Home > Politiko, Szef kuchni poleca... > Ewolucjoniści się rumienią

Ewolucjoniści się rumienią

January 30th, 2009 Leave a comment Go to comments

Jeszcze nie wyjechałem, a trafiłem na coś zabawnego, więc zamiast pakować walizy siadam i piszę. Prześledźmy razem historię pewnej wypowiedzi.

1. Źródło

Z okazji nadchodzącego dwustulecia urodzin Karola Darwina magazyn „New Scientist” w swoim styczniowym numerze przeprowadził wśród różnych uczonych ankietę pod hasłem „Ewolucja: następne 200 lat”. Jako pierwszy wypowiedział się Richard Dawkins — serią pytań, na które jego zdaniem naukowcy powinni szukać odpowiedzi. Dalej można m.in. znaleźć krótką refleksję profesora Fransa de Waala:

Why do humans blush? We’re the only primate that does so in response to embarrassing situations (shame), or when caught in a lie (guilt), and one wonders why we needed such an obvious signal to communicate these self-conscious feelings. Blushing interferes with the unscrupulous manipulation of others. Were early humans subjected to selection pressures to keep them honest? What was its survival value?

Luźne tłumaczenie własne:

Dlaczego człowiek się rumieni? Wśród naczelnych tylko my reagujemy tak w zawstydzających sytuacjach (zażenowanie) czy przyłapani na kłamstwie (poczucie winy). Ciekawe, czemu potrzebujemy tak oczywistego sygnału oznajmiającego o tych uczuciach. Rumieniec przeszkadza nam okłamywać innych. Czy nasi przodkowie byli zmuszani do szczerości? Jak zwiększała ona szanse przetrwania?

Następni naukowcy zwracali uwagę na to, że wciąż nie wiemy, jak wyglądał wspólny przodek człowieka i szympansa albo w jaki sposób procesy ewolucyjne mogły doprowadzić do istnienia złożonych procesów myślowych. Inni odpowiadali na ankietę narzekaniem na brak funduszy. Jeszcze inni filozofowali („nie pytaj o luki w teorii ewolucji — pytaj, jakie luki ta teoria powinna wypełnić”). Znaleźli się i pytający o początki życia na Ziemi.

2. Daily Telegraph

Ankietę przeczytał ktoś z angielskiej gazety „Daily Telegraph” i kula śniegowa zaczęła się toczyć:

Rumieniec to „największa luka w teorii ewolucji”
Naukowcy przyznają, że nie są w stanie wytłumaczyć, dlaczego zawstydzony człowiek się czerwieni.

Dwa wieki po narodzinach Karola Darwina wciąż brak ewolucyjnego wytłumaczenia rumieńców.

Profesor Frans de Waal z uniwersytetu Emory w USA uznał czerwienienie się za jeden z ostatnich brakujących elementów w układance ludzkiego rozwoju.

Dopiero w drugiej części tekstu pojawia się informacja (w dodatku nieco mętna), że była to wypowiedź w ankiecie, a nie odkrycie naukowe ogłoszone poprzedniego dnia na konferencji prasowej.

3. Onet.pl: Wiadomości

No to łups.

Ujawniono jedną z największych luk w teorii ewolucji

Dalej mniej więcej tyle samo, co w przetłumaczonym tu fragmencie z „Daily Telegraph” (podanym jako źródło informacji). O pochodzeniu cytatu z ankiety już ani słowa.

Oczywiście pod tekstem komentatorzy Onetu potwierdzają jak zwykle, że zdarzają się stereotypy, które są prawdziwe. Gdzie indziej są na pewno ludzie, którzy cofną się do źródeł i zweryfikują informację…

4. Forum Frondy

A jakże.

Czy wstyd ewoluował? Ale mają zagwozdkę! Już widzę te nieporadne lub bezczelno-hucpiarskie tłumaczenia, tak postawia na te drugie. W końcu cała teo ewolucji to tupeciarska hucpa. [zachowana prawicowa pisownia]

W sumie to na pomysł zbicia tego można wpaść w niecałą minutę, ale zadania ewolucjonistom ułatwiał nie będę :)

W ogóle ewolucjoniści taką litość wzbudzają, że w kolejnej debacie dla jajec zacznę bronić ich środowiska.

I tak zobaczyliśmy na przykładzie, że teorię ewolucji można zastosować także do informacji prasowych dopasowujących się do nowego otoczenia.

Równie dobrze podobną notkę mógłbym napisać na temat innego dzisiejszego newsa, który poszedł w „Dzienniku” pod mrożącym krew w żyłach tytułem „Zabrali dzieci dziadkom i oddali gejom”. Taki temat ochoczo podchwycili krakowiacy i górale ze Stowarzyszenia Kultury Klepek Nie Po Kolei („Sąd oddał dzieci pod opiekę pederastom z pominięciem dziadków”), a także mój ostatnio ulubiony portal poświęcony, który nie dość, że przebił wszystkie inne media tytułem „Homoseksualiści ukradli dziadkom wnuki”, to jeszcze zilustrował całą historię stockowym zdjęciem płaczącego dziecka, podpisanym „Sąd pewnie wiedział co robi”.

Jaki aspekt tej historii pominęły wszystkie trzy media? Informację, że dziadkowie sami zgodzili się na oddanie dzieci do adopcji, a dopiero gdy dowiedzieli się, że dostanie je na wychowanie para homoseksualna, zaczęli dzwonić do gazet.

To oczywiście dramatyczna opowieść. Mający kłopoty ze zdrowiem państwo walczą przed sądem o prawo do wychowywania dzieci swojej uzależnionej od heroiny córki. W końcu poddają się i godzą na adopcję. To jedno. Drugie — to tajona homofobia owych państwa i kontrowersyjny temat adopcji dzieci przez homoseksualistów. A trzecie — to skróty myślowe, które jedne media czynią dla sensacji, a inne dla zwiększenia nośności ideologicznej newsa.

Metoda działa. Na Forum Frondy w wątku o dziadkach, dzieciach i kradnących je gejach jeden koleżka zamyślił się:

No cóż… Trzeba wrócić do biegania,… lekkich sparringów… Odkładany ciągle ad calendas graecas kurs strzelecki trzeba wreszcie przejść….

Otóż albowiem wszelakoż, przyjaciele i sąsiedzi — prochem pachnąć zaczyna.

Coś dużego nas czeka, jeszcze za naszego życia.

So funny. And yet so sad.

  1. Tutensramon
    February 3rd, 2009 at 09:37 | #1

    No to sprawa się wyjaśnia. Wspólny mianownik między homosiami i księżmi (takimi celibatowymi) jest taki, że oni wiedzą jak powinno się wychowywać dzieci i co jest dla nich dobre. Czekam na czasy kiedy manicurzystki zaczną doradzać górnikom jakich wierteł używać , bo one “uważają że”. To wynik tego, że mają też swoje zdanie (wolno im przecież ) bo były na wycieczce w Wieliczce.

  2. February 3rd, 2009 at 10:00 | #2

    Peanut :

    A dobrze wiesz, że chodzi mi o pogodzenie się z banem na rozmnażanie jaki natura dała wiernym sobie nawzajem homoseksualistom

    KRK Cię zamemił, że seks = prokreacja. Ktoś może lubić jedno, a drugiego nie.

    Tutensramon :

    No to sprawa się wyjaśnia.

    Ach, jasne… bo wiedza o wychowywaniu dzieci pojawia się w trakcie stosunków heteroseksualnych! Wytłumaczyłbym Ci niezłośliwie, ale wiem, że Twoją odpowiedzią i tak będzie “krwawienie z odbytu”. Dosłownie i w przenośni.

  3. Peanut
    February 3rd, 2009 at 10:04 | #3

    Well, niezależnie od światopoglądu i doświadczenia gówno się wie o wychowywaniu zanim się nie zacznie samemu. Teoria czy ją głosi heteryk, czy homoś, czy ksiądz jest tyle samo warta.

  4. Peanut
    February 3rd, 2009 at 10:08 | #4

    @ inz.mruwnica:

    KRK Cię zamemił, że seks = prokreacja.

    A nigdy w życiu, czy ja komuś zabraniam się bzykać?

  5. February 3rd, 2009 at 11:10 | #5

    Peanut :

    A nigdy w życiu, czy ja komuś zabraniam się bzykać?

    A czy ja mówię, że zabraniasz? Łączysz jedno z drugim, a to wcale nie jest takie oczywiste. W sypialni można lubić i nie lubić różne rzeczy, a na gotowość i chęć do opiekowania się dzieckiem ma to wpływ żaden. Ktoś lubi w lateksie, ktoś nie lubi jak są włosy, a ktoś w ogóle nie lubi piczki. I co? Jak ktoś lubi w lateksie to to jest sygnał on natury, że nie powinien mieć dzieci?

  6. Peanut
    February 3rd, 2009 at 13:57 | #6

    inz.mruwnica :

    A czy ja mówię, że zabraniasz? Łączysz jedno z drugim, a to wcale nie jest takie oczywiste. W sypialni można lubić i nie lubić różne rzeczy, a na gotowość i chęć do opiekowania się dzieckiem ma to wpływ żaden.

    Ja jedynie łączę ten aspekt seksu który jest nierozerwalnie związany z prokreacją. Lateks czy włosy nie mają tu najmniejszego znaczenia. Piczka już ma.

    Jak ktoś lubi w lateksie to to jest sygnał on natury, że nie powinien mieć dzieci?

    W lateksie czy nie, jak ktoś nie lubi piczki to tak. Za to eli mnie względnie przekonał do adopcji argumentem o dobru dzieci, których faktycznie jest więcej w bidulach niż chętnych do adopcji, więc w powszechnym referendum pewnie zagłosowałbym na tak. Ale homofobem przez to mniejszym nie jestem bo cały czas czuję się z tym nieswojo.

  7. Quasi
    February 3rd, 2009 at 14:24 | #7

    Peanut :

    (…) sama matka natura w pewnym stopniu pokazała wam faka?

    Peanut :

    (…) cały czas czuję się z tym nieswojo.

    Sama matka natura w pewnym stopniu pokazała faka cukrzykom, wcześniakom, dzieciom z wrodzonymi wadami serca, ofiarom krwotoków, ludziom chorym na malarię/kiłę/gruźlicę/trąd/gangrenę/ospę/krztusiec/czerwonkę/wściekliznę itd..
    Sama matka natura w pewnym stopniu pokazała faka mnie, ponieważ żyję tylko dzięki technologii pod tytułem cesarskie cięcie, bo się tak niefortunnie zaplątałem w pępowinę. Czy z tego powodu, że ktoś w moim imieniu ośmielił się zlać faka “matki natury” ciepłym moczem też czujesz się “nieswojo”?

    pozdrawiam

  8. February 3rd, 2009 at 14:28 | #8

    @ Quasi:
    Połóż się i umrzyj. Wisz, rozumisz, faka dostałeś. Od natury.

