Tomasz Terlikowski pisze powieść futurystyczną w odcinkach!
Za natchnienie i przypomnienie określenia „fap circle” dziękuję eli.wurmanowi. Z omawianym poniżej dziełem można zapoznać się na blogu Tomasza Terlikowskiego prowadzonym na portalu fronda.pl: część 1, część 2. W dniu dzisiejszym nie można jeszcze stwierdzić, czy będzie to powieść, czy krótsza forma; miejmy nadzieję, że autor dopisze dalszy ciąg.
Słowo „powieść” użyte w tytule może mylić. To nie twórczość literacka, to onanizowanie się do lustra.
I na tym w zasadzie mógłbym zakończyć recenzję nowego dzieła mojego ulubionego „doktora filozofii, publicysty, autora książek, a przede wszystkim ojca trójki dzieci (na razie)”. Poćwiczmy jednak razem ten mentalny obraz, a już nigdy nie spojrzycie na Tomka tak samo. Śmiało, wyobraźcie go sobie, jak stoi przed lustrem i pręży muskuł. Uważacie, że przeginam? Dajcie mi szansę i przeczytajcie tekst do końca, będzie dużo nieudolnie skonstruowanych zdań, prawicowej interpunkcji, będą identyfikatory źrenicy oka, małe komputerki i prawi księża walczący z reżimem.
Prawicowcy najwyraźniej lubią wyobrażać sobie, że samo wyznawanie prawicowych poglądów czyni z nich wojowników kroczących ścieżką najeżoną niebezpieczeństwami. Spójrzcie chociażby na te wszystkie tytuły i podpisy, Misja Specjalna, Tematy Niebezpieczne, Tymczasowy (Jeszcze Jestem), Niepoprawni.pl, Przeciw Poganom, Kulturowy Rębajło… Widać, że lubią dramatyzm. Oczywiście nie przejawia się to tylko w tytułach, widzieliśmy już wielokrotnie, jak jakieś nieszkodliwe, niewiążące zapisy poczynione w jakichś brukselskich czy szkockich broszurkach wywołują wśród polskich blogerów histeryczne reakcje i pokrzykiwanie o zamachach na wolność, atakach na tradycję czy innych przerażających zakusach czynionych na niezbywalne prawa Polaka-katolika.
Gdy prawicowi blogerzy w realu wychodzą w zbrojach ze swych siedlisk, świat wita ich cykaniem świerszczy, śpiewem niewielkich ptaszków i ogólną obojętnością na ich bohaterskie ryzykowanie życiem. Realne zagrożenie jakoś nie chce się pojawić, a największa przykrość, która ich może spotkać, to ewentualna utrata zleceniodawcy, zniechęconego faszystowskim avatarem w Skypie. Słowem, ich wizja wrogiego otoczenia i zniewolenia jakoś nie może się spełnić. Z takiego dysonansu poznawczego powstaje futurystyczna pieśń znana każdemu nurkującemu w odmętach prawicowej blogosfery: cios zostanie zadany już niebawem, jutro, wróg już tu jest, tylko jeszcze nie uderzył, niebezpieczeństwo zakrada się powoli, tylnymi drzwiami wprowadza się. Groźba, nigdy skutek.
Doskonałym medium dla takich wieszczów zbliżającej się Apokalipsy jest science fiction. Mogą sobie wyznaczyć jeden punkt określający to, co (ich zdaniem) było wczoraj, potem drugi punkt określający to, co (ich zdaniem) dzieje się dziś, a potem narysować wedle tych punktów linię prostą wiodącą w dół, ku totalnemu upadkowi ludzkości. Posługując się takim wykresem, można tworzyć ponury obraz przyszłości:
A u kresu będzie świat, w którym wygodnie i z pieniędzy podatników będzie się można pozbyć dziadka, który zabiera miejsce i do tego choruje; żony, która zapadła na depresję (w Holandii już teraz całkiem poważnie rozważa się możliwość wprowadzanie prawa dopuszczającego również zabijanie osób chorych psychicznie czy niezdolnych do wyrażenia własnej woli); czy dziecka, które cierpi na rzadką lecz nie śmiertelną chorobę genetyczną. Wszystko oczywiście w imię praw chorego i jego rodziny, a także godności człowieka, którą rzekomo ma naruszać fakt jego cierpienie czy bólu. I choć zaraz usłyszę, że przesadzam, to niestety doświadczenie historycne jest po mojej stronie.
