Tomasz Terlikowski pisze powieść futurystyczną w odcinkach!
Za natchnienie i przypomnienie określenia „fap circle” dziękuję eli.wurmanowi. Z omawianym poniżej dziełem można zapoznać się na blogu Tomasza Terlikowskiego prowadzonym na portalu fronda.pl: część 1, część 2. W dniu dzisiejszym nie można jeszcze stwierdzić, czy będzie to powieść, czy krótsza forma; miejmy nadzieję, że autor dopisze dalszy ciąg.
Słowo „powieść” użyte w tytule może mylić. To nie twórczość literacka, to onanizowanie się do lustra.
I na tym w zasadzie mógłbym zakończyć recenzję nowego dzieła mojego ulubionego „doktora filozofii, publicysty, autora książek, a przede wszystkim ojca trójki dzieci (na razie)”. Poćwiczmy jednak razem ten mentalny obraz, a już nigdy nie spojrzycie na Tomka tak samo. Śmiało, wyobraźcie go sobie, jak stoi przed lustrem i pręży muskuł. Uważacie, że przeginam? Dajcie mi szansę i przeczytajcie tekst do końca, będzie dużo nieudolnie skonstruowanych zdań, prawicowej interpunkcji, będą identyfikatory źrenicy oka, małe komputerki i prawi księża walczący z reżimem.
Prawicowcy najwyraźniej lubią wyobrażać sobie, że samo wyznawanie prawicowych poglądów czyni z nich wojowników kroczących ścieżką najeżoną niebezpieczeństwami. Spójrzcie chociażby na te wszystkie tytuły i podpisy, Misja Specjalna, Tematy Niebezpieczne, Tymczasowy (Jeszcze Jestem), Niepoprawni.pl, Przeciw Poganom, Kulturowy Rębajło… Widać, że lubią dramatyzm. Oczywiście nie przejawia się to tylko w tytułach, widzieliśmy już wielokrotnie, jak jakieś nieszkodliwe, niewiążące zapisy poczynione w jakichś brukselskich czy szkockich broszurkach wywołują wśród polskich blogerów histeryczne reakcje i pokrzykiwanie o zamachach na wolność, atakach na tradycję czy innych przerażających zakusach czynionych na niezbywalne prawa Polaka-katolika.
Gdy prawicowi blogerzy w realu wychodzą w zbrojach ze swych siedlisk, świat wita ich cykaniem świerszczy, śpiewem niewielkich ptaszków i ogólną obojętnością na ich bohaterskie ryzykowanie życiem. Realne zagrożenie jakoś nie chce się pojawić, a największa przykrość, która ich może spotkać, to ewentualna utrata zleceniodawcy, zniechęconego faszystowskim avatarem w Skypie. Słowem, ich wizja wrogiego otoczenia i zniewolenia jakoś nie może się spełnić. Z takiego dysonansu poznawczego powstaje futurystyczna pieśń znana każdemu nurkującemu w odmętach prawicowej blogosfery: cios zostanie zadany już niebawem, jutro, wróg już tu jest, tylko jeszcze nie uderzył, niebezpieczeństwo zakrada się powoli, tylnymi drzwiami wprowadza się. Groźba, nigdy skutek.
Doskonałym medium dla takich wieszczów zbliżającej się Apokalipsy jest science fiction. Mogą sobie wyznaczyć jeden punkt określający to, co (ich zdaniem) było wczoraj, potem drugi punkt określający to, co (ich zdaniem) dzieje się dziś, a potem narysować wedle tych punktów linię prostą wiodącą w dół, ku totalnemu upadkowi ludzkości. Posługując się takim wykresem, można tworzyć ponury obraz przyszłości:
A u kresu będzie świat, w którym wygodnie i z pieniędzy podatników będzie się można pozbyć dziadka, który zabiera miejsce i do tego choruje; żony, która zapadła na depresję (w Holandii już teraz całkiem poważnie rozważa się możliwość wprowadzanie prawa dopuszczającego również zabijanie osób chorych psychicznie czy niezdolnych do wyrażenia własnej woli); czy dziecka, które cierpi na rzadką lecz nie śmiertelną chorobę genetyczną. Wszystko oczywiście w imię praw chorego i jego rodziny, a także godności człowieka, którą rzekomo ma naruszać fakt jego cierpienie czy bólu. I choć zaraz usłyszę, że przesadzam, to niestety doświadczenie historycne jest po mojej stronie.
Spokojnie, to jeszcze nie literatura piękna, to na razie „normalny” wpis Tomasza Terlikowskiego zamieszczony w salonie24. Kiedy takie słowa pisze felietonista, ciąży na nim minimalny choćby obowiązek uzasadnienia swych hipotez, stąd słowa o „doświadczeniu historycnym”. Jednak jeśli ów felietonista pozwoli sobie popuścić wodze w rejonach s-f, wówczas może już pisać, co mu tylko ślina na język przyniesie.
