którzy mieli epizod homo. Kto wie, co przeszedł np. Gnyszka w wojsku.
nameste :
No to co, że komedia, no to co, że przerysowanie? To ma być usprawiedliwienie?
A tu masz rację. Słówko “promuje” jest głupim wytrychem językowym.
Zamień więc to słówko na “upowszechnia” czy “utwierdza”.
Efektem tej komedii może być to, że człowiek myślący “lesbijki to babochłopy, których żaden facet i tak by nie chciał” utwierdzi się w swoim poglądach.
Ależ oczywiście, że jestem. To już na tym blogu dawno ustalono!
BTW – załóżmy w ramach eksperymentu myślowego, hipotetycznie i kontrfaktycznie, że jednak “badania” Camerona są rzetelne, metodologicznie poprawne, potwierdzone w licznych ośrodkach.
I co wtedy? Przecież nie kwarantanna czy piętnowanie?
janekr :
Nie widzę żadnego powodu do usprawiedliwień. To uwaga dot. tego, że się chyba łapiesz na incydentalne kwestie, odbierając je jako, hm, “wydźwięk”. Równie dobrze można by z tego filmu wysnuć wniosek, że biseksualne stają się mężatki, które są [i znowu: farsowo] zdradzane przez męża.
No i ch… :) Niech się utwierdza. Chociaż sam pisałeś o tej drugiej, w końcu też uprawiającej homoseks, że jest “bardzo atrakcyjna”. Więc może nawet najbardziej odmóżdżony coś zajarzy ;)
Załóżmy “[…] kontrfaktycznie”, że Ziemia jest płaska. Co robić z “heliocentrystami”? Palić na stosach?
nameste :
Veto. Niech się nie.
Znaczy – reżyser ma prawo kręcić co chce, a ja mam prawo się dziwić i pokazywać jego dokonania jako pewne curiosum.
Ona jest… amfoteryczna. Znaczy bi.
Twój przykład ocieka nieadekwatnością.
Tak jak już pisałem, zachodzi widocznie między nami organiczna niezdolność do wzajemnego zrozumienia swoich tekstów…
Tu nie ma podglądu, na bloxie nie ma edycji…
janekr :
Dziwić się — oczywiście, masz prawo, choć więcej to zdziwienie mówi o Tobie, niż o obiekcie (tj. filmie). Natomiast na curiosum zgody nie ma; to komedia, a nie WyczerpującyTraktatOGender-Queer-SexMającyNaCeluKształtowaniePostaw. I jednak powtórzę: “no i ch…”, reżyser naprawdę nie musi uwzględniać każdego odsetka takich czy innych widzów (np. odmóżdżonych).
Być może. Jest to jednak tylko ilustracja na moją zdecydowaną niechęć do tracenia czasu na rozpatrywanie sytuacji kontrfaktycznych.
urbane.abuse :
Ale u kobiet jest to mniej piętnowane i mają mniejsze opory przed przyznawaniem się do tego.
@ janekr, nameste
Wasz spór ocieka trywialnością. To jest przecież stara jak świat krytyki kwestia: czy można oceniać dzieło w kontekście twórcy. Można?
Dyskusja robi się nieprzyjemna jak kłótnia w “Rejsie”, więc może dla rozluźnienia wrzucę mały kąsek z Portalu Emerytowanych Żydożerców. Z wpisu zatytułowanego “Poezja zaangażowana o narodowym aspekcie” fragment wiersza “POETKA W UBECKIEJ SPÓDNICY (Wisławie Szymborskiej–Rottermund)”:
inz.mruwnica :
Tego wątku unikałem/-nąłem (nie wchodząc w rozważania, czy zamężna Josiane Balasko jest li może bi- — a wtedy wg jankar byłaby usprawiedliwiona, grając lesbijkę wchodzącą na golasa do wanny z inną gołą panią — czy też jest stricte hetero-).
Kwestia, czy JB utwierdza kogoś swoim filmem w durnych stereotypach, wydała mi się wystarczająco otrząsająca :)
@ nameste:
No ale to jest przecież kluczowa kwestia. Bo z tego co rozumiem Janek nie napisał w stylu “OMG zrobili film o lesbijkach”, tylko “dlaczego Joasine Balasko zrobiła taki film i zagrała w nim taką rolę“. Mogła przecież nakręcić film o elfach, albo zagrać w tym jakąś inną rolę, albo obsadzić w tej roli jakąś drugą laskę. Oczywiście nie jest to zarzut, że zrobiła akurat tak, ale pytanie o udział “psychiki twórcy” dalej (zawsze!) pozostaje. A przykład jest faktycznie dość kuriozalny: aktorka charakterystyczna pisze i reżyseruje sobie rolę krzywdząco stereotypową w kontekście swojej “charakterystyczności” (z waszych relacji, bo nie widziałem).
Bartu, koleś mnie jebnął w oczy taką dętą grafomanią, że nie wiem czy się przed spotkaniem z szefową zbiorę. Jak się nie zbiorę, to wypnę swoją geometryczną tylną część dla fasonu lotu czarnej jaskółki. Kurde, że oni zawsze mają dostęp do najlepszego palenia po tej strony Odry.
radkowiecki :
Proponuję na początek spotkania odczytać jej ten wiersz, łypiąc na nią znacząco przy słowach “kobieta w ubeckiej spódnicy”. Promocja murowana.
nameste :
Napisałem “jest hetero” nie na podstawie faktu posiadania mężów, a na podstawie wyguglanej strony, w której owo hetero jest podane explicite. I dołożyłem słowo “ponoć” z oczywistych przyczyn.
Czy już pisałem, że nigdy nie zrozumiem tego co Ty piszesz i vice versa?
Jakie znów usprawiedliwienie? Niby dlaczego miałbym oceniać usprawiedliwioność wchodzenia do wanny? Co tu w ogóle jest do usprawiedliwiania?