Spokojnie, to jeszcze nie literatura piękna, to na razie „normalny” wpis Tomasza Terlikowskiego zamieszczony w salonie24. Kiedy takie słowa pisze felietonista, ciąży na nim minimalny choćby obowiązek uzasadnienia swych hipotez, stąd słowa o „doświadczeniu historycnym”. Jednak jeśli ów felietonista pozwoli sobie popuścić wodze w rejonach s-f, wówczas może już pisać, co mu tylko ślina na język przyniesie.
I tu chyba już możemy się przenieść do przerażającej przyszłości opisanej w powieści „Operacja Chusta”. Bohaterem narracji jest ojciec Jan, kapucyn przywiązany do swojego spranego brązowego habitu, kłującego w oczy postępową hierarchię noszącą czarne sportowe t-shirty i bordowe biskupie marynarki. Ojciec Jan opiekuje się tzw. wykluczonymi:
Od kilku lat zajmował się wykluczonymi z systemu opieki społecznej. Zbierał dla nich datki, pomagał im znaleźć lekarzy, którzy nie wymuszali przyjmowania środków leczniczych pochodzących z nieetycznych źródeł i nie denuncjujących tych, którzy odmawiali sterylizacji lub aborcji z przyczyn socjalnych. (…)
Zmierzał na Pragę. Tam w starych, opuszczonych domach, bez Internetu, błyskawicznych połączeń, od lat mieszkali „wykluczeni”, ci którzy z własnej woli, nie przyjmując pomocy oferowanej przez państwo zdecydowali się na urodzenie upośledzonych dzieci, nie poddali się kuracjom „cudownymi komórkami macierzystymi” albo uciekając z kursów reedukacji antyhomofobicznej, postawili się poza nawiasem nowoczesnego społeczeństwa. W jednym z takich domów mieszkał ojciec Piotr, benedyktyn z rozwiązanego za tradycjonalizm konwentu.
Fap-fap-fap-fap-fap. Moje poglądy stawiają mnie na marginesie „postępowego” społeczeństwa. Fap-fap-fap.
Ojciec Jan jest również kustoszem przechowywanej w sanktuarium chusty z wizerunkiem Chrystusa, „nie ludzką ręką uczynionym”. Okazuje się, że chusta budzi niepokój Biura do Walki z Fundamentalizmem, które chce ją przejąć, tak jak już zagarnęło wiele innych relikwij. Zakonnik za namową wspomnianego ojca Piotra postanawia wywieźć cudowną chustę do Afryki, gdzie obecnie bije serce Kościoła Rzymskiego. Ale jak?
— Ale jak? — wyszeptał ojciec Jan. Granice Zjednoczonej Europy były ściśle strzeżone. Tam, gdzie między nią a krajami rozwijającymi się nie było morza pobudowano mur z setkami noktowizorów, anten satelitarnych i wozów bojowych straży granicznej. (…) Ojciec Jan musiał całą drogę pokonać na pieszo. Samochody miały bowiem, ze względów bezpieczeństwa, zamontowane chipy, które pozwalały na błyskawiczne ich zlokalizowanie, a nawet zdalne wyłączenie silników. Lot samolotem także nie wchodził w grę, bowiem od lat na bramkach wejściowych zamontowano identyfikatory źrenicy oka, których nie dało się oszukać. Nie dało się oczywiście wyłącznie tym, którzy nie chcieli przechodzić skomplikowanych operacji i nie mieli wolnych kilku milionów euro. Ale gdyby nawet udało się jakoś wejść na lotnisko, to i tak nie na wiele by się to zdało. Opłata za podróż mogła być bowiem dokonana wyłącznie za pomocą karty, która także pozwalała na błyskawiczne odnalezienie uciekiniera.