I tu chyba już możemy się przenieść do przerażającej przyszłości opisanej w powieści „Operacja Chusta”. Bohaterem narracji jest ojciec Jan, kapucyn przywiązany do swojego spranego brązowego habitu, kłującego w oczy postępową hierarchię noszącą czarne sportowe t-shirty i bordowe biskupie marynarki. Ojciec Jan opiekuje się tzw. wykluczonymi:
Od kilku lat zajmował się wykluczonymi z systemu opieki społecznej. Zbierał dla nich datki, pomagał im znaleźć lekarzy, którzy nie wymuszali przyjmowania środków leczniczych pochodzących z nieetycznych źródeł i nie denuncjujących tych, którzy odmawiali sterylizacji lub aborcji z przyczyn socjalnych. (…)
Zmierzał na Pragę. Tam w starych, opuszczonych domach, bez Internetu, błyskawicznych połączeń, od lat mieszkali „wykluczeni”, ci którzy z własnej woli, nie przyjmując pomocy oferowanej przez państwo zdecydowali się na urodzenie upośledzonych dzieci, nie poddali się kuracjom „cudownymi komórkami macierzystymi” albo uciekając z kursów reedukacji antyhomofobicznej, postawili się poza nawiasem nowoczesnego społeczeństwa. W jednym z takich domów mieszkał ojciec Piotr, benedyktyn z rozwiązanego za tradycjonalizm konwentu.
Fap-fap-fap-fap-fap. Moje poglądy stawiają mnie na marginesie „postępowego” społeczeństwa. Fap-fap-fap.
Ojciec Jan jest również kustoszem przechowywanej w sanktuarium chusty z wizerunkiem Chrystusa, „nie ludzką ręką uczynionym”. Okazuje się, że chusta budzi niepokój Biura do Walki z Fundamentalizmem, które chce ją przejąć, tak jak już zagarnęło wiele innych relikwij. Zakonnik za namową wspomnianego ojca Piotra postanawia wywieźć cudowną chustę do Afryki, gdzie obecnie bije serce Kościoła Rzymskiego. Ale jak?
— Ale jak? — wyszeptał ojciec Jan. Granice Zjednoczonej Europy były ściśle strzeżone. Tam, gdzie między nią a krajami rozwijającymi się nie było morza pobudowano mur z setkami noktowizorów, anten satelitarnych i wozów bojowych straży granicznej. (…) Ojciec Jan musiał całą drogę pokonać na pieszo. Samochody miały bowiem, ze względów bezpieczeństwa, zamontowane chipy, które pozwalały na błyskawiczne ich zlokalizowanie, a nawet zdalne wyłączenie silników. Lot samolotem także nie wchodził w grę, bowiem od lat na bramkach wejściowych zamontowano identyfikatory źrenicy oka, których nie dało się oszukać. Nie dało się oczywiście wyłącznie tym, którzy nie chcieli przechodzić skomplikowanych operacji i nie mieli wolnych kilku milionów euro. Ale gdyby nawet udało się jakoś wejść na lotnisko, to i tak nie na wiele by się to zdało. Opłata za podróż mogła być bowiem dokonana wyłącznie za pomocą karty, która także pozwalała na błyskawiczne odnalezienie uciekiniera.
Fap-fap-fap-fap-fap. Nadchodzi nowy totalitaryzm. Dostrzegam zagrożenie wcześniej niż inni. Taki ze mnie chwat. Fap-fap-fap.
Ojca Jana ściga wspomniane Biuro do Walki z Fundamentalizmem, gdzie indziej zwane Biurem Ochrony przed Fundamentalizmem, jeszcze gdzie indziej — Biurem do Spraw Walki z Fundamentalizmem. Jego funkcjonariusze, zgodnie z kanonami grafomanii, noszą dziwnie brzmiące nazwiska, klną, cedzą słowa, jeśli przerywają, to zawsze obcesowo itd. Główny przeciwnik ojca Jana nazywa się, hyhyhy, Hassan Obama. Szwarccharaktery trzymają kościół w ryzach dzięki szantażowaniu hierarchów niewygodnymi faktami z ich przeszłości:
Porucznik dostrzegł jego wahanie. Wyciągnął z kieszeni malutki komputerek. Na jego ekranie widać było młodziutkiego Kiliantchuka w czarnej koszuli z koloratką.
— Zrobić głośniej, czy ksiądz arcybiskup pamięta, co wówczas mówił? — zapytał.
Hierarcha zbladł. To było nagranie z seminarzystami sprzed trzydziestu lat. Miał wówczas wykład na temat bioetyki i tam nieopatrznie wyrwało mu się, że jeśli chodzi o liczby bezwzględne to aborcja pochłonęła więcej ofiar niż Holokaust. Następnego dnia był już u niego zaczynający służbę porucznik Strzelkowsky. — Taka ładna kariera zostanie przerwana. Takich ocen nie można wprowadzać do głów studentów teologii. To relatywizowanie dramatu Szoah, za który wy chrześcijanie ponosicie odpowiedzialność — zaczął. (…) Dobrze pamiętał, że dogadali się wówczas z porucznikiem. Nie było oczywiście mowy o współpracy. Po prostu spotykali się, co jakiś czas i rozmawiali. A młodziutki ksiądz od czasu do czasu pomagał normować stosunki między państwem a Kościołem. Nie robił oczywiście nic złego. Ot podsunął arcybiskupowi możliwe do zaakceptowania przez Biuro do Walki z Fundamentalizmem rozwiązanie jakiegoś problemu, albo odradził mianowanie „oszołoma” na proboszcza ważnej parafii. Ale zawsze robił to w zgodzie z własnym sumieniem. Jeśli nie był przekonany decydował inaczej. A porucznik, później kapitan i wreszcie major Strzelkowsky nigdy nie wracał do tego nagrania. Nie wrócił do niego również wtedy, gdy Kiliantchuk został arcybiskupem.
Fap-fap-fap-fap-fap. Widzę niewidzialne sznurki sterujące rzeczywistością. Fap-fap-fap.