    Cholera, więcej do lekarza nie pójdę, bo to wbrew naturze – jak mi wypadają zęby to tak ma być, bo to naturalne, tak?

  9. Peanut
    February 3rd, 2009 at 14:42 | #9

    @ Quasi, @ Adam Gliniany:
    Panowie, właśnie porównujecie niezdolność pary homoseksualistów do spłodzenia potomka, do chorób/przypadłości/dysfunkcji, które się przecież leczy lub w inny sposób medycznie wspomaga. O to się rozchodzi, że homoseksualizm nie jest dysfunkcją, więc nie ma co pingwina uczyć latać, że się tak wyrażę.

  10. February 3rd, 2009 at 14:50 | #10

    @ Peanut:
    No wybacz, ale nie. Po prostu nie uznaję tłumaczenia, że coś jest “nienaturalne” i mój komentarz z założenia miał być ironiczny. Cóż, wirtuozem klawiatury nie jestem, jak widać.
    Wracając do tematu: jaki punkt odniesienia przyjmiesz za “naturalny”? Albo inaczej – w zależności od przyjętej “naturalności” wszystko może być naturalne bądź nie. Do dupy z taką dyskusją. Przykład: na początku Ziemi nie było atmosfery tlenowej, dopiero sinice doprowadziły do katastrofy ekologicznej na globalną skalę produkując tlen jako efekt przemiany materii. Zatruły środowisko. Ergo – oddychanie tlenem jest porównywalne z żywieniem się kałem. W każdym razie chodzi mi, że wszystko jest kwestią skali, przyjętych norm i punktów odniesienia, więc cała gadka o “naturalności” jest do niczego.
    O to mnie się rozchodzi. Moim zdaniem, jeśli dwóch dyskutantów nie jest w stanie przyjąć wspólnych norm jako punktów odniesienia w dyskusji, to mówią różnymi językami i za Chiny ludowe się nie dogadają.
    No.

  11. Quasi
    February 3rd, 2009 at 15:02 | #11

    Peanut :

    O to się rozchodzi, że homoseksualizm nie jest dysfunkcją,

    0. To, co jest “dysfunkcją” a co nią nie jest, to kwestia czysto arbitralnej klasyfikacji/umowy. Równie dobrze homoseksualizm można uznać za dysfunkcję, tym bardziej, że istnieje przeciw niemu presja doboru naturalnego.

    1. Ale wg Twojego sposobu rozumowania niemożność posiadania potomstwa dysfunkcją (“fakiem matki natury”) jest, zgadza się? Homoseksualizm związany jest z behawioralną bezpłodnością.

    2. W imię świętości decyzji “matki natury” czujesz się “nieswojo”, gdy behawioralnie niepłodni homoseksualiści przełamują jej faka. Dlaczego nie chcesz być konsekwentny i sprzeciwiać się przełamywaniu wszystkich faków matki natury? Co takiego szczególnie obrzydliwego jest w przełamywaniu akurat behawioralnej niepłodności?

    3. Najważniejsze: Cóż takiego świętego jest w fakach “matki natury”, że ktokolwiek miałby się nimi przejmować (w sensie – z pokorą je przyjmować)?
    Przy okazji – luknij tu:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Naturalistic_fallacy

    pozdrawiam

  12. Peanut
    February 3rd, 2009 at 15:56 | #12

    @ Quasi:
    Zagadza się, można by homoseksualizm przyjąć za dysfunkcję, ale skoro w 1990 roku WHO wykreśliła homoseksualizm z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych i stwierdziła, że żadna orientacja seksualna nie powinna być przez nikogo traktowana jako zaburzenie to może tego się trzymajmy. Skoro zatem bezpłodność behawioralna jest normą to po prostu nie wiem co tu przełamywać…

  13. February 3rd, 2009 at 16:16 | #13

    Peanut :

    jak ktoś nie lubi piczki to tak

    Ale kurna czemu? Czemu jakiś detal łóżkowy ma decydować o byciu lub nie rodzicem? Weź wysil zwój i odróżnij ryćkanie od zmieniania pieluch i chodzenia na wywiadówki. Te 20 sekund przyjemności w rodzicielstwie jest zupełnie nieistotne. To znaczy może dla naszych genów tak, ale o tym już pisałem. Ludzie przechodzą gehenny, żeby mieć dzieci, bo to jest radość sama w sobie, a nie dlatego bo sobie przy okazji podupczyli.

  14. Quasi
    February 3rd, 2009 at 16:17 | #14

    Peanut :

    Zagadza się, można by homoseksualizm przyjąć za dysfunkcję, ale skoro w 1990 roku WHO wykreśliła homoseksualizm z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych

    No i wg ICD (oraz amerykańskiego DSM) homoseksualizm nie jest chorobą. Ale:

    1. Jest to klasyfikacja czysto arbitralna. Na potrzeby swojego “naturalistycznego” światopoglądu możesz przyjąć inaczej.

    2. “Chorob” != “dysfunkcja”. Można jakiś stan uznawać za dysfunkcję (np. brzydotę, IQ <100, uzależnienie od flejmowania na blogach), choć oficjalnie nie figuruje on na liście chorób.

    Peanut :

    Skoro zatem bezpłodność behawioralna jest normą to po prostu nie wiem co tu przełamywać

    No jak to co? Przełamywać niemożność “naturalnego” wyprodukowania sobie potomstwa adopcją/matką zastępczą.

    Niby dlaczego z tego, że coś jest “normą”(czyli czym – powszechnikiem?)/”naturalnością” (czyli czym tak naprawdę?) ma wynikać, że nie należy tego czegoś przełamywać, jeśli to coś komuś nie pasuje? W imię czego ludzie mają się pokornie godzić na shiet, który im się nie podoba? Korygowaniu niedostatków urody higieną osobistą, kosmetykami i chirurgią plastyczną też się sprzeciwiasz, bo bród, smród i brzydota jest “normalna” i “naturalna”?

    I ponownie odsyłam do artykułu o błędzie naturalistycznym/”jest kontra powinno być”/argumencie z naturalności.

    pozdrawiam

  15. February 3rd, 2009 at 16:28 | #15

    Quasi :

    No pewnie, że kocha! ;-) Daje mi wielką satysfakcję, gdy mam wrażenie, że wg niej rozumuję. Daje mi wielką satysfakcję, gdy mam wrażenie, że stosowanie jej w życiu sprawdza się i mnie i innym ludziom (choćby tym, których logiczne rozumowanie doprowadziło do stworzenia komputera, na którym teraz piszę). To chyba zupełnie tak samo, jak z “kochaniem” przez Boga, czyż nie?

    No właśnie zupełnie tak samo. Tym bardziej nie rozumiem dlaczego nie możesz sobie zsyntetyzować reszty i zrozumieć dlaczego ludzie chcą wierzyć i nie chcą “odrzucać nielogicznych fragmentów”. Z dokładnie tych samych powodów z których Ty nie chcesz ich wprowadzać.

    Kiedy pisałem o “wszystkożerności religii”, to miałem na myśli systemy całościujące, czyli też takie podejście jak Twoje. Tak jak religia chce być wszędzie i wszędzie się wcisnąć, tak Ty chcesz wszędzie wcisnąć logikę. Nawet w religię.

  16. February 3rd, 2009 at 19:29 | #16

    Tutensramon :

    że oni wiedzą jak powinno się wychowywać dzieci i co jest dla nich dobre.

    Sraty pierdaty. Jakbyś przestał marynować mózg w gorzale to przeczytałbyś ze zrozumieniem to, co napisałem: napisałem, że są takie pary homoseksualne, które nadają się jak najbardziej do wychowywania dzieci oraz że zamiast trzymać dzieciaki w bidulu – z korzyścią dla wszystkich – można dać je pod opiekę takim parom.

    Bo ja wiem: zrób se ściągawkę do flejmów, żebyś potem nie pisał takich pierdół. Z przyjemnością podpowiem Ci pierwszą pozycję:
    1. są pary homoseksualne które nadają się do wychowywania dzieci nie znaczy geje wiedzą jak wychowywać dzieci.

    Ja też w żadnym momencie nie twierdziłem że wiem, jak wychowywać dzieci. Może gdzieś tam przewinąłem myśl, że gdyby pojawiła się taka okoliczność, to czułbym się na siłach. Na razie mam tylko krótkoterminowe doświadczenie z dzieciakiem znajomych – pięciolatkiem z hardkorowym ADHD.

  17. Quasi
    February 3rd, 2009 at 19:46 | #17

    inz.mruwnica :

    No właśnie zupełnie tak samo. Tym bardziej nie rozumiem dlaczego nie możesz sobie zsyntetyzować reszty i zrozumieć dlaczego ludzie chcą wierzyć i nie chcą “odrzucać nielogicznych fragmentów”. Z dokładnie tych samych powodów z których Ty nie chcesz ich wprowadzać.

    No ale przecież to nie jest tak, że tylko ja jestem “miłośnikiem rozumu”. Religianci przecież też są, też się w ten sposób przedstawiają. Przecież rozum/logika jest warunkiem sine qua non ich religii: bez rozumowego (indukcyjnego) założenia/wniosku, że treść Biblii nie zmieniła się od czasu, gdy ostatni raz była czytana, albo bez przyjęcia logicznego myślenia, że aby zostać Zbawionym przez prawdomównego Boga należy robić to, co prawdomówny Bóg nakazał robić, by zostać Zbawionym, religia nie byłaby możliwa.
    Właśnie dlatego, że katolicy nie odżegnują się od rozumu/logiki – a wręcz przeciwnie – widzę w katolicyzmie problem.

    inz.mruwnica :

    Kiedy pisałem o “wszystkożerności religii”, to miałem na myśli systemy całościujące, czyli też takie podejście jak Twoje. (…)

    Zaraz zaraz, a w ogóle można mieć światopogląd nie “całościujący”? Twój światopogląd jakimś cudem nie jest “całościujący”?

    pozdrawiam

  18. Tutensramon
    February 3rd, 2009 at 20:01 | #18

    inz.mruwnica :

    Tutensramon :
    No to sprawa się wyjaśnia.

    Ach, jasne… bo wiedza o wychowywaniu dzieci pojawia się w trakcie stosunków heteroseksualnych! Wytłumaczyłbym Ci niezłośliwie, ale wiem, że Twoją odpowiedzią i tak będzie “krwawienie z odbytu”. Dosłownie i w przenośni.