Fap-fap-fap-fap-fap. Nadchodzi nowy totalitaryzm. Dostrzegam zagrożenie wcześniej niż inni. Taki ze mnie chwat. Fap-fap-fap.
Ojca Jana ściga wspomniane Biuro do Walki z Fundamentalizmem, gdzie indziej zwane Biurem Ochrony przed Fundamentalizmem, jeszcze gdzie indziej — Biurem do Spraw Walki z Fundamentalizmem. Jego funkcjonariusze, zgodnie z kanonami grafomanii, noszą dziwnie brzmiące nazwiska, klną, cedzą słowa, jeśli przerywają, to zawsze obcesowo itd. Główny przeciwnik ojca Jana nazywa się, hyhyhy, Hassan Obama. Szwarccharaktery trzymają kościół w ryzach dzięki szantażowaniu hierarchów niewygodnymi faktami z ich przeszłości:
Porucznik dostrzegł jego wahanie. Wyciągnął z kieszeni malutki komputerek. Na jego ekranie widać było młodziutkiego Kiliantchuka w czarnej koszuli z koloratką.
— Zrobić głośniej, czy ksiądz arcybiskup pamięta, co wówczas mówił? — zapytał.
Hierarcha zbladł. To było nagranie z seminarzystami sprzed trzydziestu lat. Miał wówczas wykład na temat bioetyki i tam nieopatrznie wyrwało mu się, że jeśli chodzi o liczby bezwzględne to aborcja pochłonęła więcej ofiar niż Holokaust. Następnego dnia był już u niego zaczynający służbę porucznik Strzelkowsky. — Taka ładna kariera zostanie przerwana. Takich ocen nie można wprowadzać do głów studentów teologii. To relatywizowanie dramatu Szoah, za który wy chrześcijanie ponosicie odpowiedzialność — zaczął. (…) Dobrze pamiętał, że dogadali się wówczas z porucznikiem. Nie było oczywiście mowy o współpracy. Po prostu spotykali się, co jakiś czas i rozmawiali. A młodziutki ksiądz od czasu do czasu pomagał normować stosunki między państwem a Kościołem. Nie robił oczywiście nic złego. Ot podsunął arcybiskupowi możliwe do zaakceptowania przez Biuro do Walki z Fundamentalizmem rozwiązanie jakiegoś problemu, albo odradził mianowanie „oszołoma” na proboszcza ważnej parafii. Ale zawsze robił to w zgodzie z własnym sumieniem. Jeśli nie był przekonany decydował inaczej. A porucznik, później kapitan i wreszcie major Strzelkowsky nigdy nie wracał do tego nagrania. Nie wrócił do niego również wtedy, gdy Kiliantchuk został arcybiskupem.
Fap-fap-fap-fap-fap. Widzę niewidzialne sznurki sterujące rzeczywistością. Fap-fap-fap.
Wiele osób owija swoje credo w przerażającą grafomanię i publikuje na blogach, myself included. Warto takie historie opisywać jedynie wtedy, kiedy spotkają się z owacją ze strony publiczności. Jak więc przyjęli pierwsze rozdziały powieści bywalcy portalu fronda.pl? Otóż przyjęli je entuzjastycznie:
Trochę mi to przypomina “Quo Vadis: Trzecie tysiąclecie”. A może powstanie jakaś powieść? :)
Mm nadzieję, że będzie ciąg dalszy. A książkę też chętnie kupię.
Świetne. Swoją drogą można kiedyś na podstawie tego nakręcić film ;)
Rewelacja. Orwell wysiada. Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg.
Lem polskiego katolicyzmu…
Ale przeczytałem… Jednym tchem… błyskawicznie… A gdy skończyłem powstało pytanie… Czemu tak mało…? Naprawdę ogromny szacunek dla P. Terlikowskiego. Dodatkowego klimatu dodaje fakt, że między linijkami tekstu widać rzeczywistość otaczającą nas zewsząd coraz ciaśniejszym pierścieniem nienawiści do wszystkiego co religijne a zwłaszcza co chrześcijańskie. Ktoś tu napisał, że kupi książkę gdy ta się ukaże, ja więc poproszę drugą :)
Redaktorze, to jest naprawdę nieziemski pomysł, proszę o następne odcinki, a książkę od razu kupię i jeszcze będę dawał wszystkim na urodziny.