Wiele osób owija swoje credo w przerażającą grafomanię i publikuje na blogach, myself included. Warto takie historie opisywać jedynie wtedy, kiedy spotkają się z owacją ze strony publiczności. Jak więc przyjęli pierwsze rozdziały powieści bywalcy portalu fronda.pl? Otóż przyjęli je entuzjastycznie:
Trochę mi to przypomina “Quo Vadis: Trzecie tysiąclecie”. A może powstanie jakaś powieść? :)
Mm nadzieję, że będzie ciąg dalszy. A książkę też chętnie kupię.
Świetne. Swoją drogą można kiedyś na podstawie tego nakręcić film ;)
Rewelacja. Orwell wysiada. Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg.
Lem polskiego katolicyzmu…
Ale przeczytałem… Jednym tchem… błyskawicznie… A gdy skończyłem powstało pytanie… Czemu tak mało…? Naprawdę ogromny szacunek dla P. Terlikowskiego. Dodatkowego klimatu dodaje fakt, że między linijkami tekstu widać rzeczywistość otaczającą nas zewsząd coraz ciaśniejszym pierścieniem nienawiści do wszystkiego co religijne a zwłaszcza co chrześcijańskie. Ktoś tu napisał, że kupi książkę gdy ta się ukaże, ja więc poproszę drugą :)
Redaktorze, to jest naprawdę nieziemski pomysł, proszę o następne odcinki, a książkę od razu kupię i jeszcze będę dawał wszystkim na urodziny.
Drugi Jean Raspail na naszych oczach rodzi się… Panie redaktorze, proszę o jeszcze. I niech pan nie myśli o przerwaniu, za daleko pan zabrnął :)
Gratuluję. Prawdziwe social-fiction — czyli logicznie oparte na trendach socjologicznych i do tego napisane świetnym językiem. Proszę o więcej.
Dobre,!puszczam linki do znajomych,! czekam na ciąg dalszy… a odcinki zaczynam kopiowac do worda.:) coby wydrukować i miec potem do poduszki(czy to legalne?)
Bo nie dobry fap jest ważny, ale dobre fap circle!
Fot. Lestat
Oj, najwyraźniej szykuje się większy przebój, niż “Dolina Nicości”, bo nie dość, że styl jest jakby lżejszy (a skądinąd wiem, że red. Terlikowski zna również takie figury, jak ironia, sarkazm, kpina i żart… w granicach wyznaczonych przez poważny światopogląd), to w dodatku całość odwołuje się do znacznie bardziej żywych lęków przed triumfem eurohomokomunizmu. Chociaż, jak tak czytam sobie od czasu do czas różnych skrajnych dziwaków, to sobie myślę, że oni bardziej o tym triumfie Zła marzą, niż się go boją, bo wtedy wreszcie mieliby szansę na prawdziwą martyrologię. Bo teraz, w tym Czyśćcu to można się co najwyżej wykreować na ofiarę internetowych szykan albo pójść na piętnastoosobową demonstrację.
Pozdrowienia od wiernego czytelnika,
A.
@Lem polskiego katolicyzmu
Jaka religia, taki Lem.
NB akurat dziś widziałem w księgarni przecenioną Dolinę nicości. 15 zeta, anyone?
asmoeth :
No raczej. Prawica=głupota+masochizm. Bez masochizmu zostaje samo dresiarstwo fizyczne i/lub mentalne
Serdeczne dzięki, bart, you made my day. Tylko jedno może mnie uczynić bardziej szczęśliwym: gdyby mianowicie z biegiem czasu się okazało, że powieść zawiera momenty. Jeśli będą, to z pewnością takie, że nawet “Dolina nicości” im nie będzie warta zawiązać rzemyka u sandałów (czy coś takiego).
Piekara i jego inkwizytor się chowają ;) Taka intryga, idę czytać dalej :D
dobra przeczytałem parę linijek – idę się napić przed kolejną porcją – czuję się przygnieciony wymiarem moralnym (nie bójmy się tego powiedzieć głośno) DZIEŁA…
Przykre to takie. Te lęki, strach przed światem. To naprawdę smutni ludzie, te księdze.
Do tego rasizm, antysemityzm i chyba wszystkie inne możliwe hasła z kategorii “Pojebstwa” w Wikipedii. No i to, co w tym najgorsze – to jest tak koszmarnie źle napisane! Trochę zmęczony jestem, ale przez właściwą treść notki szedłem bez problemu, podczas gdy wypociny Terlikowskiego musiałem czytać po kilka razy, żeby nadążyć.
grzesie2k :
Ja bym nie marudził, że to strach, ja bym raczej powiedział: świadomość, że tam jest zły świat i jajako ksiądz Terlikowski temu złu mam dać odpór tak mi dopomóż bug by moi słabsi bracia zostali obronieni a moje ego spuchło niczym zad Ziemkiewicza.
Raspail? Nie, nie, nie, nie, nie, nie. Jean Raspail może i ma poglądy podobne do tych, które prezentuje red. Terlikowski (a może nawet, jako zagorzały monarchista, jeszcze “bardziejsze”), tym niemniej słowem operuje świetnie i pisze znakomite pod względem stylu książki.
Ja tu widzę pewną obsesję. Na dokładkę “Kliniki pogodnej śmierci”, przymusowe aborcje i sterylizacje z przyczyn społecznych. Wow, cóż za porażający opis cywilizacji śmierci.