Chodziło mi o to, że nie rozumiem, jaki fun może mieć heteroreżyser, pracowicie (począwszy od scenariusza, poprzez dobór aktorów, ustawienie sceny etc. etc.) przygotowując dla siebie samej scenę gołego włażenia do wanny z inną gołą babą.
To znaczy uważasz, że komedia może utwierdzać dowolne, nawet durne i krzywdzące stereotypy, bo to Niezbywalne Prawo Komedii i basta?
A dramat psychologiczny też może względnie film historyczny?
inz.mruwnica :
Ale to jest, zdaje się, jej specialite. Tzn. na tym polega jej genre charakterystyczności. Grzebiąc teraz w sieci, dogrzebałem się do kolejnego jej filmu, tym razem o ponadpięćdziesięcioletniej pani, która se kupuje sexusługi żigolaków. Co ciekawe, to wyguglana wzmianka, że JB nie mogła uzbierać kasy na ten film, póki nie napisała powieści wg przyszłego scenariusza (dopiero jej sukces uruchomił pieniądze).
janekr :
Ja tylko twierdzę, że to Tobie się tak wydaje (że ten film utwierdza itd.). A komediowość jest przesłanką dodatkową: szukać w przerysowaniach typowych dla komedii śladów jakiegoś zamierzonego kwantyfikatora wielkiego? Hm.
nameste :
No pewnie, że misię tak wydaje, a Ty udowodnij, że obiektywnie jest inaczej (nie utwierdza etc.). Najlepiej woltomierzem.
janekr :
A musi mieć (spytam) fun? Aktorzy nie takie rzeczy robią, taki dżob. Poza tym, naprawdę zabawne jest Twoje (implycytne) przeświadczenie, że strasznie przy tym cierpiała ;)
janekr :
Ale wiesz, to Ty wskoczyłeś tutaj z “pozytywnym stwierdzeniem egzystencjalnym” (czyli “istnieje utwierdzanie”). Onus-szmonus ;p.
@nameste
Mechanizm cytowania jest ciut niewygodny, więc odpowiem Ci zbiorczo:
Tak; tak, ale; nie; nie; tak; nie
bart :
Ach, to już wiem, skąd na pl.rec.foto.cyfrowa przylazł niejaki Heraklit (post z 11.17):
Skąd właśnie na tej czysto technicznej grupie tylu prapolskich świrów?
janekr :
Zaznaczasz
janekr :
interesujący cię fragment tekstu
janekr :
i wciskasz
janekr :
“Cytuj.”
janekr :
Dla mnie jest to tak wygodne, że łapię się na usiłowaniu powtórzeniu tego numeru w Thunderbirdzie :)
janekr :
Bo cyfrówkę ma każdy, a prapolski świr ma dodatkowo wysoki współczynnik konieczności zabierania głosu w każdej sprawie zawsze i wszędzie o Polskę!
bart :
Jak byś używał testowego TB3 to już byś to miał.
bart :
Tru, tru.
Co do cyfrówek (a dawniej kliszówek, małoobrazkowych), to Polak (nie tylko Prawdziwy Polak!) ma inną intrygującą cechę z nimi związaną.
Otóż polskiego turystę niezawodnie rozpoznaję w samolotach, na plażach, w muzeach i innych wakacyjnych, zagranicznych sytuacjach, po taszczeniu ze sobą lustrzanek z jakimiś zestawami APO-tele ważącymi 5 kilogramów. Tak, tak, wiem, wiem, sandały i skarpety, itd też, ale to chyba jeszcze bardziej charakterystyczne. Kiedyś wydawało mi się, że to jakieś wycieczki półprofesjonalistów bądź zorganizowane grupy wyjazdowe kółek fotograficznych. Długoletnie obserwacje wykazały że to nie to. To polscy turyści używający tego sprzętu głównie do zajmowania sąsiedniego fotela samolotowego a następnie robienia pamiątkowych fotek do których niemal każda inna nacja używa najlżejszych, możliwie małych kompaktów które w kieszeni można mieć bez kłopotu zawsze ze sobą.
Polak za granicą, mimo robienia li tylko dowodów na to że gdzieś był, od dawna musi być wyposażony coś o rozmiarach Zenita co najmniej, co wlecze ze sobą wszędzie w pocie czoła. Ideałem na polski rynek byłyby cyfrowe lustrzanki w rozmiarze Pentacon SIXa, ale za to tanie.
@ kabotyna:
Nie wiem, jak jest za granicą i na wycieczkach zorganizowanych, niemniej zawsze targam ze sobą lustrzankę i ze dwa obiektywy. Bo lubię ten sprzęt, przywykłem przez lata a jakieś cyfrowe gówienka może i robią lepsze jakościowo zdjęcia (choć wątpię) to jednak nie lubię i uj.
OT
A na szukaj.katolicy.net znikły “popularne wyszukiwania”, buuu…
Tyle się człek naklikał i na nic. ;)
Adam Gliniany :
Mój najbardziej nieulubiony motyw wycieczkowania.
@ eli.wurman:
Nie tylko twój :)
kabotyna :
Nic nie rozumiesz. Żyjemy w bardzo, bardzo biednym kraju i tych nieszczęsnych ludzi po prostu NIE STAĆ na kupno drugiego aparatu fotograficznego li-tylko po to, aby nie budzić w Tobie negatywnych emocji.
A jak stać kogoś na tylko jeden aparat fotograficzny, to niech to raczej będzie uniwersalna lustrzanka, niż silnie ograniczony kompakt, nieprawdaż?
Ci wszyscy podziwiani przez Ciebie zachodni turyści z kompaktami mają w domu w szafach 10 razy większą kolekcję obiektywów, statywów etc., ale ich po prostu (dzięki układom geopolitycznym) stać na dokupienie kompaktu.
Również dobrze mogłubyś wydziwiać, że jeżdżę po Warszawie w dwie osoby całkiem sporym kombi. No niestety, nie stać mnie na drugi, czysto miejski samochodzik, a przepastności kombiaka potrzebuję co jakiś czas.
kabotyna :
Ba, a jak wpadniesz na mnie, to będę jeszcze ciągnął za sobą statyw.