    Wiedza o wychowaniu dzieci bierze się z praktyki w wychowywaniu dzieci i to wyłącznie własnych. Reszta jest przereklamowana. Nawet stosunki sisiorocipne nie zapewniają zapoznania się z tą tajemną wiedzą. Jak ktoś nie ma tak zaawansowanej praktyki jak np. Bart, ma pojęcie o temacie jak dzik o czubku sosny. Może dlatego przemądrzałe dywagacje zawodników bez praktyki w tej dziedzinie są cokolwiek nie na miejscu. Te wszystkie “wydaje mi sie, ze to dobre rozwiązanie”, nie twierdzę”… pierdu, pierdu. Ja tam twierdzę i nie wydaje mi się.

    Acha. Mruw:
    http://www.pfm.pl/u235/navi/199938
    Polecam to o nadużywaniu.

  19. Peanut
    February 3rd, 2009 at 20:42 | #19

    @ Quasi:

    No i wg ICD (oraz amerykańskiego DSM) homoseksualizm nie jest chorobą. Ale: 1. Jest to klasyfikacja czysto arbitralna. Na potrzeby swojego “naturalistycznego” światopoglądu możesz przyjąć inaczej.

    Powiem tak, lepiej dla homoseksualizmu, żeby był uznawany za orientację na równi z heteroseksualną, a nie jakimś odchyłem, bo zaraz się znajdą mochery, które zaczną nawracać homosiów czy to farmakologicznie czy to psychologicznie.

    2. “Chorob” != “dysfunkcja”. Można jakiś stan uznawać za dysfunkcję (np. brzydotę, IQ <100, uzależnienie od flejmowania na blogach), choć oficjalnie nie figuruje on na liście chorób.

    Uaaa, ojojoj, ale jestem dysfunkcyjny i to trzystuprocentowo :D

    No jak to co? Przełamywać niemożność “naturalnego” wyprodukowania sobie potomstwa adopcją/matką zastępczą. Niby dlaczego z tego, że coś jest “normą”(czyli czym – powszechnikiem?)

    O adopcji się wypowiedziałem i nawet w moim homofobicznym móźdżku zaczęło się to mieścić, ale odpuść sobie przekonywanie mnie, że homoseksualista wynajmujący macicę albo lesbijka zapładniająca się in vitro to fajna sprawa – bo tak imho nie jest. Jest wiele par hetero, które pomimo wysiłków nie są w stanie bez sztucznego zapłodnienia zajść w ciążę, a wykorzystywanie sztucznych metod zapłodnienia przez homoseksualistów, którzy chcą w ten sposób uzyskać owoc związku heteroseksualnego jest krótko mówiąc hipokryzją i uncool.

    Czytałem przytoczony przez ciebie artykuł, rozumiem o co panu Moore’owi chodziło, ale dla mnie to pieprzenie bez sensu, mocno antropocentryczne, deprecjonujące wagę środowiska w jakim żyjemy i jego wpływ na nas. Uważam, że są pewne rulesy wypracowane w toku ewolucji (coby mi wo nie mówił, że prokreacja ma nie więcej niż 200 lat), które kawę na ławę wykładają nam co jest naturalne – między innymi jest to mieszanie genów. To tak jakby ci pan Moore powiedział, że jeżeli uznamy, że płodzenie dzieci w związkach kazirodczych jest dobre i naturalne, to jest. A chuja jest naturalne i drugiego chuja dobre. Tak więc niestety, ale natura determinuje nasze podejście do świata, pomimo, że pan Moore chce inaczej.

  20. Tutensramon
    February 3rd, 2009 at 20:51 | #20

    @ Peanut:
    Ty pieprzony homofobie ;)
    Ty piprzony kazirodzfobie ;)
    Czujesz się nietolerancyjny? W obu wypadkach powinieneś. Co nie?

  21. Peanut
    February 3rd, 2009 at 20:56 | #21

    Ale poza tym to ja fajny gość jestem. ;)

  22. Tutensramon
    February 3rd, 2009 at 22:00 | #22

    Quasi :

    Niby dlaczego z tego, że coś jest “normą”(czyli czym – powszechnikiem?)/”naturalnością” (czyli czym tak naprawdę?) ma wynikać, że nie należy tego czegoś przełamywać, jeśli to coś komuś nie pasuje? W imię czego ludzie mają się pokornie godzić na shiet, który im się nie podoba? Korygowaniu niedostatków urody

    Słyszałeś kiedyś o selekcji naturalnej? Czy wiesz dlaczego lwy wybijają chore antylopy? Czy wiesz dlaczego brzydkie ludzie mają mniejsze szanse na zdobycie stanowiska spikjerki w poważny telywizji mimo, że ciungnom z cały siły? Czy wiesz dlaczego samce kolibrów o fajniejszych kolorach mają więcej potomstwa? Słyszałeś kiedys o selekcji naturalnej? Czy wiesz daczego zastrzeliłem w zeszłym roku samca sarny, tzw. “szydlarza”? “It’s Evolution ” ;)

  23. Quasi
    February 3rd, 2009 at 22:30 | #23

    Peanut :

    Powiem tak, lepiej dla homoseksualizmu, żeby był uznawany za orientację na równi z heteroseksualną, a nie jakimś odchyłem, bo zaraz się znajdą mochery, które zaczną nawracać homosiów czy to farmakologicznie czy to psychologicznie.

    Ja nie piszę, co trzeba zmienić w medycynie, by homoseksualistom było lepiej, lecz zgaduję, co Ty mógłbyś zmienić w swoim postrzeganiu homoseksualistów, by Twój przedziwny algorytm etyczny przestał powodować, ze za sprawą homoadopcji czujesz się “nieswojo”.

    Bo z Twój tok rozumowania widzę w ten sposób, że prawo do przełamywania “faków matki natury” mają tylko ludzie z etykietką “chorzy/dysfunkcyjni”. No więc gdybyś uznał homoseksualizm – i jego behawioralną niepłodność – za “chorobę/dysfunkcję”, to Twoje obiekcje by znikły, tak?

    Peanut :

    (…) odpuść sobie przekonywanie mnie, że homoseksualista wynajmujący macicę albo lesbijka zapładniająca się in vitro to fajna sprawa – bo tak imho nie jest.

    Dlaczego nie jest “fajna sprawa”? “Bo jest to nienaturalne”, powiesz. No to ja się dalej pytam:

    1. Co to znaczy “naturalne”/”nienaturalne”?

    2. Jak odróżnić “naturalne” od “nienaturalnego”? Jak rozpoznajesz, że wychowywanie dziecka przez parę homoseksualistów jest “nienaturalne”?

    3. Jeśli nawet jest to “nienaturalne”, to co z tego??? Niby w jaki sposób z “nienaturalności” ma wynikać “niefajność”?

    4. Czy to oznacza, że potępiasz/odrzucasz wszystko co “nienaturalne”? Wiemy już, że nie odrzucasz “nienaturalnej” pomocy ludziom “chorym/dysfunkcyjnym”, więc jednak nie każdą “nianaturalność” potępiasz. Skoro zatem “nienaturalność” nie jest warunkiem wystarczającym byś coś potępił, to co jest tym warunkiem? I czy “nienaturalność” jest warunkiem koniecznym Twojego potępienia (tj. czy mogą istnieć rzeczy “naturalne”, które byś potępił, czy może jeśli coś okaże się “naturalnym” to od razu zyskuje immunitet na Twoje potępienie?)?

    Peanut :

    Jest wiele par hetero, które pomimo wysiłków nie są w stanie bez sztucznego zapłodnienia zajść w ciążę, a wykorzystywanie sztucznych metod zapłodnienia przez homoseksualistów, którzy chcą w ten sposób uzyskać owoc związku heteroseksualnego jest krótko mówiąc hipokryzją i uncool.

    ??? Bo?

    BTW: A nie jest hipokryzją dopuszczanie przez Ciebie na przełamywanie medycyną faków matki natury u ludzi, których arbitralnie zgodzisz się uznać za “chorych/dysfunkcyjnych”, przy jednoczesnym odmawianiu przełamania faka behawioralnej niepłodności homoseksualistów?

    Peanut :

    Czytałem przytoczony przez ciebie artykuł, rozumiem o co panu Moore’owi chodziło, ale dla mnie to pieprzenie bez sensu, mocno antropocentryczne, deprecjonujące wagę środowiska w jakim żyjemy i jego wpływ na nas.

    ??? Bo?

    Peanut :

    Uważam, że są pewne rulesy wypracowane w toku ewolucji (coby mi wo nie mówił, że prokreacja ma nie więcej niż 200 lat), które kawę na ławę wykładają nam co jest naturalne

    Po zerowe: Chyba popełniasz błąd logiczny petitio principii:
    “- Skąd wiemy, że coś jest naturalne?
    – Stąd, że to coś wyewoluowało.
    – Jak poznać, ze coś wyewoluowało?
    – Po tym, że jest naturalne.
    – Skąd wiemy, że coś jest naturalne?
    …”

    Po pierwsze: Obawiam się, że to, co sobie wyobrażasz jako “rulesy wypracowane w toku ewolucji” (np. tzw. “tradycyjny model rodziny”) wcale nie jest rulesem wypracowanym w toku ewolucji (WO ma rację: “tradycyjny model rodziny” to młody – ok. 200-letni – wynalazek kulturowy, nie ewolucyjny).

    Po drugie: Z tego, że coś nawet jest “rulesem wypracowanym w toku ewolucji” nie wynika, że to coś jest dobre/pożądane i vice versa – z tego, że coś nie jest “rulesem wypracowanym w toku ewolucji” nie wynika, że jest złe/niepożądane.

    O tym wszystkim pisałem w swoim psychiatrykowym elaboracie, do którego już odsyłałem. Odeślę jeszcze raz:
    http://boklazec.salon24.pl/51543.html
    Mój komentarz z [13.12.2007 – 12:42].

    Peanut :

    między innymi jest to mieszanie genów.

    ??? Ale przecież potomstwo, którym mieliby się zajmować homoseksualiści także powstaje w wyniku “mieszania genów”.

    Peanut :

    płodzenie dzieci w związkach kazirodczych jest dobre i naturalne, to jest. A chuja jest naturalne i drugiego chuja dobre.

    Niezupełnie się zgadzam.

    Pisałem o tym tutaj:
    http://galopujacymajor.salon24.pl/75107.html
    Mój komentarz z [18.05.2008 – 21:01].

    pozdrawiam

  24. czescjacek
    February 3rd, 2009 at 22:30 | #24

    @ Tutensramon:

    racja. nie wolno pozwolić żeby pedały adoptowały dzieci, bo już za rok może się okazać, że to sarny do nas będą strzelać.

    Tutensramon :

    Czy wiesz daczego zastrzeliłem w zeszłym roku samca sarny, tzw. “szydlarza”?

    boś buc.