DZIEŁO to jest tak tragiczne, że aż śmieszne. Nie mogę się doczekać perypetii ojca Jana przedzierającego się przez Europę śmierci.
kiedyś na blogu MRW wspominałem że zacząłem jakiś czas temu skrzybać opowiadanie mające być pastiszem prawicowych lęków antycywilizacyjnośmierciowych, ale zaraz się okazało, że któryś ichni publicysta czy pisarz wymyślił coś równie pastiszowego, tyle że na serio. a teraz jeszcze to, moje pomysły do Tomkowych miały się tak, jak zakręcenie Ziemkiewicza do zakręcenia profesora Pająka :/
czescjacek :
podsumowując – jeżeli chcesz ośmieszyć lęki prawicowych oszołomów – nie trudź się, poczekaj – oni sami zrobią to najlepiej…
Skąd się u niego bierze ta kombinacja narcyzmu z perwersją? Skąd te fantazje o własnym spektakularnym męczeństwie? Zaczynam podejrzewać, że Katolicyzm w każdym bardziej aktywnym wydaniu to po prostu zaburzenie osobowości, nic innego. Żałosny pojeb.
bojakki :
no właśnie, ale trzeba zwrócić też uwagę, że ten dyskurs jest miejscami nieparodiowalny, tak jak nie da się sparodiować tekstów o lataniu ptaków dzięki wkładką magnetycznym ROMI
czescjacek :
ponieważ nie da się sparodiować parodii (albo raczej karykatury)…
bojakki :
A raczej: bo co za radość płynie z faktu, że ktoś zmyślił latające wkładki magnetyczne for teh lulz?
bart :
no ale w przypadku mniej ekstremalnych głupot to tak działa: dokładamy jeszcze 10 deko głupoty i mamy chichry.
bojakki :
no nie, moja zaduma bierze się z faktu, że to nie są parodie (rzekłbym, że konieczną cechą parodii jest intencjonalność). poza tym parodie też się da sparodiować, szczególnie jeśli głupie i wg stałego patternu.
zgadzam się co do tego że cechą parodii jest intencjonalność ale z drugiej strony jak wtedy to nazwać – strumieniem świadomości dla ubogich dżdżownic ?
bojakki :
myślą radykalnie transgresywną?
czescjacek :
Bart – mógłbyś zrobic sondę na ten temat może dojdziemy do jakiegos konsensu… (gupi dżołk)
Na Fanfiction.net go! Tam znajdzie odpowiednią niszę wśród innych nastolatek publikujących swoje fantazje o romansie z Draconem Malfoyem w pięknych okolicznościach dystopii. Komcie, które tam dostanie będą identyczne: “Next part plssss!!!”, “Awesome chappie”, “It’s awsum, wirte moar!!!!”
A on się będzie mógł krygować, że jak nie dostanie co najmniej pięciu komciów, to nie da next parta, o.
Musi sobie tylko, biedulek, wybrać odpowiedni fandom. Biblia już jest. :-)
Czy mi się wydaje, czy ktoś z szanownych czytelników poszedł trollować w komciach pod częścią drugą opowieści Terlikowskiego?
bartIja_Ijewna :Chciałbym taką fantazję w wykonaniu Natalii Julii Nowak!
eli.wurman :
No ale ta świadomość jest właśnie urojona. Bez marudzenia i bez bawienia się w psychologa, ja w autorze tekstu widzę cholernie przerażonego gościa. I zupełnie serio aż mi się go zrobiło żal.
Czy ktoś mógłby być tak dobry i zdefiniować “fap circle” bo google jakieś dziwne wyniki daje
O Chryste, faktycznie.
” Nie bardzo miałem ochotę wchodzić w deliberacje na temat niuansów, relacyj między stylem a ideologią, estetyką śmierci triumfalnej i podobnych historyj z typem, z którym korespondencja dotyczy rozliczeń księgowych, więc napisałem mu, że aż tak daleko bym się nie posunął, lubię się bawić postmodernistycznie symbolami. Pan się strasznie wzburzył, powiedział, że był za wiele razy w Oświęcimiu, że dla niego to nie jest zabawa, “.
Głupi kutas bez poczucia humoru. :)
grzesie2k :
Patrz, a ja mam inne przemyślenia. Mianowicie takie, że melodia tej prozy brzmi bardzo podobnie do tego, co uprawiają gimnazjaliści, spisując swoje illusions de grandeur, wynikające z bolesnego rozdźwięku między tym, co by chcieli, a tym, co mogą z racji wieku.
To cecha wspólna wielu wojujących katolików. Uważają, że są gnojeni, niszczeni, obrażani na każdym kroku, że zabiera im się ich prawa, że są obywatelami drugiej kategorii… Nie zmyślam, prawda? Ja na to “WTF?! Żyjemy w najbardziej katolickim kraju Europy, o którym można powiedzieć wiele, ale nie to, że dyskryminuje chrześcijan”. Ten rozdźwięk skłania mnie do sądu, że oni nie mówią o tym, że są źle traktowani, oni mówią o tym, że nie są traktowani superdobrze. Im należy się więcej niż mi, ponieważ są nosicielami nadrzędnej idei. Dlatego kiedy świat nie pada przed nimi na kolana, doznają boleści.
@ ffjghfhfhfyder:
Odrobina litości.
A Romana Bertowskiego czytali?