@ bart:
O kurde, zapomniałem! Też mam statyw (a co, pochwalę się)!
Adam Gliniany :
Nie, nie… ja nic o zorganizowanych nie wiem z autopsji. Widuję je w różnych miejscach na świecie tylko, ale dość sporadycznie bo w wycieczkowych destynacjach nieczęsto goszczę. Jako grupa, posiadacze lustrzanek pojawiają się w samolotach z Polski co mnie skierowało błędnie na trop kółek fotograficznych. Dalsze badanie zjawiska polegało na podsłuchiwaniu wlekących te wielgachne torby. Zadziwiająco często językiem okazywał się polski.
Oczywiście, że te lustrzanki robią zdjęcia technicznie lepszej jakości niż kompakty. Tylko, że jak człowiek z innego kraju niż Polska wlecze kilka obiektywów i lustrzankę, to zwykle jakiś pasjonat foto. Polacy mają odwrotnie bo te APO ciągną by zrobić rodzinę przy fontannie i pokazać na naszej-klasie. W pewnym sensie potwierdzasz zjawisko swoim wpisem o tym że “lubisz i już”. Nawet gdzieś tam bierzesz hipotetycznie pod uwagę, że mogą robić te gówienka dobre fotki a jednak “lubisz” czar Zenita.
bart :
No przeca wiem. Fajne te HDRy. Ile takich widujesz na naszej klasie?
kabotyna :
Albowiem ponieważ masz jakieś oparcie tych tez?
@ kabotyna:
No pacz, nie napisałem, że targam zenita. Nie, nie targam, mam sprzęt z innej stajni.
Za to robię zdjęcia towarzyskie przy fontannach ale niestety, nie mam konta na naszej klasie więc nie wrzucę. Chyba pójdę się powiesić, bo nie trafiam w średnią określoną przez ciebie.
A lubię czar lustrzanki analogowej, bo ponieważ mam pełną kontrolę nad tym, o robię, jak robię i żaden durny hardware nie będzie mi wpierał swoich ustawień.
Tyle.
janekr :
Oczywiście, że mam.
kabotyna :
Ale dopiero po przeczytaniu poradnika “jak zrobić zdjęcie które wyjdzie w-miarę-zgodnie-z-zamierzeniem”. I wykonaniu ~15.000 zupełnie złych zdjęć. Potem się okazuje, że można sobie trzasnąć w miarę fajne zdjęcia, ale potem i tak okazuje się, że najlepsze wspomnienia wzbudzają te przypadkowe, trzaśnięte komórką.
@ eli.wurman:
Ciekawą masz koncepcję, nie powiem.
@Photoflame, zdjęcia przy fontannach Nikonem D700 na naszą klasę, torby pełne obiektywów itp.:
Jakiś czas temu w ramach obowiązków służbowych uczestniczyłem jako pan fotograf w wycieczce zorganizowanej do egzotycznego kraju. Potem uczestnicy tej wyprawy przysłali mi swoje zdjęcia, a ja je zorganizowałem w sympatyczną galerię internetową, dostępną również w wersji offline. Uczestników było ok. 20:
– siedmioro miało małpki,
– dwoje miało “wielkie małpy”, czyli jakieś takie większe kompakty typu Konica Minolta Z3,
– pięcioro (w tym ja) miało lustrzanki (cztery Nikony kontra jeden Canon, wszystko niskie modele),
– jeden gość miał lustrzankę analogową (zrobił rewelacyjne zdjęcia),
– reszta albo nie miała aparatów, albo nosiła jakieś małpki/komórki.
Z lustrzankowców chyba żaden nie wiózł drugiego obiektywu.
eli.wurman :
Hmm, moim zdaniem zrobić fajne zdjęcie lustrzanką to żadna sztuka, zwłaszcza w porównaniu ze zrobieniem fajnego zdjęcia komórką.
RobertP :
Można powiedzieć, że nie tak łatwo znaleźć obiekt bądź cechę, która nie byłaby dla niektórych cholernie silnym fetyszem…
RobertP :
No, ale przecież nadwaga/otyłość jest deformacją (sylwetki, chociażby).
pozdrawiam
Adam Gliniany :
Kurde! Gadacie jak to towarzystwo od złotych kabli z audiofilskich forów!
Przecież piszesz truizmy. Jak ktoś umie to kontrolować i wie co chce osiągnąć to jest naturalny wybór.
Tylko to jest sytuacja analogiczna do słuchania muzyki z iPoda w samolocie. Hardware manipuluje brzmieniem, słuchawki skrajnie zniekształcają a współpasażerowie hałasują. I co? Mam targać ze sobą jakieś studyjne AKG i lampowy wzmacniacz żeby sobie przesłuchać w trakcie lotu jakiegoś rozluźniacza?
No i oczywiście: Prawdziwemu Polakowi NIKT nie będzie niczego “wpierał”. Zwłaszcza hardware ustawień. Niech sobie dają wpierać ci bezmyślni zjadacze żab, ośmiornic i innych nieczystych stworzeń. Ale nie nam! Nie Nam, dumnym potomkom Obrońców Czarnej Madonny z Jasnej Góry!
Dżizas….
@ kabotyna:
Masz jakiś kompleks odnośnie potrafiących obsługiwać lustrzanki?
Mam sprzęt, jaki mam. Lubię i (podobno) umiem robić nim całkiem udane zdjęcia. Nie zamienię go na małpę z pewnych określonych powodów.
Może za głupi jestem i nie rozumiem, więc powiedz wprost: to jakieś bluzgi pod nie tylko moim adresem, ta ironia?
I całkowicie offtopicznie: nie czaję jazd audiofilskich, bo dla mnie kabelek za 3 złote brzmi tak samo jak za 300. I twoje porównanie ma się nijak do wcześniejszej rozmowy o sprzęcie foto, nikt się nie wdawał w szczegóły w rodzaju “1/10 jaśniejszy obiektyw jest lepszy”.