Drugi Jean Raspail na naszych oczach rodzi się… Panie redaktorze, proszę o jeszcze. I niech pan nie myśli o przerwaniu, za daleko pan zabrnął :)
Gratuluję. Prawdziwe social-fiction — czyli logicznie oparte na trendach socjologicznych i do tego napisane świetnym językiem. Proszę o więcej.
Dobre,!puszczam linki do znajomych,! czekam na ciąg dalszy… a odcinki zaczynam kopiowac do worda.:) coby wydrukować i miec potem do poduszki(czy to legalne?)
Bo nie dobry fap jest ważny, ale dobre fap circle!
Fot. Lestat
bart :
Myślałem, co by cię poprosić, żebyś narysował nam te nasze rewersy polskiego euro… Zwłaszcza ten z Matką Boską jedzącą kremówkę…
Mniamniam? http://img25.imageshack.us/img25/9331/24979087.jpg
Tak z innej beczki, ale ontopicznie, to melancholia prozy Terlikowskiego może wynikać z prostego powodu – całe to towarzycho czeka na potężnego kopa w dupę, które dostanie od nowego właściciela Rzeczpospolitej. Będzie nim najprawdopodobniej obecny wydawca Superexpressu. Szanse, że będzie mu się chciało finansować prawicowych darmozjadów są raczej niewielkie, będzie stawiać na rozwój tego, co utrzymuje tę gazetę. O pracę nie muszą się obawiać goście od tekstów typu “nowe zasady rozliczania spółek komandytowych”, ale na miejscu Terlikowskiego jakiegoś większego kredytu bym teraz nie brał.
@WO
Ale może też być tak, że gość wywali właśnie koleżków od “zasad rozliczania spółek” i będzie miał już dwie bulwarówki. Zamiast rekina w Wiśle będzie, że Bruksela Wisłę pije.
@ wo:
Z drugiej strony Axel Springer wycofał się z wyścigu, więc Cezaremu już pod dupą nie płonie.
Śledziu :
Yay!
Śledziu :
Trudno sobie wyobrazić lepszą wiadomość dla nas, ale aż takim optymistą tu nie jestem. Intencją Benbenka jest poszerzenie swojego imperium medialnego o medium, które czytają bardziej dziani klienci. Nowego modelu SUVa raczej w Superaku nikt reklamować nie będzie, na falach Radia Eska też chyba niespecjalnie. Ale na łamach dziennika dla biznesmenów reklama typu odlicz – se – VAT – kratką jest już jak najbardziej na miejscu, poza tym zapełniając tę demografię można wreszcie sensownie planować kampanie reklamowe mające walić po wszystkich zakresach. Rzepa jako Superexpress-Bis nic mu nie daje.
wo :
Jasne, ale pomarzyć można. Dobry humor od rana zawsze w cenie.
bart :
Przypuszczam, że on z Krasowskim i tak ma zagwarantowany złoty spadochron, więc nigdy mu nie płonęło. Obie prawicowe gazety zaś będą kontynuować napierdzielanie się krucyfiksami po pustych łbach, a to przepiękna muzyka dla uszu lewicowo liberalnego relatywisty moralnego.
Śledziu :
Jeżeli Murator faktycznie przymierza się do kupna Rzepy, to biję każdy zakład, że nie przerobią jej na drugiego tabloida. Raczej pójdą w stronę magazynu Murator i okolic, postawią na eksperckość, fachowość i profeskę. I jak im nie zabraknie kasy i cierpliwości, to za jakiś czas dokoła Rzepy zbudują taki konglomerat, jaki pobudowali dokoła swojego sztandarowego tytułu.