Jakieś 10 lat temu wyszły dwie/trzy szokujące książki. Ważniejsza to króciutka rzecz p.t. „Za błękitną kurtyną. Polski wywiad na tropie masonów” podpisana „Roman Bertowski” to coś w tym stylu, tylko jest to historia szpiegowska: polski wywiad bierze młodzieńca prosto z drzewa i wysyła go do zdegenerowanej Europy Zachodniej w celu określenia poziomu degeneracji, potem są strzelaniny, arena walk w Notre Dame, obóz dawców organów w Holandii, bohaterowi zwidują się łany polskich zbóż poprzetykane kapliczkami, w końcu bohater pokonuje trudności, wykrada tajne dane masonów na dyskietkę w kształcie długopisu (to mu przyznaję, przewidział pendrive’y), zapoznaje piękną blond Hiszpankę i w glorii wraca do domu.
Wieść gminna niesie że za pseudonimem „Roman Bertowski” kryje się sam Giertych Jr i podobno nawet jakiś konflikt w ich środowisku w związku z tą książką był.
Czytywaliśmy to sobie na głos po spożyciu napojów wyskokowych, urocze to jest.
A pan Stanisław Krajski odgrażał się, że napisze wielki cykl powieściowy o tym jak Radio Maryja zbawia świat zdegenerowanej przyszłości, wyszły tylko dwa tomy. To już jest tylko źle i nieporadnie napisane.
A! I jeszcze Barnim Regalica wydał pod tytułem „Bunt” zbiorek całkiem nieźle napisanych opowiadań skin-fiction (dwa albo trzy Maciek Parowski puścił kiedyś w „Nowej Fantastyce”) pisanych z podobnych pozycji ideowych, ale z większym sensem i talentem.
Podciągnąć też można „Gorsze światy” MIchalskiego i „Czerwone dywany, odmierzony krok” RAZ-a.
Tak, że pan Terlikowski nic oryginalnego nie robi. Te kawałki na Frondzie to jest coś jak RAZ w formie nieco słabszej od Regalicy.
@czescjacek *Doktora* Pająka
grzesie2k :
Ale to przerażenie jest też źródłem jego siły: gdyby zniknęło przerażenie przed światem – jaki byłby cel księdza Terlikowskiego? Stałby się jakimś nihilistycznym bezideowcem? Straciłby sens życia. O. I to jest naprawdę smutne.
A ja bym proponował puszczenie mema, który na pewno ich zajmie i przerazi, i potwierdzi wizję świata typu “szańce cywilizacji życia” (jakie ten tytuł bloga jest rozpaczliwy). Mem taki mianowicie: ponieważ prawdziwie patriotyczne, prawicowe, niepoprawne, niepokorne i pod prąd poglądy Unia uważa za szkodliwe, zostaną one uznane za jednostkę chorobową i będą przymusowo leczone. Taki dodatkowy oddział obok kliniki aborcyjnej i centrum eutanazji w Szpitalu Unii Europejskiej im. Iluminatów. Jak myślicie, zażre?
Pies tańcował z Terlikowskim, w kategorii grafomańskiej fantastyki kompensacyjnej najlepsza jest teraz niejaka Iwona Jarecka, która rzuciła już siódmy odcinek swojej sagi o mulierystkach. To jest opowieść o kobiecie, która wymyśliła coś znacznie lepszego od feminizmu, mianowicie mulieryzm. W związku z tym choć wszystkie uczciwe kobiety ją popierają, to feministki razem z lewicowymi mediami ją prześladują. W najnowszym odcinku saga doprowadzona jest do 2012. To opowieść pełna dramatycznych zwrotów akcji i akcji sensacyjnej. Zobaczcie, jak bohaterka sprytnie odbierając telefon z pogróżkami od feministek, jednocześnie wydobywa ich sekrety:
Gdy tak dumała, zapatrzona, może w wizję przyszłości zadzwonił telefon.
– Słucham?- zapytała, bo wyświetlacz pokazał numer zastrzeżony.
– To ty wypisujesz te brednie o feministkach w internecie? – zapytał napastliwy, nieprzyjemny głos kobiecy.
(…)
– szefowa mi nie kazała się z tobą rozgadywać, tylko cię ostrzec, że cię zniszczymy, gdy będziesz nam robić krecią robotę i podkopywać wątłą strukturę porozumienia 8…kurwa… nie ważne czego, masz zamknąć pysk, głupia babo!
– Porozumienie 8 marca?- roześmiała się nie intencjonalnie –ho, ho…
– Dobra, dobra, nie udawaj niewiniątka, wkurwiłaś pewnych ludzi, a jutro jest dla nas ważny dzień i nie chciałybyśmy by ktoś o tych twoich militarystkach wspominał. Rozumiemy się?
– Nie, nie rozumiemy się. – Odpowiedziała spokojnie – ja z wami walczę i nigdy nie przestanę, a MULIERYSTKI , nie żadne militarystki, są i będzie ich jeszcze więcej, bo wy zamiast kobiety integrować, zabawiacie się naszym kosztem. Choćby hasło, że chcecie edukacji seksualnej, nie ideologii i że chcecie całego życia! Tak mało jesteście jeszcze seksualnie niewyedukowane? Czy raczej chcecie tą edukacją uszczęśliwiać innych? Bo myślę, że innych i pobierać za to tantiemy.
(…)
Jeszcze chwilę patrzyła się na wyświetlacz komórki…zgasł, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech…-Porozumienie 8 marca, hm…
CDN…
wo :
Szambonurkowanie jednak powinno mieć jakieś BHP-owskie ograniczenia. Kobieta ma inteligencję doniczkową, a lektura tekstów typu:
grozi BSE albo znieczulicą, nie wiadomo, co gorsze.