Przestałem rozumieć źródło twojej frustracji, sorki.
bart :
U mnie źródło problemu bije chyba jednak gdzie indziej – po prostu nie mam ani ręki ani oka do robienia zdjęć.
Fotoflejm
Taka refleksja mnie naszła. Jakie to typowe: każdy chce uchodzić za “pro”/”gosu”, nikt nie chce uchodzić za “n00ba”. Najłatwiejszym sposobem by zostać – przynajmniej we własnym mniemaniu – “pro”/”gosu” jest zwyzywanie wszystkich dookoła od “n00bów”. Żeby tylko jak najbardziej oddzielić się od barachła.
U Nicponia licytują się o to, kto więcej ryjów obił i mniej daje sobie wpierać lewackie parszywe prawa, zasady kultury i politycznej poprawności; tutaj pawie ogony to licytacja o lustrznaki, Maci, iPody, obycie w ekskluzywnej turystyce zagranicznej i zdolność do dzielnego stawiania oporu perfidnie narzucanym ustawieniom hardwarowym i “typowo_polskim_modom” (spod znaku sandałów i skarpet). Zupełnie analogiczne erupcje flejmów można spotkać w dyskusjach poświęconych WoW, “prawdziwemu” metalowi, systemom operacyjnym, przeglądarkom internetowym…
Jej.
pozdrawiam
Adam Gliniany :
Frustracji? Zjawisko dla mnie ciekawe. I tyle. Jak większość użytkowników aparatów foto nie mam “ręki i oka” i bardzo lubię oglądać fotki zrobione przez kogoś kto ma “rękę i oko” oraz potrafi korzystać z narzędzi do ich robienia. Większość nie potrafi.
Mam w domu Bronica 6 x 4,5 z czasów jak mi się coś roiło. Wcześniej miałem dwuobiektywową lustrzankę Yashica 635. No fajna zabawa. Tylko, że ja nie o tym…
Quasi :
Kiedy ja z dziką ochotą uchodzę za nooba w kwestiach motoryzacyjnych na przykład: lubię się kompletnie nie znać na samochodach (oprócz: czy jest w miarę bezpieczny i ile pali, czy mi się podoba, czy jest “wygodny”) – kwestie techniczne (a ten silnik 2.0 v8 jest lepszy od wersji 16v bo jest tańszy w eksploatacji a różnica mocy/chuj-wie-czego jest pomijalna) zupełnie mnie nie obchodzą. Nie znam się też za specjalnie na polityce, gospodarce, czy innych rzeczach na które, zwracam uwagę, mam wyjebane.
Tyle, że i Bart i Gliniany jakoś tam zajmują się pstrykaniem fotek na poziomie co najmniej hobbystycznym (tu, zwróć uwagę, pstrykanie jako hobby, a nie pstrykanie bo imieniny cioci).
Quasi :
Się nikt nie licytuje: po prostu większości z nas lustrzanka będzie przeszkadzała. I tu jest różnica: mam porno na punkcie robienia zdjęć – dymam z lustrzanką i statywem; mam emo na punkcie statusu materialnego: będę dymał z lustrzanką, bo przecież głupia małpka jest obciachowa.
Quasi :
Kiedy Maki są do całej masy zastosowań po prostu lepsze. A na pewno wygodniejsze (jak się ktoś raz przyzwyczai do makowego trackpada to już zawsze będzie do niego tęsknił).
Quasi :
Ekskluzywna turystyka zagraniczna zaczyna się od takiego hajsu, że głowa mała. Nam wszystkim tutaj zostaje zwykła turystyka zagraniczna. Właśnie chodzi o to o co chodziło w naszym poprzednim flejmie o obciachu: zaczyna się tam, gdzie ktoś wywczasem w Hurghadzie próbuje się oddzielić od barachła. To na co zwrócił uwagę Kabotyna: lustrzanka jako element lansu, a nie urządzenie do robienia dobrych zdjęć.
Quasi :
Kiedy ustawienia zwykłej małpki potrafią uniemożliwić zrobienie zdjęcia “takiego jak się chce”.
Quasi :
Problem zdaje się jest międzynarodowy: http://www.sandalandsoxer.co.uk/home.htm
Quasi :
No ale masz obiektywne kryteria do stwierdzenia że jakiś system/przeglądarka jest lepszy. Ja ostatnio poświęciłem trochę czasu na sprawdzenie jak działają różne systemy na netbooku Acer: wynik jest taki, że Linux obsysa, OS X radzi sobie nieźle, ale jest na tyle niedopasowany że codzienna praca jest niemożliwa i zostaje tylko Windows 7 (który jest zajebisty, polecam wszystkim, którzy wożą się z Windows XP/Vista).
Quasi :
Przyznam ci się, że zawsze w towarzystwie innych fotografów czuję się jak ostatni n00b.
Kolega Kabotyna zaczął po prostu z grubej rury tekstem o nadreprezentacji lustrzankowiczów wśród polskich turystów, które to twierdzenie a) jest ciężkie do zweryfikowania, b) zabrzmiało pejoratywnie, jak te twoje skarpety do sandałów, zwłaszcza w kontekście dalszych opowieści o mnie przy fontannie na Naszej Klasie.
bart :
No toż przecież napisałem o tym “oddzielaniu się od barachła” i o bohaterskim stawianiu oporu “typowo_polskim_modom” (co było aluzją do naśmiewających się z turystów z lustrzankami).
eli.wurman :
No bo Ci dziedzina zwisa. Ale czy tak bezemocjonalnie przyjąłbyś status n00ba w dziedzinie, na której jakoś Ci zależy (nie wiem, powiedzmy w programowaniu)?
Co do reszty: Każdy uczestnik flejma jest przekonany o obiektywnej wyższości bronionego przez siebie gadgetu/firmy/stylu/sposobu_spędzania_czasu itd., i o tym, że korzystanie z alternatyw to obciach i n00bizm. Stąd flejmy.