Mam też nadzieję, że po zakupie, na dzień dobry zrobią duże badanie recepcji Rzepy, obejrzą dokładnie page-traffic w najatrakcyjniejszych grupach i jak się okaże, że pucybulistyczne bździny czyta 40% badanych, to posuną całe to towarzystwo tak, że trzask pękających odbytów usłyszy cała Warszawa.
Zresztą ostatnie ruchy zakupowe Muratora (SE, M jak Mieszkanie) i to, co się po zakupie działo (nowy pomysł na tytuł i konsekwentne jego wdrażanie) pozwala mi żywić nadzieję, że obecny skład Rzepy niedługo będzie mógł publikować wyłącznie w Psychiatryku. Czego im z całego serca życzę.
Edyta mówi, że Wojtek napisał dokładnie to samo, co ja miałem na myśli ale był prędszy. A ja tak się napracowałem nad pierwszym od tygodnia merytorycznym komciem, że go zostawię chociaż wtórny on.
@ bart:
Już piszę zupełnie większymi literkami: UST = Unresolved Sexual Tension. Bardzo nośny element napędowy dużej części opowiadań, czy to w oryginalnych, czy zerżniętych od kogoś wszechświatach. Często symuluje fabułę. ;->
@secesja kościoła i że dialog to nie katolicyzm
Mea culpa, nie doceniłem geniuszu pióra Potrójnego Ojca – tak łatwo mnie zwiódł i oszukał! I to już na samym początku!
A wczytując się dalej, to ciekawym, czy zauważa On komizm Jego ciąglego ojcowania jana*. Ojciec Jan zacsinął dłoń. W życiu – odparł Ojciec Jan. W powietrzu wisiało coś, co Ojciec Jan natychmiast zauważył. Wielki krucyfiks na łańcuchach rzucił się w oczy Ojcowi Janowi.
Wiem oczywiście, że nie, i dopiero trzeba zamienić ‘ojca’ na inne słowo, jak na przykład stary dobry szewc (co uszył buty), żeby tacy Filozofowie to zobaczyli. Szewc Jan spojrzał za siebie zaniepokojony. Szewc Jan miał świadomość, że jest obserwowany. Kto tam? – spytał Szewc Jan.
Ale czego w sumie oczekiwać po wspomnianym już ksiądz-biskupowaniu.
Hm, a może to imię Jana, ten Ojciec? Jak Farmer Jan?
* muszę rozprowadzić tego mema wśród 13latków – ojcowanie jana. Filozof byłby chyba dumny.
jest trzecia, długo oczekiwana, część terlipotworka(-;
http://fronda.pl/tomasz-terlikowski/blog/operacja_chusta_3
w tej części dowiadujemy się, że stary janka przekwalifikował się ginekologa, na onkologa. hop siup z cipy do płuc. a nawet, że nie Darwin wymyślił ewolucje. jest wesoło.
Multikulturaryzm… Trudne słowo…
Są momenty… Prawie…
‘I to nawet, gdyby założyć, że i zakonnik rzeczywiście, by takiego pożegnania chciał.’
co za potworna polszczyzna. ale co sie dziwic, w czasach gdy ‘Szpital przejęła gmina muzułmańska. Ta sama, która kupiła od diecezji katedrę św. Floriana i przebudowała ją na główny warszawski meczet’ jezyk polski i w szkolach byl pewnie rugowany.
bart :
Kurczę, może oni wszyscy z jednej parafii (tfu, sekty), Romuald, Bogusława i Mojżesz?
Ja się nie odważę guglać, bo te nieruchome głowy, głosy wyprawny z emocji i interpunkcji jak z syntezatora, oraz zawartość merytoryczna mnie cokolwiek przerażają. Kto wie co by mi się otworzyło w przeglądarce?
Wow, pana Garło zabili bezczynnością za mówienie o alternatywach ewolucji Dawkinsa. Co za zezwierzęcone zwierzęta. Miłe za to jest to, że ojciec Jan unika dwuznacznych sytuacji a taką znajduje spotkanie z kobietą wieczorem. W jej mieszkaniu. Czekam na ciąg dalszy.