Pomijając wymowę ideologiczną dzieła p. Terlikowskiego, to jednak mnie najbardziej urzekła warstwa zewnętrzna – wspomniana już przez Barta “melodia tej prozy”. Publicysta toczy nierówną walkę z językiem polskim (“pobudowano mur z setkami noktowizorów, anten satelitarnych i wozów bojowych (!) straży granicznej.”, “od lat na bramkach wejściowych zamontowano identyfikatory źrenicy oka.), próbując równocześnie tworzyć pełnokrwiste postacie w rodzaju “ojca Piotra, benedyktyna z rozwiązanego za tradycjonalizm konwentu”, żywe dialogi (“Nie obchodzi mnie, czy ksiądz arcybiskup się spodziewał czy nie, a odcięcie się od ojca Jana może sobie ksiądz arcybiskup w buty włożyć.”) czy frapującą fabułę z cudowną chustą w centrum. Efekty są niezamierzenie zabawne.
Zabawny jest również fakt, że pisarz Terlikowski w swoim dziele nie potrafi się w żaden sposób uwolnić od Terlikowskiego publicysty i Terlikowskiego ojca. Stąd jeśli pojawiają się przekleństwa, to są przykładnie cenzurowane przez same postacie (“Jak to, k…, nie ma? – major był wściekły.”, “A teraz sp… do roboty – dodał niespecjalnie regulaminowo.”) a jeśli pojawia się arcybiskup, to nikt się do niego nie zwróci inaczej niż “ksiądz arcybiskup” (np. groźny pracownik Biura ds. Walki z Fundamentalizmem: “Nie obchodzi mnie, czy ksiądz arcybiskup (!) się spodziewał czy nie, a odcięcie się od ojca Jana może sobie ksiądz arcybiskup (!!) w buty włożyć. Ja wiem, że niewiele macie ze sobą wspólnego, bo ten kretyn wierzy w to, co robi, a ksiądz arcybiskup (!!!) średnio. Ale ja chcę tylko, żeby ksiądz arcybiskup (!!!!) wydał oświadczenie ([…]”).
Ale dosyć narzekania – czekam z niecierpliwością na trzecią część powieści.
Talent!
Przecież to zwykły fanfik. Młody Tomeczek pisałby o tym, jak wraz z Tomkiem Wilmowskim chrzci Papuasów, dorosły pan doktor, ojciec trojga Tomasz – pisze o tym jak to by chciał cierpieć za wiarę, walczyć, zejść do podziemia etc.
dzejes :
Zgoda, ale żyjemy w kraju, w którym z Twoich podatków potem będzie zrobione słuchowisko na podstawie takiego fanfika, a może i telewizyjna superprodukcja – a koleś podpisujący za to honoraria będzie nie do ruszenia, bo WSZYSCY BRONIMY SKOWRONA CHWAŁA NAM I NASZYM KUMPLOM Z PIELGRZYMKI CHUJE PRECZ.
@ Alex:
Nie zapominajmy o “Psychonautce” Szydy. Nie pamiętam fabuły (była jakaś?), tylko wrażenie że koleś pochodzi z jakiegoś innego wszechświata.
Ależ ja się zgadzam w 124%. Dlatego gdy słyszę o tym jaka to Trójka stała się słuchalna za Skowrońskiego – to przypomina mi się plujący do mikrofomu Wildstein. Nawet nie sam fakt czytania jego gniota na antenie, ale to, że czytał to facet z tak fatalną wymową. I to jest dla mnie największa bezczelność – nie dość, że jumają kasę, to jeszcze ją do worków po ziemniakach pakują.
A uwaga o fanfiku była komentarzem do dyskusji “co powoduje księdzem Tomaszem”.
dzejes :
No dobra, a co powoduje autorem fanfików, bo to nie moja nisza?
dzejes :
Byłoby dobrze, gdybyś cytował fragmenty dyskusji, do których się odnosisz!
bart :
W znakomitej większości przypadków seksualne pożądanie do bohatera/bohaterki narracji, wobec której autor/autorka fanfika jest fanem (Agentka Scully, Frodo, Snape, Luke Skywalker etc.).
bart :
Są tańsze i względnie bezpieczniejsze, niż dragi?
WO :
OK!
bart :
miesięzdaje, że chęć Tworzenia, połączona z nieumiejętnością wymyślenia czegoś ładnego i własnego. więc łatwiej budować z klocków, które ktoś już wymyślił.
wo :
A ponieważ uznajemy, że ojciec Jan jest alter ego autora, to moje słowa o onanizmie do lustra są uzasadnione?
A jak ojciec Jan to nie Terlikowski, tylko jakiś jego waleczny idol z prawicy? Dalej się nie zapuszczam.
dr Sugraňes :
Do arcy/biskupa to księże ekscelencjo, prawda? Może Terlikowski trolluje, przecież na serio by takiego błędu nie popełnił… Albo właśnie się uwolnił od T. publicysty i szybuje… szybuje…
urbane.abuse :
ta, zaraz w krzaki wleci.
urbane.abuse :
On nie, ale Hassan Obama jak najbardziej!
@Do arcy/biskupa to księże ekscelencjo, prawda?
A bardzo się obrażają za “proszę pana”?
mrw :
Unia zabroniła!
mrw :
No oni mają jakieś takie, że to oznaka braku szacunku.