Tak, wiem o tym, że sandały i skarpety to sprawa międzynarodowa, co nie przeszkadza wiązać jej ze stereotypowym wizerunkiem polaka.
pozdrawiam
@QQuasi
Less QQ more pewpew
Quasi :
Nie :D
Quasi :
Kiedy ja się cieszę tym, że jestem kompletnym n00bem w wielu dziedzinach (m.in. w programowaniu o którym nie mam zielonego pojęcia). Jeśli w czymkolwiek jestem pro, to trzymam swoje emo w klatce w piwnicy. Nie wypuszczam ani do internetów ani nawet do czit-czatów z real-lajfa, wolę poflejmować o rzeczach na które słabo daję faka, bo mnie wtedy emocje nie biorą.
Quasi :
Każdy, kto nie umie utrzymać emo. Otóż: dla mnie jest wporzo tak długo jak długo ktoś mi nie imputuje, że używam np. laptopa Apple dla szpanu i że tak naprawdę wywaliłem w cholerę hajsu na jakiś sziteks. Tłumaczę dlaczego dla mnie jest lepsze, w czym jest lepsze w konkretnych przypadkach i tyle. Jak ktoś lubi się męczyć z wiecznie krzywym compizem i brakiem wygodnego skrolowania trackpadem – to proszę go bardzo, ale na święte futerko z papuci księdza Sopoćko – jego wybór jest mniej ergonomiczny od mojego.
Quasi :
Nie. Nie obciach – obciach pojawia się dopiero w momencie o którym wspominałem wyżej: kiedy ktoś uważa, że coś, co działa “gorzej” jest “lepsze” niż Twój wybór; z powodów ideologicznych (freetardyzm np.).
I tak np. korzystanie z linuksa to nie jest noobizm/obciachizm – jeśli korzystasz i jesteś w stanie wskazać konkretne zastosowania w których jest lepszy (np. nie robi mi różnicy jakiego systemu używam a przynajmniej jest za darmo) – spoko.
bart :
Mailer Opery tak ma :)
Wujcio wariatuńcio powraca.
Mam takie pytania dwa:
1) Czy memetyka jest pseudonauką czy nauką?
2) Czy teoria strun jest pseudonauką?
Chrzanię memetykę, ale teoria strun, fap, fap. Matematycy do fap, fap przy rozwiązywaniu równań. Odważni teoretyczni fizycy ekscytują się. Największe umysły zaangażowane.
Reszta się śmieje, że mogą się w pompkę pocałować. Bo nie ma jak przeprowadzić eksperymentu, dopóki nie osiągniemy energii Plancka lub dowodu pośredniego (eksperymentu, którego w chuj nikt nie zaproponuje na razie, oprócz mglistego – kiedyś znajdziemy rozdęty ślad universum, kiedy panowała idealna symetria).
Senior Bart, jak się odnieść do czegoś takiego?
Wieś czy uniwersytet, pozostaje wiara lub odrzucenie.
Coś co tłumaczy krnąbrną naturę uniwersum, a jest tylko matematyką i pozostaje poza zasięgiem naszych eksperymentalnych możliwości i to najprawdopodobniej na dłuższy czas.
Ryzyk fizyk, jedni pójdą za wiarą w nowe, inni za konserwą.
Blaise :
Rany, a dlaczego ja mam wiedzieć? Szukasz rady, młody adepcie, czy zająć się Teorią M, czy też raczej wybrać pewniejszą weterynarię na SGGW?
bart :
Szukam odpowiedzi.
Żeby uściślić, co w przypadku kiedy coś nie jest doświadczalnie potwierdzalne, a nie jest kretynizmem w postaci homeopatii.
Pozostaje, albo w wierze zainwestować albo ziewnąć i się zakonserwować.
Wiara w nauce >:D Czyż Ci co za strunami podążają, nie polegają na swej wierze poniekąd?
Poza tym pytam się. Za to już biją?
I żeby mi tu ktoś jakiejś religijności nie zarzucił psia mać.
Niekiedy w nauce, trzeba się irracjonalną wiarą kierować i to prze dziesięciolecia, żeby w końcu do zgrabnej teorii dojść.
Przed zwolennikami teorii strun dziesięciolecia wyśmiewania i badań, gdzie tylko wiara w tą teorię.
Taki o przykład.
Blaise :
Nie ma opcji żeby rozsądzić. Można się opierać na intuicji albo na Susan. Choć oczywiście jest pewna różnica: jedni deklarują: wydaje się nam że to tak bangla i będziemy szukać tak długo jak znajdziemy coś co potwierdza/obala a drudzy: to działa + nie ma jeszcze metod pomiarowych by potwierdzić to co my wiemy.
Blaise :
Jedynie zarzuciłbym Twojemu dilerowi, że Cię nie lubi, bo sprzedaje Ci prochy po których dziwnie mówisz.
@eli
eli.wurman :
lifo order (;
* to nie diler, to ta cholerna pani z nocnego co mi piwo sprzedaje ;) (seriously)
* wielki szacun dla tych teoretyków, którzy poszli pod life-career-prąd i zajęli się teorią, której nie da się sprawdzić za ich życia (najprawdopodobniej),
tylko jak obalić coś czego nie można potwierdzić? (dziady z modelu standardowego krzyczą : my obalimy!)
Znaczy, ja się nie znam i nie będę udawał, że się znam. Jak przeczytałem Kaku, to przez dwa tygodnie bolała mnie głowa i płakałem z byle powodu. Ale…
Jaka reszta? Szczerze pytam, bo się nie znam. Są konkurencyjne prądy? Bardziej falsyfikowalne? Bardziej przepowiadające przyszłość? Coś z bozonem Higgsa na rzeczy?
Czyli jest tak, że w fizyce teoretycznej ci od strun to dziwacy, z których inni fizycy teoretyczni się śmieją?