  25. Quasi
    February 3rd, 2009 at 22:33 | #25

    Tutensramon :

    Słyszałeś kiedyś o selekcji naturalnej? (…)

    Z tego co piszesz wynika, że Ty niewiele o niej słyszałeś.

    pozdrawiam

  26. February 4th, 2009 at 00:56 | #26

    Swoją drogą to homofobiczna kultura zapewne sprzyja większemu propagowaniu genów sprzyjających homoseksualizmowi, bo przecież “w naturze” osobniki homoseksualne mają jednak mniejszą szansę na rozmnożenie się niż w kulturze, która nakazuje im zakładać heteroseksualne rodziny. Tak na logikę, im większa homofobia, tym więcej gejów.

  27. Peanut
    February 4th, 2009 at 01:47 | #27

    Quasi :

    No więc gdybyś uznał homoseksualizm – i jego behawioralną niepłodność – za “chorobę/dysfunkcję”, to Twoje obiekcje by znikły, tak?

    Oficjalnie funkcjonuje stanowisko głoszące, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem normy tylko orientacją seksualną, więc nie gdybajmy może co by było gdybym jednak sobie przyjął inaczej – obecny status homoseksualizmu daje i tak duże pole do dyskusji.

    Dlaczego nie jest “fajna sprawa”? “Bo jest to nienaturalne”, powiesz. No to ja się dalej pytam:
    1. Co to znaczy “naturalne”/”nienaturalne”?

    Czytałem Twoje elaboraty na psychiatryku i muszę przyznać, że przyłożyłeś się do tematu, mógł mnie ktoś kurwa ostrzec, żeby się z Quasim nie wdawać w polemikę, dziękuję wszystkim bardzo. Może naprostuję parę spraw w punktach, bo mi tu w co drugim zdaniu wypominasz moje teksty z fakami od matki natury itp.
    1. “Tradycyjny model rodziny” – w toku dyskusji gdzieś pomiędzy pierwszą a drugą setką, zgodziłem się, że to brednia i w żadnym razie nie uważam go za osiągnięcie ewolucji.
    2. “Fak od matki natury” – użyłem tego zwrotu w kontekście sytuacji homoseksualisty, który biologicznie nie jest w stanie spłodzić potomka wraz ze swoim partnerem a jednak czuje potrzebę “dawania życia”, co bez udziału płci przeciwnej jest niemożliwe, przy czym “fak” tyczy się nie samej niezdolności do spłodzenia, tylko uczucia potrzeby.
    3. wątek z mieszaniem genów, czyli “co jest naturalne” – przytoczyłem to jako kontrargument dla przytoczonego przez Ciebie argumentu z naturalności Moore’a (który w dużym uproszczeniu interpretuję jako dyskredytowanie naturalności rzeczy jako uniwersalnego argumentu, jako, że o tym co jest naturalne a co nie decydujemy subiektywnie). Mieszanie genów to jeden z fundamentów ewolucji i tak człowiek twierdzący, że kazirodztwo jest naturalne wymierza policzek matce naturze, a ta w swej łaskawości obdarza go słabym potomstwem. Tak więc nie uważam, żeby powoływanie się na naturalność rzeczy było błędem. Reasumując, nie odważyłbym się na przykład powiedzieć, że monogamia jest naturalna, bo nie jest – natura chce, żebyśmy rżnęli wszystko co się rusza, żeby bardziej wymieszać geny. A więc rozwiązłość jest naturalna. Analogicznie, homoseksualizm, nie jest naturalny, jako, że staje na drodze wymianie genów a więc z punktu widzenia ewolucji jest bezużyteczny. Sprawę komplikuje kultura i generalnie społeczny charakter człowieka, który nam te wszystkie cechy mniej lub bardziej koryguje, żebyśmy się nawzajem nie pozabijali, przy czym odchyły w kierunku cech uzasadnionych naturą są bardziej akceptowane niż te w kierunku cech naturą nieuzasadnionych. W naszej kulturze na przykład pomimo lansowanej monogamii, rozwiązłość jest akceptowana, z kolei homoseksualizm pomimo najszczerszych chęci – średnio.

    BTW: A nie jest hipokryzją dopuszczanie przez Ciebie na przełamywanie medycyną faków matki natury u ludzi, których arbitralnie zgodzisz się uznać za “chorych/dysfunkcyjnych”, przy jednoczesnym odmawianiu przełamania faka behawioralnej niepłodności homoseksualistów?

    Nie, in vitro dla heteryków to nie jest hipokryzja, to umożliwianie prokreacji ludziom, którzy biologicznie (czytaj: naturalnie) mają/powinni mieć taką możliwość. Homoseksualiści jej po prostu biologicznie nie mają i już, a potrzebę opieki nad dzieckiem można również zaspokoić poprzez adopcję, na którą decydują się także ci heterycy, u których in vitro z jakichś powodów nie wypaliło. Hipokryzją jest natomiast wynajmowanie macicy, bądź spermy – czyli uczestnictwo homoseksualisty w akcie heteroseksualnym.

    Obawiam się, że to, co sobie wyobrażasz jako “rulesy wypracowane w toku ewolucji” (np. tzw. “tradycyjny model rodziny”) wcale nie jest rulesem wypracowanym w toku ewolucji (WO ma rację: “tradycyjny model rodziny” to młody – ok. 200-letni – wynalazek kulturowy, nie ewolucyjny).

    Jak już wspomniałem, ewolucyjne rulesy to nie pan i pani wychowują dziecko, tylko pan i pani płodzą dziecko, pan z panem nie da rady. Argument o tradycyjnym modelu rodziny spuściłem już wcześniej w kiblu.

  28. February 4th, 2009 at 05:46 | #28

    Peanut :

    kazirodztwo jest naturalne wymierza policzek matce naturze, a ta w swej łaskawości obdarza go słabym potomstwem.

    Rozmnażająca się kobieta, która w rodzinie ma długą historię raka piersi wymierza policzek matce naturze, za co matka natura mści się obdarzając skłonnością do raka u jej potomstwa.

    Peanut :

    którzy biologicznie (czytaj: naturalnie) mają/powinni mieć taką możliwość. Homoseksualiści jej po prostu biologicznie nie mają

    Zdaje mi się, że wyjaśniłem Ci, że biologicznie to ja i cała reszta pedalstwa może zalać tyle dziur i ile się uda. Sam pociąg seksualny jeszcze nie przesądza o tym z kim i w jakim celu będzie się spółkować.

    Peanut :

    Hipokryzją jest natomiast wynajmowanie macicy, bądź spermy – czyli uczestnictwo homoseksualisty w akcie heteroseksualnym.

    Hipokryzją to właśnie będzie rozmnażanie się przez kogoś, u kogo z racji słabego materiału genetycznego występuje masowo rak, cukrzyca i inne duperele.

    Peanut :

    ewolucyjne rulesy to nie pan i pani wychowują dziecko, tylko pan i pani płodzą dziecko, pan z panem nie da rady.

    Ewolucyjny rules jest taki, że jak ktoś ma parcie na rozsiewanie genów, to taka duperela jak orientacja seksualna nie powinna powstrzymywać. To kultura, moralność, etyka i religia trzymają ewolucyjne rulesy w ryzach.

    Peanut :

    homoseksualisty, który biologicznie nie jest w stanie spłodzić potomka wraz ze swoim partnerem a jednak czuje potrzebę “dawania życia”

    A to, że co-któreśtam dziecko nie jest biologicznym dzieckiem ojca, który wychowuje to też jest biologiczna niemożliwość kobiety do spłodzenia potomka ze swoim partnerem? Czy raczej kwestia świadomego, bądź nie, wyboru co do materiału genetycznego który se samica z samcem mają zamiar skombinować?

    Jak mi znajdziesz heteroseksualną społeczność, która jest krystalicznie czysta pod względem materiału genetycznego: kobieta płodzi tylko ze swoim partnerem, nie płodzą z innymi – to wtedy zapraszam z takim argumentem. Póki co kombinujesz, że według Twojego punktu widzenia – podpieranego pierdołami o biologicznej niemożliwości homoseksualistów i wymaganiach ewolucji – posiadanie dziecka wymaga spłodzenia go z człowiekiem, którego się uznaje za partnera pust wsiegda. A w praktyce to niezakoniecznie.

  29. Tutensramon
    February 4th, 2009 at 09:44 | #29

    czescjacek :

    @ Tutensramon:
    racja. nie wolno pozwolić żeby pedały adoptowały dzieci, bo już za rok może się okazać, że to sarny do nas będą strzelać.

    Trafiłeś w sedno. Właśnie prawie o to mi chodziło.
    Pedały szydlarze bedą do nas strzelać bo zaadoptowały dzieci.
    Hę… to nawet logiczne.

    I nie “boś buc”, tylko “boś selekcjoner”.

  30. February 4th, 2009 at 10:29 | #30

    Tutensramon :

    Wiedza o wychowaniu dzieci bierze się z praktyki w wychowywaniu dzieci i to wyłącznie własnych.

    Czyli heteroseksualiści nabierają tej wiedzy, ponieważ wychowują dzieci, a homoseksualiści jej nie nabierają ponieważ nie wychowują dzieci. Potrafisz ugotować jajko na miękko, czy za każdym razem rozbijasz je sobie na czole?

    Tutensramon :

    Słyszałeś kiedyś o selekcji naturalnej?

    Jak jesteś takim fanem selekcji naturalnej to mogę nasłać kolesi, żeby Cię ukatrupili, bo mnie wkurzasz?

    Peanut :

    Oficjalnie funkcjonuje stanowisko głoszące, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem normy tylko orientacją seksualną

    Tzw. “Twój problem” polega na tym, że zaakceptowałeś jedno, ale nie drugie i masz dysonans. Quasi ma rację: czoło Ci się wypogodzi jak zaakceptujesz oba, albo oba odrzucisz.

    Peanut :

    wymierza policzek matce naturze

    Wymierzasz policzek matce naturze włączając klimatyzację. Pieprzyć matkę naturę!

    Peanut :

    Tak więc nie uważam, żeby powoływanie się na naturalność rzeczy było błędem.

    Takim samym jak powoływanie się na dzyndzlotronowość.

    Peanut :

    natura chce

    Nie, to Ty chcesz, żeby tak było. To jest ten sam rodzaj argumentacji co “prawda jest taka”, “Bóg tak chce”, “tak jest racjonalnie” itd. Używasz słowa, które ma pozytywne konotacje (natura) jako argumentu “bo tak”. Właśnie, że natura chce, żeby homoseksualiści adoptowali dzieci, bo stworzyła nas, którzy za tym jesteśmy.