@ urbane:
Można pewnie “księże ekscelencjo” i “księże arcybiskupie”, a nie wykluczam nawet “waszej przewielebności” czy “najczcigodniejszej eminencji”. Niemniej jednak funkcjonariusz straszliwego Biura ds. Walki z Fundamentalizmem czterokrotnie (w trzech sąsiadujących ze sobą zdaniach!) powtarzający któreś z tych określeń wychodzi na pospolitego bęcwała o skłonnościach lizusowskich.
eli.wurman :
Takie emo?
mrw :
mnie się podoba, że nie przewiduje się opcji, że niewierzący spotyka księdza i mówi coś na powitanie.
czescjacek :
Bo niewierzący to może być murzyn z buszu, który jeszcze nie poznał Bozi bo nie dotarli tam misjonarze. A Ty, spedalony lewaku, jesteś po prostu kawał chuja, bo bozię odrzucasz i do tego cham, bo nie chcesz uznać że biskup jest jej przedstawicielem tu na ziemi i mu się – jak psu micha – należy szacunek.
A w’ogle to ta cała historyjka księdza Terlikowskiego nadaje się na moda do halflajfa.
eli.wurman :
…i co by ci zaszkodziło, gdybyś to “szczęść Boże” powiedział, przecież paszczy by ci nie wypaliło, przestań dyskryminować katolików.
na wieki wieków amen!
tak mi się kołacze niejasno, że gdzieś to słyszałem, ale nie pamiętam, na jaką to okazję zawołanie
pogrzeb? niech spoczywa na wieki wieków amen? ślub, chrzciny?
co do Skowrońskiego, to myślę, że ta cała paka pęka po prostu z dumy, że oto jeden z naszych nie spierdolił czegoś doszczętnie
otaki :
A potem nie było czasem: W góóó-óó-óree-ę see-eercaaa? Jak se znajdę dobre towarzycho to chyba sobie zrobię wycieczkę na niedzielną mszę.
I apeluję do tych co umiom: Operacja Chusta jako mod do HL!!!!!1111onenen111onon1!!jedenjeden
“Na pieszo”?
Nie ludzką ręką uczyniony?
bart :
Broniłbym: nieludzka czyli odhumanizowana, lewacka, odarta z moralności itd. Nie ludzką – czyli nie człowieczą, czyli boską.
sanciasancia :
Krakowisizm?
Przepraszam, “nie ręką ludzką uczyniony”. Tak się naprawdę mówi?
Przepraszam, “nie ręką ludzką uczyniony”. Tak się naprawdę mówi? As in “chusta z wizerunkiem Chrystusa, nie ręką ludzką uczynionym”?
czescjacek :
No ja pamiętam jedno kazanie jak jakaś sekretarka księdzu powiedziała dzień dobry i się obraził jak Grzędowicz na dziennikarkę.
bart :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Acheiropoietos
@nie ręką ludzką uczyniony
http://mrw.blox.pl/2009/03/Acheiropoietos.html
@ czescjacek:
No dobrze, dobrze, ale dla mnie to cały czas brzmi, jakby to jakiś ksiądz powiedział, a nie nowoczesny narrator futurystycznej powieści.
Alex :
Z tego gatunku “polecam” jeszcze “Requiem dla Europy” Pawła Kempczyńskiego.
bart :
No bo mówi ksiądz terlikowski – wprawdzie wejrzał w przyszłość, ale nie zgreptował języka.
bart :
no co ty, przecież to obiektywny opis rzeczywistości.
@czescjacek:
Obiektywny opis futurystycznej rzeczywistości.
Z komcia na Frądzi: “Ale wierzę też – jak to napisła jeden z Frondowiczów – że p. Tomasz nie ma charyzmatu widzenia przyszłości.”
bart :
pewnie agent Michnika
Przeczytawszy pierwsze dwa odcinki „Operacji Chusta”, trudno nie spoglądać na część trzecią inaczej, jak z ogromną niecierpliwością. Terlikowski nie tylko stworzył arcydzieło, ale i doskonale poradził sobie z wyzwaniem, jakim jest zręczne przedłużenie wątków doskonałego pierwszego odcinka. W kolejnej części zmienił ton opowieści, przeniósł ciężar z akcji na psychologię postaci i dogłębnie wyeksploatował motywy i aspiracje bohaterów, rozgrywki między nimi i relacje ich łączące. Co będzie dalej?
@ mrw:
Nasi.
mrw :
Przymusowa kastrakcja nieprawomyślnych?
mrw :
A bardzo się obrażają za “proszę pana”?
No, spora draka z tego może być.
http://czytelnia.pwn.pl/o_panach_i_paniach/
W czerwcu 1999 r. na pierwszych stronach wszystkich gazet znalazło się słowo pan użyte przez rabina Menachema Joskowicza wobec papieża.
…..
Neutralną światopoglądowo formą zwracania się do papieża jest w języku polskim Wasza Świątobliwość.
To zdanie napisał dr hab. Marek Łaziński Uniwersytet Warszawski; Wydział Polonistyki; Instytut Języka Polskiego
RobertP :
KURWACOOOOO?!
RobertP :
miał rację, przecież tak jest. tak jak neutralnie do monarchy się zwraca “Wasza Wysokość”.