BTW, wydaje się, że koszt kilku solidnych RCT wynosi tyle, co roczny budżet wydziału fizyki teoretycznej. Ołówki, kartki, worki na śmieci. Mylę się? :)
Quasi :
tylko jeśli najpierw założysz, że sylwetka szczupła jest pożądana.
czescjacek :
Nie muszę tego zakładać, to obserwable.
pozdrawiam
@ Blaise
Wiesz, myślę że to nie jest odpowiedni blog dla Ciebie.
Proponuję poszukać szczęścia tutaj:
http://arkadiusz.jadczyk.salon24.pl/
http://autodafe.salon24.pl/
http://manipulatorzy.salon24.pl/
A może tutaj:
http://damianx4.bloog.pl/
pozdrawiam
bart :
Stary, mądry Japończyk, lecz też zauważył za młodu, że karpie i ludzie mają podobnie głupie wyobrażenie o otaczającym ich świecie.
Polem Higgsa i cząstką (also bozonem; it’s a question of spin) Higgsa.
Prawda jest o wiele bardziej trywialna, śmieją się z niego modelowcy-standardowcy. Sami ze swojego burdelu-standardowego się wytłumaczyć nie mogą, cząstki Higgsa nie znaleźli, a śmieją się z tych, którzy znaleźli matematyczny model wielowymiarowy opisujący ich burdel-standardowy, a do tego grawitację kwantową.
***
Śmiech na sali – strunowcy nie mogą udowodnić swojej teorii eksperymentalnie. Buuuuuuuuuuuu.
Potrzeba energii Plancka = 2.43 × 10^18 GeV, aby choć w skali pojedyńczych cząstek, schizmę naszej rzeczywistości doprowadzić do dziewiczej symetrii.
Śmieją się. Najchętniej piewcy modelu standardowego, którzy utknęli na tej mieliźnie i nie widzą co dalej z tym zrobić. Kupa to niezgrabna, sami nawet to mówią, seriously.
To dogmatyczny “ty, ty, ty, kolego fizyku chodź na kawę”, kolejna zabawna anegdota powtarzana przez fizyków, z dodatkiem, że dział filozofii wydaje tylko na kartki i ołówki.
@ Blaise:
Czy wobec okazanej jawnie własnej ignorancji możesz przestać pierdolić od rzeczy w tematach, o których nie masz pojęcia? Mieszasz pojęcia, fizykę newtonowską z relatywistyczną a to wszystko z kwantową. Co więcej, mieszasz również modele matematyczne z fizyką eksperymentalną.
Więc może skończ bredzić i wal konkretami, bo takie pieprzenie ogólne o dupie maryni w stylu “wszystko-w-jednym” to możesz sobie za majty wsadzić.
I znowu dałem się zwieść ignorantowi.
Śmietnika potrzebują matematycy.
Dział filozofii obejdzie się w końcu bez tego.
@Gliniany
Czy możesz zająć się garnkami? Relatywistką niech zajmie się twoja stara.
Blaise :
Jesteś dziwną hybrydą Cioteczki której imienia wymawiać nie wolno i tego kolesia, co nam tu popychał cudowną wodę na ukraińskim patencie.
Może skup się na jednej aktywności: jak pijesz, to pij, jak się zajmujesz teorią strun to się zajmuj teorią strun.
I anegdotycznie: dobrze znana mi (choć światu trochę mniej) popularyzatorka fizyki powtarzała: Jeśli picie przeszkadza Ci w pracy, zrezygnuj z pracy.
@Quasi
Jezuśku dzięki za drogowskaz.
Ale mi tu dobrze.
@ eli
Spoko eli. Pijana ze mnie bela, duuuuh. Dziś już dam spokój.
obudził mnie dziwny sen:
Moja zmarła babka ze strony ojca, dusząc gołąbki dla Indianów na dzikim zachodzie spytała: I co tak stoisz łajzo?! Spytaj się go (ojca) czy mamy jak wyjść. Na co mój ojciec, razem ze swoim bratem (którego nie ma): Ciężko pracujemy, mógłbyś nam pomóc.
analiza:
to ja powiedziałem babce, żeby gołąbków dużo robiła, bo na dzikim zachodzie, mają tylko chujowe, mało smaczne, podróbki z biedronki, a takie domowe gołąbki sprzedadzą się, po parę złoty, ale później będzie biznes.
Blaise :
Po parę złotych a nie złoty do kurwy nędzy.
Also: nie daję złamanego faka.
Quasi :
Quasi dał się strolować!? How come?
Blaise :
Kudosy za wiarygodną transkrypcję pijackiego bełkotu na format komciów
Quasi :
srobserwable. skąd bierzesz matrycę do oceny, co jest deformacją, a co stanem pożądanym?
No ale skąd w was tyle niechęci, koledzy? Blaise zapytał przecież tylko o naukowość teorii strun i na razie nikt mu nie odpowiedział.
Blaise: dopytywałem się o tych naśmiewców, bo wyniosłem wrażenie, że teoria strun (czy jej następczyni) nie przekreśla Modelu Standardowego, ale jedynie go rozwija.
OT: czy was też martwi, że nasi frondowi literaci zamilkli? Spłoszyli się?
Quasi :
Na pewno gdzieś w sieci znajdziesz niszę miłośników smarków z nosa japońskich lolitek, ale nie znajdziesz kultury z takim fetyszem.
To nadwaga, otyłość, puszystość są w pewnych plemionach i kulturach powszechnie uważane za godne najwyższego porządania.
Figurki, posągi i malowidła wskazują, że od wieków.
Szczupłe i długonogie to dopiero spisek dyktarów mody, którym podobają się jak wiadomo chłopcy ;-)
Dodając do tego biologiczne i ewolucyjne uzasadnienie (i to, że prawdopodobnie otyłe dziewczynki wcześniej dojrzewają płciowo) , zupełnie mnie nie dziwi, że
Populacja kobiet oszpeconych nadwagą i otyłością nie wykazuje (i) opóźnionego wieku inicjacji seksualnej, (ii) mniejszej liczby partnerów, ani (iii) mniejszej liczby stosunków, niż populacja kobiet nadwagą/otyłością nieoszpeconych.