    Peanut :

    który nam te wszystkie cechy mniej lub bardziej koryguje, żebyśmy się nawzajem nie pozabijali

    Ach, wyszło szydło… Bo Ty autorytarny konserwatysta jesteś, który uważa, że ludzie z natury są źli i tylko jak ich się weźmie za mordę (aka “skoryguje naturalne skłonności”) to się nie pozabijają. Wiesz… historia jest przeciw Tobie, bo pokazuje, że “branie za mordę” zwykle służyło właśnie skuteczniejszemu kierowaniu bagnetów.

    Peanut :

    powinni mieć taką możliwość.

    Ach, szydło z worka number two: ci “powinni”, a tamci “nie powinni”. Otóż, to. To jest ostateczny argument: powinni, bo ponieważ taka jest powinność. I natura i prawda i obiektywna rzeczywistość. I słuszność i sprawiedliwość i zbawienność.

    Peanut :

    Hipokryzją jest natomiast wynajmowanie macicy, bądź spermy – czyli uczestnictwo homoseksualisty w akcie heteroseksualnym.

    Ale dlaczego uczestnictwo w stosunku hetero z powodu, że “ma cycki” jest bardziej uzasadnione od powodu “bo chcę mieć dziecko”?

    Peanut :

    Jak już wspomniałem, ewolucyjne rulesy to nie pan i pani wychowują dziecko, tylko pan i pani płodzą dziecko, pan z panem nie da rady.

    Tobie się tylko wydaje, że to Ty do nas piszesz, a to piszą Twoje geny: Kurde, mieszkamy w przykładnym heteryku i będziemy mieli tyle samo potomstwa co jakiś nieudany homo-egzemplarz? Gdzie tu sprawiedliwość! Nam dać 100 dzieci, a im żadnego!

    Quasiemu odpowiem później, bo się muszę brać do roboty.

  31. blue.berry
    February 4th, 2009 at 11:43 | #31

    Tutensramon :

    Wiedza o wychowaniu dzieci bierze się z praktyki w wychowywaniu dzieci i to wyłącznie własnych. Jak ktoś nie ma tak zaawansowanej praktyki jak np. Bart, ma pojęcie o temacie jak dzik o czubku sosny.

    Bart (z calym szacunkiem do Barta : ) teraz ma pojecie o wychowywaniu dzieci, ale jak sie urodzilo jego pierwsze to nie sadze aby mial jakiekolwiek doswiadczenie (sorry bart jest sie myle). jak sie urodzilo drugie to zapewne doswiadczenie juz bylo nabyte – pytanie czy pierwsze bedzie gorsze od drugiego czy nie (jako ze drugie chowane juz z pewnym doswiadczeniem). i czy czas przez ktory bart z malzonka mieli na zdobywanie doswiadczenia przed drugim potomkiem jest wystarczajacy czy tez nie?
    przy zalozeniu Twojego rozumowania 99% populacji nie ma doswiadczenia w wychowywaniu dzieci jako ze tychze sie nie wypozycza w celu nabycia tego doswiadczenia (pomijam “szczesliwcow” ktorych rodzenstwo sie rozmnozylo lub rodzice im zafundowali brata kiedy ci juz mieli po nascie lat. pomijam tez oczywiscie osoby pracujace w zlobkach i przedszkolach.)
    w takim badz razie mlode heteroseksulane malzenstwo ma takie samo doswiadczenie w wychowyniu dzieci jak mlode homoseksualne niemalzenstwo (oraz ksiadz).
    i dodam jeszcze ze doswiadczenie w wychowywaniu dzieci moze przychodzic w trakcie ich posiadania, ale i niekoniecznie – moglabym dac na to naprawde bolesny prawdziwy przyklad ale w sumie to nie wiem kto jeszcze czyta tego bloga : )

  32. February 4th, 2009 at 12:59 | #32

    Quasi :

    eli.wurman :
    (…) bardzo zależy mi na zarejestrowaniu swojego związku i bardzo chciałbym móc to wreszcie zrobić

    Dlaczego “bardzo”? Nie wiem, nie orientuję się w tych kwestiach, ale czy większości analogów małżeńskich przywilejów prawnych (tj. spadkowych, podatkowych, współwłasność, informacje o stanie zdrowia itp.) nie da się załatwić okrężną drogą przez jakieś umowy notarialne, testamenty, rejestrowanie fikcyjnych firm/spółek dwuosobowych itp.?

    Nie da się. Jeżeli Eli ma własne mieszkanie i siostrę, to żeby nie wiadomoco napisał w testamencie i tak ona w pierwszej kolejności dziedziczy. A przynajmniej odbędzie się sprawa spadkowa, nawet gdy napisze w testamencie, że jej nie kocha, nie życzy sobie by po jego śmierci dostała choćby jego dziurawe skarpetki typu zaskrońce i wogóle to kurwą i narkomanką jest.

  33. Peanut
    February 4th, 2009 at 13:06 | #33

    inz.mruwnica :

    Tzw. “Twój problem” polega na tym, że zaakceptowałeś jedno, ale nie drugie i masz dysonans. Quasi ma rację: czoło Ci się wypogodzi jak zaakceptujesz oba, albo oba odrzucisz

    Nie mam żadnego dysonansu. Ja tak naprawdę, podobnie jak to ktoś wcześniej w wątku o aborcji, mam to generalnie głęboko, bo wpływ na moje życie to ma zerowy.

    inz.mruwnica :

    Używasz słowa, które ma pozytywne konotacje (natura) jako argumentu “bo tak”. Właśnie, że natura chce, żeby homoseksualiści adoptowali dzieci, bo stworzyła nas, którzy za tym jesteśmy

    Natura nie ma z tym nic wspólnego, tylko uwarunkowania społeczne. Sama natura nie dała możliwości rozmnażania w obrębie tej samej płci.

    inz.mruwnica :

    Ach, wyszło szydło… Bo Ty autorytarny konserwatysta jesteś, który uważa, że ludzie z natury są źli i tylko jak ich się weźmie za mordę (…)

    A etyka u normalnych ludzi i dekalog u katoli to co niby jak nie trzymanie za mordę naturalnych odruchów?

    inz.mruwnica :

    To jest ostateczny argument: powinni, bo ponieważ taka jest powinność. I natura i prawda i obiektywna rzeczywistość. I słuszność i sprawiedliwość i zbawienność.

    …a już na pewno oczywista oczywistość.

    inz.mruwnica :

    Ale dlaczego uczestnictwo w stosunku hetero z powodu, że “ma cycki” jest bardziej uzasadnione od powodu “bo chcę mieć dziecko”?

    Scena numer jeden. Kasia i Tomek bardzo się kochają i chcą mieć dziecko, od paru miesięcy kochają się bez zabezpieczenia i nic z tego nie wychodzi. Idą do lekarza. Tomek spuszcza się do kubeczka. Po badaniach okazuje się, że żołnierzyki Tomka są mało ruchliwe i bez pomocy medycznej się nie obędzie. Kasia poddaje się in vitro i jest już w trzecim miesiącu ciąży, są szczęśliwi, bo w sierpniu przyjdzie na świat ich córeczka.

    Scena numer dwa. Jurek i Krzysztof to homoseksualiści. Bardzo się kochają i chcą mieć dziecko, od paru miesięcy kochają się bez zabezpieczenia i nic z tego nie wychodzi. Idą do lekarza, obaj spuszczają się do kubeczka. Lekarz robi głupią minę i wyjaśnia, że niestety bez udziału płci przeciwnej się nie obędzie pomimo stuprocentowej płodności obydwu. Teraz panowie mają w zasadzie dwie opcje: a) adoptować jakieś dziecko, które na skutek nieszczęśliwego splotu wydarzeń nie ma rodziców, dać mu dom i opiekę. b) schować w kieszeń orientację seksualną i zapłodnić jajeczko jakiejś kobiety spermą jednego z nich. W ten sposób Jurek albo Krzysztof będzie biologicznym ojcem o czym zdecydują rzucając monetą, matką pewna kobieta, wybrana nie poprzez dobór naturalny tudzież miłość, ale poprzez ogłoszenie w Anonsach, że zaoferuje swoją macicę, no i obaj panowie chcąc nie chcąc włączają do swojego związku pierwiastek heteroseksualny.
    Wydaje mi się, że punkt b ma więcej wad niż zalet i dlatego ja i moje geny jesteśmy przeciwko. To znaczy bylibyśmy, gdyby nie to, że mamy to głęboko. :P

  34. czescjacek
    February 4th, 2009 at 15:06 | #34

    yony :

    skarpetki typu zaskrońce

    to przednie :) jakie to są??

    peanut :

    A etyka u normalnych ludzi i dekalog u katoli to co niby jak nie trzymanie za mordę naturalnych odruchów?

    sądzę że etyka jest czymś naturalnym, a przynajmniej uniwersalnym kulturowo (każde społeczeństwo ma jakąś etykę).

  35. Peanut
    February 4th, 2009 at 15:29 | #35

    czescjacek :

    sądzę że etyka jest czymś naturalnym, a przynajmniej uniwersalnym kulturowo (każde społeczeństwo ma jakąś etykę).

    Agree. Co nie zmienia faktu, że służy nam do hamowania świństw, które podpowiadają nam instynkty w imię tego, żeby nam się wszystkim przyjemnie żyło na tym łez padole.

  36. czescjacek
    February 4th, 2009 at 15:42 | #36

    Peanut :

    służy nam do hamowania świństw, które podpowiadają nam instynkty

    ale to są świństwa wyłącznie z punktu widzenia tej etyki… czy jeśli etyka białych mieszkańców południa USA nakazywała im linczować czarnuchów, to ta etyka hamowała instyktowną, świńską empatię wobec każdego człowieka, nawet brudasa, czy może przeciwnie – była nie dość etyczna, by zahamować świński instynkt nieodczuwania empatii wobec obcych?

  37. February 4th, 2009 at 16:22 | #37

    yony :

    i wogóle to kurwą i narkomanką jest.

    Żeby. To hardkorowa (ale posoborowa) katoliczka kompletnie niedopuszczająca do świadomości mój homoseksualny lajfstajl, do tego aplikantka (chyba) adwokacka.

  38. ija_ijewna
    February 4th, 2009 at 16:23 | #38

    Peanut: Wydaje mi się, że punkt b ma więcej wad niż zalet i dlatego ja i moje geny jesteśmy przeciwko. To znaczy bylibyśmy, gdyby nie to, że mamy to głęboko.

    Dlaczego ma więcej wad? Bo więcej tu technicznej roboty? I jakie to są wady, oprócz problemów technicznych?

  39. Peanut
    February 4th, 2009 at 17:25 | #39

    czescjacek :

    czy (…) hamowała instyktowną, świńską empatię wobec każdego człowieka, nawet brudasa, czy może przeciwnie – była nie dość etyczna, by zahamować świński instynkt nieodczuwania empatii wobec obcych?