——
znaczy się jasne, że pojęcie “neutralności światopoglądowej” w tej wypowiedzi spektakularnie pokazuje swoją nieadekwatność; ale to trochę inna sprawa.
bart :
Całe szczęście. IMHO łatwiej sprzedać literacką fikcję autorstwa współczującego i zatroskanego obserwatora rzeczywistości, niż jakieś proroctwo o końcu świata, jaki znamy. Wprawdzie służby specjalne nie będą tworzyć specjalnych oddziałów kobiecych złożonych z feministek, ale – mrug mrug – pamiętajcie o równi pochyłej.
eli.wurman :
No bo nieneutralną jest “Nasza Świątobliwość” :-P
Przecież świąto- lub nieświątobliwość jest kategorią wewnętrzną katolicyzmu (nawet nie chrześcijaństwa), więc jeśli nie chcesz mówić “proszę pana” to co Ci szkodzi poświątobliwić, to coś takiego jakbyś powiedział “panie majorze”.
Do mnie nikt nie mówił nigdy panie inżynierze, panie magistrze czy panie redaktorze, więc niech spadają.
mrw :
pszaw. ale wiesz, że formy językowe bywają arbitralne?
mrw :
bo to wszystko przy założeniu, że wogle chciało by Ci się gadać z jakimś tam papieżem, pfff
@pszaw. ale wiesz, że formy językowe bywają arbitralne?
No to przecież arbitralnie mówię, żeby spadali.
@bo to wszystko przy założeniu, że wogle chciało by Ci się gadać z jakimś tam papieżem, pfff
Z papieżem to jak równy z równym.
Ach Terlikowski, Terlikowski. Czyje to było: “Artificial Intelligence Acting Stupid”?
Ja próbując przemawiać do Terlikowskiego w komentarni jego rzepowego blogu odniosłem wrażenie, że proroctwo Marvina Minskyego z 1967 roku (Within a generation … the problem of creating ‘artificial intelligence’ will substantially be solved) spełniło się. Połowicznie, co prawda ale zawsze. “Artificial” się udało. Reszta jeszcze kuleje ale nie porzucajmy nadzieji. Przypomniałem sobie jednak, że zgodnie z twierdzeniem Goedla, pewnych granic przeskoczyć nie można i zaniechałem prób dalszego kontaktu z maszyną do pisania wyposażoną przez jakichś żartownisiów w stanowisko rednacza.
Recenzję przczytałem z kolosalną przyjemnością. Potwierdza ona moje najgorsze obawy a nawet niektóre uprzedzenia, a to już w tych ciężkich czasach jest powód do radości.
mrw :
a to ok, myślałem że żądasz, aby “Wasza Świątobliwość” natychmiast przestało być standardową formą dopapieską.
@świątobliwość:
Zresztą.
@a to ok, myślałem że żądasz, aby “Wasza Świątobliwość” natychmiast przestało być standardową formą dopapieską.
Ja w ogóle jestem miłośnikiem bezformy, tj. jak mi Benek v.16 zablokuje wejście do kibla to nie powiem (niegrzecznie!) “przesuń się pan”, tylko “proszę się przesunąć”.
dr hab. Marek Łaziński :
Protokolarną formą, raczej. Podobnie do księdza, protokolarnie można per “księże, czy uważa ksiądz…”, a w życiu – per pan.
Ten drhab jakiś cienki.
Nic już nie jest ani piękne, ani mądre, ani czyste :(
nameste :
w życiu to do swojego partnera można mówić cipko, chujku albo głupolku, ale trudno twierdzić, że to będzie jakoś szczególnie neutralnie.
@czescjacek:
Nie kumam. Stwierdziłem, że w życiu (czyli na co dzień, nieprotokolarnie) można do księdza mówić per pan; pod “życie” jest link do przykładu (skądinąd rzadkiego w polskich mediach). A Twój komentarz dotyczy czego?
@ nameste:
a w sumie to racja, niepotrzebnie się czepłem, językowe emo mi się włączyło :)
dr Sugraňes :
Terlikowski wydaje się organicznie niezdolny do wyobrażenia sobie procesu myślowego kogokolwiek, kto nie jest nim samym (nawet w celu polemizowania z tymże obcym stylem myślenia). Ta niezdolność jest uderzająca również w jego publicystyce.
Z prawicowego social fiction z zagrożeniami, to chyba jeszcze “Przenajświętsza Rzeczpospolita” Piekary była, amirite?
A w ogóle notka plus fanfik plus dyskusja w komciach prima sort. Godzina w pracy zleciała jak z pejczyka strzelił. Bonus +10 dla Barta za SexyLosers, nie wiedziałem że ktoś to jeszcze poza mną pamięta.
Co do czescjacka, to jajako pisacz też miałem kiedys motyw, żeby spłodzić prawicową powieść grozy w klimacie twórczości Al-Terliqawiego jako taki metatrolling, ale po poczytaniu jednej czy drugiej próbki twórczości z tamtej strony rzeczywistości stwierdziłem, że nie mam szans im dorównać i pomysł upadł.
Eli Wurman za pomysł moda do HL2 traci w moich oczach punkty ujemne za bycie fanbojem makowym. Gdybym miał trochę wolnego albo studenta-praktykanta w firmie, to miałbyś swojego moda człowieku man.
bart :
Nooooooo, kurde, pewnie, że nasi, nie zauważyłem, że Grześ już zrobił. Nie znasz mema, zią? http://mrw.blox.pl/2009/03/Lets-take-a-look-into-THE-FUTURE.html
@ mrw:
Goddamn, znałem tamtego z głośnym wypowiadaniem swego zdania, ten mi umknął.
@SexyLosers, nie wiedziałem że ktoś to jeszcze poza mną pamięta.
Like, każdy?