Natomiast dziwią twoje wnioski
Ergo: sugeruje to, że kobieta de facto nie ma żadnego problemu w znalezieniu partnera seksualnego, nawet jeśli jest brzydka.
Dla Ciebie nadwaga=brzydka , otyłość=oszpecenie ?
czescjacek :
Chyba wie, kiedy mu staje?
mrw :
Widzę triumfalny pochód Obiektywnego Woltomierza Inżyniera Mruwnicy.
Doszło do tego, że chcesz go nawet do jaj podłączać.
janekr :
Podłączonego do jaj? Kurde, brzmi rewelacyjnie, sam chciałbym to zobaczyć, może ktoś sfilmuje?
Od czasów sawanny mężczyźni są mniej wybredni (żyjąc w niezbyt wielkich grupach z tabu kazirodztwa mieli mały wybór partnerek i się przyzwyczaili), więc wielu, może nawet większości nadwaga partnerki zupełnie nie przeszkodzi. A że to będzie one night stand a nie od razu małżeństwo, to już trudno, nie można mieć wszystkiego.
nameste :
A to jeśli to jest szerszy projekt artystyczny pt. “kogo może zagrać brzydka baba” to już jest mniej kuriozalne.
janekr :
No ba! Quasi pojawił się w widocznej dla mnie blogosferze właśnie we flejmie pt. “fiutometr” u WO. Mierzył tym orientację.
janekr :
stykłoby zamontować tarczę na lędźwiach, a penis byłby wskazówką.
mrw :
a jeśli Twojej starej staje na widok grubej baby? i jeśli istnieje całe społeczeństwo tego rodzaju Twoich starych?
czescjacek :
Wy Humaniści zawsze chcecie wszystko komplikować.
Sprężynka, tensometr, kabelek, woltomierz i działa – prościej się nie da.
Jakieś tarcze?…
janekr :
to więcej niż *tylko* tarcza wokół lędźwi. aaand, as an added bonus, parę razy powtórzę słowo “lędzwie”: lędźwie lędźwie lędźwie lędźwie lędźwie lędźwie lędźwie
janekr :
Mógłby mi ktoś objaśnić o co chodzi i kiedy to się przewinęło? Jeszcze było coś o ontometrze, tez przegapiłem/
RobertP :
Na Moronailu jak zwykle jest adekwatny obrazek na każdy temat:
http://moronail.net/?pic=105
Barts :
Fiutometr był tu
http://wo.blox.pl/2008/08/Bronmy-prawa-do-toplessu.html
Ontometr nie wiem gdzie był, ale chyba mierzy status ontologiczny ;-)
RobertP :
1. Nic mi o tym nie wiadomo. Ponoć “pulchność” – ale czy nadwaga i otyłość? – jest pożądana, jako wskaźnik majętności i zdrowia, w niektórych plemionach notorycznie zagrożonych głodem, głownie aborygeńskich. Fenomen jakoby opisany tutaj:
P. C. Rosenblatt, “Cross-cultural perspectives on attractivness,” w Foundations of Interpersonal Attraction, red. Theodore Huston (Academic Pr, 1974).
2. Wskaźnikiem atrakcyjności kobiecej sylwetki, który wydaje się być kulturowo uniwersalny, jest niska (ok. 0.7) wartość WHR, który w przypadku zaawansowanej nadwagi/otyłości ulega podniesieniu. Jako najbardziej atrakcyjna w oczach mężczyzn jawi się masa normalna.
Patrz:
– D Singh, “Adaptive significance of female physical attractiveness: role of waist-to-hip ratio,” Journal of Personality and Social Psychology 65, no. 2 (Sierpień 1993): 293-307.
http://www.femininebeauty.info/i/singh.pdf
– Devendra Singh i Suwardi Luis, “Ethnic and gender consensus for the effect of waist-to-hip ratio on judgment of women’s attractiveness,” Human Nature 6, no. 1 (Marzec 18, 1995): 51-65.
http://www.springerlink.com/content/eg51q66587083j1n/
– Devendra Singh i Robert K. Young, “Body weight, waist-to-hip ratio, breasts, and hips: Role in judgments of female attractiveness and desirability for relationships,” Ethology and Sociobiology 16, no. 6 (Listopad 1995): 483-507.
Abstrakt
– S. Kanazawa, “Barbie: Manufactured by Mattel, designed by evolution IV,” The Scientific Fundamentalist (in Psychology Today Blogs), Wrzesień 25, 2008,
http://blogs.psychologytoday.com/blog/the-scientific-fundamentalist/200809/barbie-manufactured-mattel-designed-evolution-iv.
3. Najważniejsze. Bez względu na to, jak naprawdę wygląda kwestia “uniwersalnego archetypu kobiecego piękna”, badania nad seksualną aktywnością (gołych) grubych bab omawiane przez Kanazawę dotyczyły naszego, współczesnego kręgu kulturowego, gdzie wzorcem piękna ewidentnie są kobiety szczupłe/normalne i właśnie takie ewidentnie są najbardziej pożądane przez ogromną większość mężczyzn; grube baby są u nas postrzegane jako brzydkie, choć oczywiście – jak niemal wszystko – mają też swoją niszę wśród jakichś fetyszystów.
Przemawia za tym fakt, że właśnie szczupłe kobiety są wykorzystywane jako piękności w popkulturze (film, erotyka/pornografia, wybory miss, modelki, celebrities, okładki magazynów, reklama, lalki/rysunki/komiksy/filmy animowane/gry komputerowe itp.) oraz kult szczupłej sylwetki wśród samych kobiet (odchudzanie, fitness, chirurgia plastyczna, ubiór odpowiednio eksponujący sylwetkę itp.). Patrz także:
– Donald Symons, The Evolution of Human Sexuality (Oxford University Press, USA, 1981).