    A jak ci odpowiem, że była nie dość etyczna, to musisz koniecznie zapytać z czyjego punktu widzenia?

  40. czescjacek
    February 4th, 2009 at 17:39 | #40

    Peanut :

    A jak ci odpowiem, że była nie dość etyczna, to musisz koniecznie zapytać z czyjego punktu widzenia?

    nie ma etyki bez punktu widzenia osoby wyznającej tę etykę.

  41. Peanut
    February 4th, 2009 at 17:40 | #41

    ija_ijewna :

    Dlaczego ma więcej wad? Bo więcej tu technicznej roboty? I jakie to są wady, oprócz problemów technicznych?

    Bo:
    a) włącza pierwiastek hetero do homoseksualizmu odbierając homoseksualizmowi autonomię i w pewnym sensie uzależniając go od heteroseksualizmu,
    b) sposób powoływania życia jest mało romantyczny – Jurek i Krzysiek zaznaczają kółeczkiem macicę w Anonsach i grają w marynarza czyją spermę wykorzystać,
    c) dzieciom, które już są na świecie i czekają na nowy dom wcale nie będzie przez to lepiej, bo Krzychu i Jurek chcą koniecznie wyprodukować swoje pomimo biologicznej niezdolności do reprodukcji.

  42. February 4th, 2009 at 18:00 | #42

    Peanut :

    mam to generalnie głęboko

    Tego no… kłamiesz. Masz na ten temat opinię, a to już nie jest “głęboko w Tutensramonie” (zafiksował mnie chłopak). Skoro masz głęboko to co robią dwie osoby płci dowolnej w sypialni, to dlaczego nie masz głęboko tego co robi z nimi osoba trzecia wynajmująca macicę? Bo co? Masz dyskomfort, że to być może Twoja siostra jedzie z tyłu?

    Peanut :

    Sama natura nie dała możliwości rozmnażania w obrębie tej samej płci.

    Dała za to możliwość wychowywania dzieci. Zaprawdę powiadam Ci, oni nie próbują tych dzieci robić we dwóch. Już ci pisałem: oddziel ryćkanie od wychowywania.

    Peanut :

    to co niby jak nie trzymanie za mordę naturalnych odruchów?

    A może etyka* to jest raczej naturalny odruch?

    *) To znaczy moralność, ale jak Wy mylicie, to ja też sobie pozwalam, dla dobra dyskusji.

    Quasi :

    Przecież rozum/logika jest warunkiem sine qua non ich religii

    Jesteś u progu wielkiego odkrycia: racjonalizm jest subiektywny. Każdemu się wydaje, że to on jest, a inni błądzą. My postmoderniści (żart) nazywamy to relatywizmem poznawczym.

    Quasi :

    Zaraz zaraz, a w ogóle można mieć światopogląd nie “całościujący”? Twój światopogląd jakimś cudem nie jest “całościujący”?

    Wypowiadanie się o własnym światopoglądzie bardzo niemądrym jest. Podobnie jak o własnej urodzie, inteligencji. Tylko baron Munchausen potrafił wyciągnąć się sam za włosy z bagna. Ale, tak w skrócie:

    0. Trudno mówić o światopoglądzie komuś, kto ma poważne obiekcje co do istnienia świata. Ale nie czepiajmy się etymologii.

    1. A właściwie nie tyle obiekcje co obojętność. Jestem apateistą i na tej samej zasadzie aparealistą. Kwestię istnienia rzeczywistości w ten sam sposób ciachnąłem brzytwą Ockhama i staram się żyć dalej.

    2. Systemy całościujące mają zwykle to do siebie, że są przezroczyste dla użytkownika (my po-mo mówimy na to fantazmat). Pewnie jakiś mam, ale o tym nie wiem.

    3. Gdybym się dowiedział, że tak jest w istocie bardzo bym się zmartwił i postanowił coś z tym zrobić. Taka sytuacja bowiem oznacza, że zamykam się w pewnej kołowej aksjologii.

    4. Żeby tego uniknąć lubię celebrować* napotkaną niespójność (absurd), nieadekwatność (groteska), wieloznaczność (kalambur) czy podtekst (krem nad kremami: ironia). Nie po to, by je posiąść i rozwikłać, ale właśnie by się napawać ich “lokalnością”. Tak, jestem pojebany.

    *) Podobnie jak ty celebrujesz logiczność.

  43. February 4th, 2009 at 18:06 | #43

    Peanut :

    a) włącza pierwiastek hetero do homoseksualizmu odbierając homoseksualizmowi autonomię i w pewnym sensie uzależniając go od heteroseksualizmu,

    Wiec czystość homoseksualizmu też Cię martwi? Znaczy jak już się zdecydowali to muszą być konsekwentni, bo ich znielubisz? To jakiś drugi stopień homouprzedzeń: najpierw im nie wolno tego robić, a potem muszą.

    Peanut :

    b) sposób powoływania życia jest mało romantyczny – Jurek i Krzysiek zaznaczają kółeczkiem macicę w Anonsach i grają w marynarza czyją spermę wykorzystać,

    To o romantyzm wśród pedałów też walczysz?

    Peanut :

    c) dzieciom, które już są na świecie i czekają na nowy dom wcale nie będzie przez to lepiej, bo Krzychu i Jurek chcą koniecznie wyprodukować swoje pomimo biologicznej niezdolności do reprodukcji.

    To w ogóle każdy kto płodzi dziecko jest zbójem, bo przecież mógłby adoptować. No i gdyby byli niezdolni do reprodukcji, to by, jakby z definicji, nie byli zdolni do reprodukcji. Mylę się?

  44. Tutensramon
    February 4th, 2009 at 18:58 | #44

    inz.mruwnica :

    Tutensramon :
    Wiedza o wychowaniu dzieci bierze się z praktyki w wychowywaniu dzieci i to wyłącznie własnych.

    Czyli heteroseksualiści nabierają tej wiedzy, ponieważ wychowują dzieci, a homoseksualiści jej nie nabierają ponieważ nie wychowują dzieci.

    Własne dzieci różnią się od czyichś. Przeświadczenie o przenoszeniu własnej puli genetycznej determinuje sposób patrzenia na dzieci i sposób ich wychowywania. Nie mówię tu o przypadkach patologicznych jak rodziny alkoholików, narkusów czy skrajnych wegetarian.
    Nie masz szans tego zrozumieć do kiedy nie wypróbujesz tego sam więc nawet nie chce mi się z Ciebie nabijać bo jesteś w tej dziedzinie niepełnosprawny.
    Tutensramon :
    Słyszałeś kiedyś o selekcji naturalnej?

    Jak jesteś takim fanem selekcji naturalnej to mogę nasłać kolesi, żeby Cię ukatrupili, bo mnie wkurzasz?

    Możesz nasłać i jeśli im się nie uda ja zastrzelę ciebie, wszystkich w twojej rodzinie, twoje zwierzęta domowe zgwałcę twoje ryby akwariowe oraz wszystkich, którzy nazywają się na taką literę jak ty i mieszkają w promieniu 300 m od ciebie. Na końcu nawaleę do twojego grobu rodzinnego. :D Taaak… To jest selekcja naturalna. :D UJ sorki. Troszkę się rozmarzyłem… :D

  45. February 4th, 2009 at 19:03 | #45

    Tutensramon :

    Nie masz szans tego zrozumieć do kiedy nie wypróbujesz tego sam

    A może to jest tak tylko u Was — antylop?

    Tutensramon :

    Taaak… To jest selekcja naturalna

    I właśnie dlatego my — ludzie cywilizowani — jej unikamy.

  46. Tutensramon
    February 4th, 2009 at 19:32 | #46

    Tutensramon :
    Taaak… To jest selekcja naturalna

    I właśnie dlatego my — ludzie cywilizowani — jej unikamy.

    Ta cała twoja “cywilizacja” to mit. Wystarczy wyłączyć prąd.

    Faktem jest, że geniusz cywilizacji umożliwia różne radosne numery.
    Np. bez nowoczesnych technik proktologicznych homoseksualizm męski miałby baaaardzo poważne utrudnienia. Dlatego musicie dużo zarabiać. To jasne.

  47. February 4th, 2009 at 20:06 | #47

    Tutensramon :

    Wystarczy wyłączyć prąd.

    No extrement, mon! Cała ta “natura” to też mit. Wystarczy wyłączyć Słońce.

  48. Tutensramon
    February 4th, 2009 at 20:09 | #48

    inz.mruwnica :

    Tutensramon :
    Wystarczy wyłączyć prąd.

    No extrement, mon! Cała ta “natura” to też mit. Wystarczy wyłączyć Słońce.

    To spróbuj ;)

  49. czescjacek
    February 4th, 2009 at 20:11 | #49

    Tutensramon :

    homoseksualizm męski miałby baaaardzo poważne utrudnienia

    no tak, w końcu pierwszy pedał się urodził po soborze watykańskim drugim

  50. February 4th, 2009 at 20:13 | #50

    @ eli.wurman:
    No to chłopie, masz podwójnie przejebane. A raczej Twój partner po ewentualnej Twojej śmierci, bo nie dość że nawiedzona to jeszcze zna narzędzia, którymi swe nawiedzenie może wesprzeć.
    Serio Ci wspólczuję.

  51. February 4th, 2009 at 20:13 | #51

    Tutensramon :

    To spróbuj

    To wyłącz prąd. I sprawdź, gdzie umieści Cię cywilizacja, gdy będziesz próbował.

  52. blue.berry
    February 4th, 2009 at 20:20 | #52

    Peanut :

    b) sposób powoływania życia jest mało romantyczny – Jurek i Krzysiek zaznaczają kółeczkiem macicę w Anonsach i grają w marynarza czyją spermę wykorzystać,

    :) bo zaiste in vitro romantycznoscia wali po oczach. szczegolnie jesli to kobieta zmaga sie z bezplodnoscia.

  53. Tutensramon
    February 4th, 2009 at 20:22 | #53

    @ czescjacek:
    Teraz łatwiej leczyć zad, więc jest łatwiej być pedikiem, choć może być drogo. Homoseksualizm napędza cywilizację! Brawo!

    drogi inz. . Jako najwyższa forma rozwoju cywilizacyjnego niwątpliwie kładziesz mnie na łopaty w kwestji obsługi szafki z bezpiecznikami. Cóż. Nowy gatunek Homoseksualus Electricus?
    Dupa w służbie techniki.

  54. czescjacek
    February 4th, 2009 at 20:28 | #54

    Tutensramon :

    To wcześniej nie było cywilizacji? Teraz łatwiej leczyć zad, więc jest łatwiej być pedikiem, choć może być drogo.

    w drugiej połowie XX wieku doszło do splotu okoliczności, który pozwolił na powstanie męskiego homoseksualizmu: po pierwsze rozwój proktologii umożliwił uprawianie seksu analnego, a po drugie papież wpuścił zgubny liberalizm do Kościoła katolickiego.