Edyta mówi, że to niezły pomysł jest – może byś Bart objął Operację Chusta patronatem medialnym?
Barts :
Nieważne, co by ci się otworzyło. Ważne, co by się później nie zamknęło.
Bez kitu, rozumiem “multikurturaryzm”, czy nawet “odmowę wykonywania zawodu lekarza”, ale dlaczego główny bohater idzie do Afryki przez Zielonkę i Wołomin?
Czy ktoś poczytał komentarze pod Dziełem? Jeden z nich zarzuca Autorowi lewactwo i podstępne szerzenie herezji…
Nasz ci on, lewak Terlikowski!
Taa, a Hassan Obama tłumaczyć się musi swoim protegowanym, a nie protektorom. Doktor filozofii to języka polskiego już nie musi znać?
Przyznaję, że czytam z dużym zainteresowaniem. Coraz mroczniejsze klimaty TT uskutecznia ;-)
Przekleństwo, zostałem zdemaskowany! Ktoś podlinkował ten tekst pod trzecią częścią. Jeśli nasze krytyczne wypowiedzi spłoszą red. Terlikowskiego, to chyba się potnę!
@ bart:
Ale pod spodem chwalą Twoje zdjęcia:
Uprzejmie donoszę, że Mistrz rozwija afrykańską myśl: http://fakt-opinie.salon24.pl/394365.html Nadal jednak nie wiemy, czemu do tej Afryki przez Wołomin i Zielonkę…
Właśnie ukazała się czwarta odsłona. Na zaostrzenie apetytu, cytat:
“Wzrost, zgrabny biust ukryty pod świetnie skrojoną bluzką, gęste długie włosy i pokorne migdałowe spojrzenie czyniły z niej wymarzony obiekt każdego mężczyzny”.
Och!
doktur :
Fap fap, fap fap.
To wydarzenie ładnie zbiegło się w czasie z moim drugim banem na Frondzie.
bart :
a za co tym razem? z doświadczenia wiem, że przyczyny banów na Frondzie bywają komiczne, szczególnie w zestawieniu z tym, za co NIE banują :)
czescjacek :
Tym razem za to, że pozwoliłem sobie uznać ich rozważania o katastrofie samolotu w Montanie za ohydne.
Poprzednim razem dostałem bana, jak się modlili za ofiary feminizmu. Znaczy, wiedziałem, że dość ostro reagują na wyśmiewanie rytuałów katolickich i panuje tam zasada “nie wpierdalaj się nam do modlitwy, trollu”, ale myślałem, że jak się modlą politycznie, to można komentować. Więc im napisałem, że ja się modlę za rwący się kontakt katolików z rzeczywistością – i skasowali mi komcia razem z kontem :)
@ bart:
tja, przyjebanie w łeb modlitwą i w razie odpowiedzi wrzaski o urażonych uczuciach, klasyczny manewr :)
ja aż przejrzałem googlowe kopie stron i wychodzi, że moja ostatnia wypowiedź kwestionowała moralny i praktyczny sens rozważań, czy dziecko z anacefalią “jest człowiekiem” czy “nie jest człowiekiem”, więc ban chyba był za to :)
chociaż też coś mi świta, że pisałem jeszcze w debacie o negacjoniźmie – na argument, że Holocaust zajmuje obecnie taką pozycję, jak kiedyś Stalin, bo były paragrafy, że Stalina nie wolno krytykować, a teraz są, że Holocaustu nie wolno negować, napisałem, że w Polsce pozostają w mocy paragrafy, z których można skazać za krytykowanie Papy, a potem już nic mi się nie udało napisać – ale może to było poprzednie forumowe wcielenie. albo wypowiedź była dla nich tak bluźniercza, że ją z miejsca skasowali i się nie skeszowała.
Założyłem sobie trzecie konto. Jedyny minus, że znowu będę dostawał od Gnyszki maile żebrzące o kasę na portal.
@ bart:
polecam mailinatora :)
Nie wiedziałem, Bart, że wpuszczasz roboty :D
Tylko na chwilę.
terlik fapuje na trójce o swojej powieści. mocne.