– P Rozin i A Fallon, “Body image, attitudes to weight, and misperceptions of figure preferences of the opposite sex: a comparison of men and women in two generations,” Journal of Abnormal Psychology 97, no. 3 (Sierpień 1988): 342-345.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/3192829
RobertP :
Jej. Ale skąd wiesz, że tego typu sztuka miała na celu przedstawiać właśnie wzorzec piękna, a nie cokolwiek innego? Choćby: wzorzec brzydoty, coś humorystycznego, jakąś konkretną postać (realną bądź mityczną), symbol czegoś (innego niż kobiece piękno), próbę przebicia się przez tabu/cenzurę (może przedstawianie pięknych kobiet było kulturowo/religijne zakazane?), ciążę (a nie otyłość) itd.
RobertP :
A pchły słyszą nogami*… ;-)
Celem dyktatorów mody, speców od reklamy i popkultury jest zarabianie kasy a nie kreowanie wzorców urody. Oni żerują na zastanych męskich upodobaniach, nie oni są ich twórcami.
Patrz także:
– S. Kanazawa, “Barbie: Manufactured by Mattel, designed by evolution I ,” The Scientific Fundamentalist (in Psychology Today Blogs), Wrzesień 14, 2008, http://blogs.psychologytoday.com/blog/the-scientific-fundamentalist/200809/barbie-manufactured-mattel-designed-evolution-i.
Przy tym trzeba jeszcze pamiętać o 2 kwestiach:
– Ocena piękna (czy czegokolwiek innego) z reguły jest względna – wybiera się najlepsze z dostępnego. W realiach pierwotnych przeciętny mężczyzna w życiu widział kilkadziesiąt, góra kilkaset kobiet – z czego znaczna część była oszpecona konsekwencjami życia w trudnych warunkach przemocy, niedożywienia, braku medycyny i higieny itd. – więc szansa, że w tej próbce trafiła się piękność dorównująca współczesnym, była nikła. Za to współczesny mężczyzna osobiście widuje tysiące kobiet, a na jego gust wielki wpływ mają media, eksponujące ogromną nadreprezentacją kobiet pięknych – wyselekcjonowanych nie spośród dziesiątek, lecz spośród miliardów – zadbanych i jeszcze podretuszowanych fitness, chirurgią plastyczną, makijażem, ustawieniami kamery/oświetlenia i Photoshopem. Stąd ilościowe wymagania współczesnego mężczyzny mocno wzrosły, choć kryteria jakościowe w tych wymaganiach generalnie się nie zmieniły.
– Być może (sugerują to pewne badania nad percepcją atrakcyjności twarzy) jednym z kryteriów piękna jest “przeciętność” – pewne części ciała są postrzegane jako najbardziej atrakcyjne, gdy wartość pewnych ich parametrów jest bliska średniej w (zaobserwowanej) populacji. Być może to kryterium percepcji piękna służy jako swoisty detektor heterozji/heterozygotyczności (pozytywnie selekcjonowanej ze względów immunologicznych). Jeśli tak jest w istocie, to to jakie kobiety są eksponowane przez popkulturę może wpływać na percepcje “przeciętności”, a co za tym idzie – piękna.
Tak czy inaczej, czynniki te są wtórne wobec zastanych gustów mężczyzn i działają jako wzmacniacze, dodatnie sprzężenie zwrotne, a nie jako kreatory.
* –
RobertP :
Dla nadwagi i otyłości?
RobertP :
Ignoratio elenchi. Tak, prawdopodobnie dojrzewają wcześniej, ale wcześniejsza dojrzałość nie oznacza większej atrakcyjności czy większej ogólnej sposobności do kontaktów seksualnych.
RobertP :
Dal mnie (tj. subiektywnie, w moich oczach): tak.
pozdrawiam
Barts :
Technicznie ontometr (ctrl+F”onto”) to woltomierz podłączony do substancji bytu, aczkolwiek można go też podłączyć do substancji odbytu.
inz.mruwnica :
Tyle że wtedy wyniki są, oczywista, z dupy wzięte.
urbane.abuse :
O tym może nam coś Tuten powiedzieć, jak sądzę.
Quasi :
Czytałem, że np. u Tauregów też.
A skąd wiesz, że fotki w Playboyu mają przedstawiać extra laski? Może to próba wylansowania przez producentów bielizny, płatków śniadaniowych, środków przeczyszczających pewnego pożądanego przez nich wzorca? Który się zmienia jak od pin up girl do Twiggy
urbane.abuse :
Oczywiście. Przy czym może się nie wyraziłem wystarczająco precyzyjnie, ale to jest alternatywa wyłączna: albo do bytu, albo do odbytu i tertium nie datuje.
ZALEGŁA ODPOWIEDŹ DLA NAMESTE: O RELIGII W SZKOŁACH i HOMOFOBII
[odpowiedź do niniejszego komentarza]
nameste :
Ja rozumiem Twoją tezę. Ja tylko nie widzę na nią żadnego dowodu/uzasadnienia.
Jedyny przypadek – który od biedy można by interpretować jako rzutowanie formy językowej na treść poglądów – jaki zdołałem zaobserwować, to różnego rodzaju błędy etymologiczne. Np. “NSDAP to Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza, więc nazizm to ruch lewicowy”; “małżeństwo, jak sama nazwa wskazuje, to wyłącznie związek kobiety i mężczyzny”; “Grenlandia to Greenland, więc gdy ją odkryto była zielona, więc globalne ocieplenie to bzdura”; “przeciwnicy homoseksualistów wcale się ich nie boją, więc nazywanie ich ‘homofobami’ jest propagandowym, kłamliwym oszczerstwem”.
nameste :
Ja generalnie z tym się zgadzam. Nawet kiedyś wprost pisałem o tym u Barta (m.in. tu i tu), ale zostałem za to zrugany…
nameste :
Mam nadzieję, że i ten temat rozwiniesz, wyjaśniając mi owe mechanizmy i wskazując namacalne przykłady ich aktywności. Przypominam sobie, że gdzieś kiedyś wspominałeś coś o koncepcjach Bourdieu – o to Ci chodzi?
pozdrawiam
Eli! Nie poddawaj się! Posiłki w drodze.