  55. February 4th, 2009 at 20:39 | #55

    Tutensramon :

    Jako najwyższa forma rozwoju cywilizacyjnego niwątpliwie kładziesz mnie na łopaty w kwestji obsługi szafki z bezpiecznikami.

    No i niech tak zostanie: Ty zabijasz sarenki, ja projektuję budowle. Dla każdego coś miłego.

  56. Tutensramon
    February 4th, 2009 at 20:39 | #56

    czescjacek :

    Tutensramon :
    To wcześniej nie było cywilizacji? Teraz łatwiej leczyć zad, więc jest łatwiej być pedikiem, choć może być drogo.

    w drugiej połowie XX wieku doszło do splotu okoliczności, który pozwolił na powstanie męskiego homoseksualizmu: po pierwsze rozwój proktologii umożliwił uprawianie seksu analnego, a po drugie papież wpuścił zgubny liberalizm do Kościoła katolickiego.

    Właśnie tak. Na szczęście mr. B16 zadbał o interesy firmy i rozpoczął walkę ze zgubnym liberalizmem trawiącym serce kościoła.
    Mimo tego triumf proktologów okazał się przemożny. Ten czas stał się przełomem w medycynie i własnie tamte czasy sprawiły, że proktologia stała się królową nauk.

  57. Ami
    February 4th, 2009 at 20:44 | #57

    Czytuję tego bloga od jakiegoś czasu i w końcu przyszedł czas na pierwszy komentarz. Śmieszy mnie ta dyskusja o “zezwoleniu” homoseksualistom posiadania dzieci. Najwidoczniej niektórzy ludzie sobie wyobrażają, że siedzimy na tyłkach i grzecznie czekamy, aż ktoś nam na coś pozwoli. Myślę tu przede wszystkim o lesbijkach, jako że jesteśmy pod tym względem w lepszej sytuacji niż faceci. Spójrzmy prawdzie w oczy – kobiety pragnącej mieć dziecko nic nie powstrzyma. Problem natomiast stanowią metody realizacji celu. Jeśli państwo robi wszystko, aby to uniemożliwić, biedniejszym (bo bogatych takie zakazy praktycznie nie dotyczą) zostaje seks z przygodnym partnerem z nadzieją zajścia w ciąże i niezarażenia się żadną chorobą.
    A teraz zastanówmy się nad sytuacją, gdy już dziecko jest. Państwo, prowadzone przez wielce moralnych ludzi w wielkiej trosce o dziecko nie zezwala na adopcje przez pary homo. Biologiczna matka dziecka umiera, i co dalej? Sytuacja jak najbardziej realna, jako że w Polsce jest sporo dzieci wychowywanych przez pary lesbijek (zazwyczaj pochodzą one z wcześniejszego związku z facetem). Dziecko ma iśc do bidula bądź do obcego faceta, bo tam mu będzie lepiej niż z matką?

  58. Peanut
    February 4th, 2009 at 20:45 | #58

    blue.berry :

    bo zaiste in vitro romantycznoscia wali po oczach. szczegolnie jesli to kobieta zmaga sie z bezplodnoscia.

    Bywa różnie, ale to nie jest reguła tylko ostateczność, kiedy wszystkie inne środki wzięły w łeb.

  59. Tutensramon
    February 4th, 2009 at 20:51 | #59

    @ Ami:
    Znów się zaczyna. Przecież wszystkie kobiety są lesbijkami.

  60. Ami
    February 4th, 2009 at 20:56 | #60

    Chciałabym.

  61. February 4th, 2009 at 20:57 | #61

    Ami :

    Biologiczna matka dziecka umiera, i co dalej?

    Jeśli trafi się sędzia z sercem to pewnie wymyśli jakiś identycznie funkcjonalny walkaround: niech pani założy rodzinę zastępczą, a my pani przyznamy dzieciaka ze względu na występowanie silnego związku emocjo-blablabla. Czyli funkcjonalnie adopcja, tylko odpowiednio zaprawiona hipokryzją, żeby się bozia nie gniewał. I pisząc o “zezwoleniu”, chodzi właśnie o takie szczegóły. Tak jak pisał Quasi, odpowiednimi obejściami da się załatwić prawie-małżeństwo i prawie-adopcję. Ale to trochę takie in-the-closet.

  62. February 4th, 2009 at 22:24 | #62

    hejoo, pozdrawiam z ferii, otoczony przez katolików, fanów homeopatii i katolików-fanów homeopatii :)

  63. February 5th, 2009 at 00:11 | #63

    @ bart:
    Fenomenalna ekipa! A masz tam jakichś tradsów, czy wszyscy posoborowi? Nie wiem czy tam gdzie jesteś śledzisz RSS’sy, ale w Józefowie posoborowi zorientowali się, że tradsi im chcą podprowadzić szkołę: http://www.zw.com.pl/artykul/331149_Spor_o_lefebrystow.html

    No i jeszcze: były Narty ojca świętego – teraz czas na Skarpety Jana Bodakowskiego

  64. RobertP
    February 5th, 2009 at 00:36 | #64

    yony :

    Nie da się. Jeżeli Eli ma własne mieszkanie i siostrę, to żeby nie wiadomoco napisał w testamencie i tak ona w pierwszej kolejności dziedziczy. A przynajmniej odbędzie się sprawa spadkowa, nawet gdy napisze w testamencie, że jej nie kocha, nie życzy sobie by po jego śmierci dostała choćby jego dziurawe skarpetki

    To zupełnie jak w małżeństwie. Gdyby jakiś przysypiający TIR skasował autko z żoną i dziećmi a mąż akurat by zasuwał jakieś zlecenie w innym krańcu Polski. To jego “ukochana” teściowa i szwagier dziedziczą (zgodnie z prawem) kawałek małżeńskiego mieszkanka. Wydziedziczenie też nie jest sprawą prostą, a prawo do zachowku jest trudne do ruszenia.

  65. Quasi
    February 5th, 2009 at 05:48 | #65

    Ami :

    Myślę tu przede wszystkim o lesbijkach, jako że jesteśmy pod tym względem w lepszej sytuacji niż faceci.

    “Jesteśmy”? Znaczy, że jesteś lesbijką? Jeśli tak, to wybornie: jest już gej (eli), jest lesbijka, jest pełno ateistów (w tym: apateistów) [mam nadzieję, że znajdzie się też jakiś (niewierzący) Żyd i kobieta po aborcji/ginekolog-skrobacz] – istny rezerwat Cywilizacji Śmierci. ;-)

    Tutensramon :

    Znów się zaczyna. Przecież wszystkie kobiety są lesbijkami.

    Ami :

    Chciałabym.

    Hmmm… A widziałaś to?

    – Meredith L Chivers et al., “A sex difference in the specificity of sexual arousal,” Psychological Science: A Journal of the American Psychological Society / APS 15, no. 11 (Listopad 2004): 736-44, doi:PSCI750.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15482445

    – Meredith L Chivers i J Michael Bailey, “A sex difference in features that elicit genital response,” Biological Psychology 70, no. 2 (Październik 2005): 115-20, doi:S0301-0511(05)00032-3.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16168255

    I co Ty na to?

    Kiedyś rzucił mi się w oczy jakiś wywiad z Baileyem, który stwierdził, że wygląda na to, iż kobiety prawdopodobnie nie mają orientacji seksualnej, a jedynie “preferencje wobec potencjalnego partnera”.

    pozdrawiam

  66. Quasi
    February 5th, 2009 at 07:18 | #66

    inz.mruwnica :

    Jesteś u progu wielkiego odkrycia: racjonalizm jest subiektywny. Każdemu się wydaje, że to on jest, a inni błądzą.

    Po pierwsze: Ale “być w błędzie” to nie to samo co “być nieracjonalnym”.

    Po drugie: O subiektywności racjonalizmu można by mówić, gdyby różni ludzie różnie/sprzecznie racjonalizm definiowali/postrzegali. Ale tak chyba nie jest – ludzie przez “racjonalizm” rozumieją właściwie to samo (a zdaje się, że ogólnie przyjęta definicja “racjonalizmu” wyklucza jego subiektywność).

    inz.mruwnica :

    Wypowiadanie się o własnym światopoglądzie bardzo niemądrym jest. Podobnie jak o własnej urodzie, inteligencji. (…)

    Nie rozumiem. Niby dlaczego?

    inz.mruwnica :

    0. Trudno mówić o światopoglądzie komuś, kto ma poważne obiekcje co do istnienia świata. Ale nie czepiajmy się etymologii.

    Nie zgadzam się, tj. nie wierzę, że naprawdę masz – Ty czy ktokolwiek inny – jakieś obiekcje co do istnienia świata. Przecież to byłby absurd! Nawet zdeklarowany solipsysta takich obiekcji nie ma (dla niego “świat” == jego umysł i tego umysłu wytwory). Obiekcje można mieć najwyżej odnośnie tego, jak świat wygląda, ale nie czy świat istnieje. Skoro zastanawiasz się nad istnieniem świata, to jest to dowód, ze świat istnieje i składa się przynajmniej z jednego elementu – Twojego umysłu: “cogito ergo sum”.

    inz.mruwnica :

    1. A właściwie nie tyle obiekcje co obojętność. Jestem apateistą i na tej samej zasadzie aparealistą. Kwestię istnienia rzeczywistości w ten sam sposób ciachnąłem brzytwą Ockhama

    Po pierwsze: Apateizm jest formą/ujęciem ateizmu, ponieważ spełnia definicję ateizmu, czyli jest nie-twierdzącą odpowiedzią na pytanie “czy wierzę w istnienie Boga?”. Apateista/”aparealista” – z definicji – nie wierzy w nic, w tym także w Boga (wiec jest ateistą).

    Po drugie: Apateizm/”aparealizm” to także pogląd “całościujący” – jest globalnym ustosunkowaniem się do ontologii świata i metodologii jej “poznawania”.

    Po trzecie: Wydaje mi się, że “aparealizm” jest jedyną dopuszczalną racjonalnie postawą wobec ontologii (z wyłączeniem “cogito…”) – (dowodliwa) pewność na temat Rzeczywistości jest logicznie niemożliwa do uzyskania, wiec wypowiadanie kategorycznych sądów na temat ontologii Rzeczywistości jest nieracjonalne i bezsensowne. “Aparealizm” IMHO jest nieuniknioną konsekwencją racjonalizmu. W każdym razie ja tak to postrzegałem/postrzegam i siebie też uważam za “aparealistę”.

    inz.mruwnica :

    i staram się żyć dalej.

    No i tu mamy sedno: “starasz się żyć dalej”, ale wg jakichś reguł – z konieczności przyjmujesz jakiś roboczy model Rzeczywistości, w której istniejesz, choć nie wypowiadasz się na temat ontologicznego statusu tego modelu, zgadza się? Przyjęcie takiego roboczego modelu wydaje mi się niezbędne choćby do wstania z łóżka, że o unikaniu śmierci/bólu, zdobyciu wykształcenia, wykonywaniu pracy zawodowej, założeniu rodziny, dyskutowaniu w internecie czy wyrobieniu sobie poglądu na temat homoadopcji nie wspomnę… Wszystkie swoje decyzje życiowe i opinie w dyskusjach formułujesz w oparciu o ten roboczy model, prawda? Tak więc Twój roboczy model Rzeczywistości jest funkcjonalnym odpowiednikiem modeli Rzeczywistości ludzi, którzy z wyznawania wiary w jakąś konkretną ontologię nie zrezygnowali (np. teistów, “materialistów”).

    Ja jako model roboczy przyjąłem sobie “scjentyzm”, bo mi się wydaje bardzo fajny.

    inz.mruwnica :

    2. Systemy całościujące mają zwykle to do siebie, że są przezroczyste dla użytkownika (my po-mo mówimy na to fantazmat).

    Ale dlaczego?

    inz.mruwnica :

    3. (…) Taka sytuacja bowiem oznacza, że zamykam się w pewnej kołowej aksjologii.

    Ale dlaczego?

    inz.mruwnica :

    4. Żeby tego uniknąć lubię celebrować*
    (…)
    *) Podobnie jak ty celebrujesz logiczność.

    Jak już tu kiedyś pisałem:
    Wydaje mi się jednak, że absolutyzacja logiki jest zabiegiem formalnym, który jest niezbędny by podejmować jakiekolwiek rozumowanie/myślenie i komunikację. Bez absolutnej logiki popadamy w bełkot.
    Oczywiście, nie dowodzi to tego, że Rzeczywistość naprawdę jest logiczna, tak jak nasze o niej myślenie i że np. kartezjański Złośliwy Duch nie grzebie nam w umysłach, fałszując zarówno percepcję Rzeczywistości jak i postrzeganie praw logiki. Oznacza to tylko tyle, że aby rozumować i rozmawiać musimy przyjąć robocze założenie o absolutności logiki, bo bez niego rozumowanie i komunikacja jest zwyczajnie niemożliwa.

    pozdrawiam

  67. February 5th, 2009 at 10:06 | #67

    eli: skarpetki oczywiście typu zaskrońce :)

  68. blue.berry
    February 5th, 2009 at 10:14 | #68

    bart – na feriach jesteś – won od intenetu – idz sie radowac roztapiającym się błotosniegiem : ) widzisz ze chłopaki grzeczne som. no i jeszcze jedna pani się pojawiła (czwarta chyba jak dobrze liczę:) więc wogóle cudnie tu jest.

  69. February 5th, 2009 at 10:19 | #69

    Nidyrydy. Ma Ajfona, i do tego w idei to pole to on ma wszędzie. A jak go znam, to właśnie tam gdzie jest namierzył hotspota… :P

  70. blue.berry
    February 5th, 2009 at 10:24 | #70

    wiem ze ma ajfona : ) umysłowo ma zrobic “won” a nie fizycznie. ma cieszyc sie czasem spedzanym wspolnie z rodziną na łonie natury. na cieszenie sie Wami (nami?) przyjdzie mu czas od poniedziałku.

  71. czescjacek
    February 5th, 2009 at 10:55 | #71

    yony :

    w idei to pole to on ma wszędzie

    pfff. do niedawna mieszkałem tuż obok warszawskiego megawieżowca idei. żeby złapać zasięg, trzeba było wyjść na balkon :/

    bajdełej dziadziejemy jak te dziady co dalej mówią eneref. toto się oryndż od paru lat nazywa!

  72. ija_ijewna
    February 5th, 2009 at 10:55 | #72

    Bart: otoczony przez katolików, fanów homeopatii i katolików-fanów homeopatii

    Łomatko, katoprohomeopaci! Cudowne. Może jeszcze wierzą w uwalnianie węża Kundalini? Wpuść ich w jakąś głąb myślową, żeby później nam, cyklistom-ateistom zreferować.

    Peanut: Generalnie chęć wychowywania własnych młodych niewiele ma wspólnego z romantyzmem. Próby konstrukcyjne, owszem, czasem mają, ale żadną miarą nie muszą. Więc argument o kant kota potłuc, bo uzasadnia wyłącznie twoje wewnątrzne błe.

  73. Ami
    February 5th, 2009 at 11:02 | #73

    Quasi :

    I co Ty na to?

    A ja na to, że znowu kurde nie pasuję. Kiedyś czytałam, że lesbijki mają mieć palec serdeczny dłuższy od wskazującego, co miały udowadniać jakieś badania. U mnie jest na odwrót. Teraz się dowiaduję, że powinni mnie podniecać nadzy faceci (w końcu to naukowo udowodnione!), a nie podniecają, tylko odrzucają. Co ze mną jest nie tak?

  74. Quasi
    February 5th, 2009 at 11:03 | #74

    Peanut :

    Oficjalnie funkcjonuje stanowisko głoszące, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem normy tylko orientacją seksualną, (…)

    Po pierwsze: No ale stanowisko WHO/APA ma znaczenie tylko praktyczne, medyczne, a nie ontologiczne/filozoficzne/etyczne. Lista chorób ICD/DSM nie odnosi się do ontologii/etyki. Na użytek swojej prywatnej dziwacznej filozofii możesz sobie przyjąć dowolne postrzeganie homoseksualizmu. I właśnie uznanie homoseksualizmu za chorobę/dysfunkcję Ci proponuję, bo w myśl dziwacznego rozumowania (tj. “tylko osoba chora/dysfunkcyjna ma prawo przeskakiwać faki matki natury”), które tu zaprezentowałeś, pozwoliłoby Ci to pozbyć się obiekcji wobec homoadopcji.

    Po drugie: A wiesz jaka była główna przesłanka, która przesądziły o tym, że APA w latach 70. – a później za nim reszta światowej medycyny – przestał traktować homoseskualizm jako chorobę? Otóż było nią spostrzeżenie, że w odpowiednich warunkach homoseksualiści mogą wieść szczęśliwe życie, więc próby zmieniania ich stanu nie mają sensu (no bo po co, skoro im z nim dobrze?), podobnie jak traktowanie jako chorobę stanu, który “chorym” ani nikomu z ich otoczenia nie przeszkadza.
    Odbierając homoseksualistom prawo do wychowywania potomstwa (bądź przynajmniej realizację tego prawa utrudniając) sztucznie stworzyłbyś warunki, w których części homoseksualistom byłoby trudniej cieszyć się życiem (bo nie mogliby zaspokajać bardzo ważnej dla nich ambicji rodzicielskiej), więc de facto uczyniłbyś sensownym traktowanie homoseksualizmu jako choroby.

    Peanut :

    1. “Tradycyjny model rodziny” – w toku dyskusji gdzieś pomiędzy pierwszą a drugą setką, zgodziłem się, że to brednia i w żadnym razie nie uważam go za osiągnięcie ewolucji.

    Ok. Jedno odhaczamy.

    Peanut :

    2. “Fak od matki natury” – użyłem tego zwrotu w kontekście sytuacji homoseksualisty, który biologicznie nie jest w stanie spłodzić potomka wraz ze swoim partnerem a jednak czuje potrzebę “dawania życia”, co bez udziału płci przeciwnej jest niemożliwe, przy czym “fak” tyczy się nie samej niezdolności do spłodzenia, tylko uczucia potrzeby.

    “Fak” to sama potrzeba, a nie “ograniczenie powodujące niemożność zaspokojenia potrzeby”? To bez sensu – już przestaję Cię rozumieć. Albo plączesz się w zeznaniach.

    Peanut :

    3. wątek z mieszaniem genów, czyli “co jest naturalne” – przytoczyłem to jako kontrargument dla przytoczonego przez Ciebie argumentu z naturalności Moore’a (który w dużym uproszczeniu interpretuję jako dyskredytowanie naturalności rzeczy jako uniwersalnego argumentu, jako, że o tym co jest naturalne a co nie decydujemy subiektywnie).

    Eee? Chyba nie bardzo o to w (odnoszącym się raczej do semantyki, nie etyki) argumencie Moora chodzi, ale mniejsza o to, bo w kontekście naszej dyskusji to nie oryginalny argument Moora jest istotny, lecz pokrewne mu – i opisane w tym samym artykule – zagadnienia, konkretnie “argument z naturalności” i “problem jest vs. powinno być”. Szczegółowiej poczytaj o tym w oddzielnych artykułach:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Appeal_to_nature
    http://en.wikipedia.org/wiki/Is-ought_problem

    Peanut :

    Mieszanie genów to jeden z fundamentów ewolucji

    Po pierwsze: To po prostu nieprawda. Ewolucja ma 3 fundamenty: (1) Mechanizmy dziedziczenia; (2) Mechanizmy generowania zmienności (fundamentalnym mechanizmem są mutacje); (3) Mechanizmy selekcyjne (różne formy doboru naturalnego i dryf genetyczny).
    Płciowe “mieszanie genów” nie jest wcale potrzebne do ewolucji. Zresztą, mnóstwo organizmów w ogóle nie rozmnaża się płciowo, a świetnie ewoluuje (choćby bakterie i wirusy); poza tym rozród płciowy pojawił się dość późno w toku ewolucji, jakieś 1,5-1,0 miliarda lat temu: przez ponad 2 miliardy lat życie ewoluowało bez płci.

    Po drugie: Jaki to ma związek z czymkolwiek? Przecież dzieci, którymi zajmują/chcą się zajmować homoseksualiści jak najbardziej powstają w wyniku “mieszania genów”.

    Peanut :

    i tak człowiek twierdzący, że kazirodztwo jest naturalne wymierza policzek matce naturze,

    Po pierwsze: Kazirodztwo jest “naturalne”, w sensie, że powszechnie występuje w przyrodzie. Mało tego – w przyrodzie zdarza się (np. u tasiemców i niektórych roślin) także uber-kazirodztwo, czyli samozapłodnienie.
    Nie wiem jak powszechne jest kazirodztwo u ludzi i jak powszechne było ono w pierwotnych populacjach ludzkich [w genetyce populacyjnej ilościowo wyraża się to tzw. współczynnikiem inbredu (F)] – choć pewnie ktoś to już kiedyś oszacował – w każdym razie istnieją przesłanki, że u ludzi mogła wyewoluować behawioralna adaptacja (tzw efekt Westermarcka) ograniczająca częstość inbredu i związanej z nim depresji wsobnej. Co nie zmienia faktu, że w przyrodzie istnieje wiele gatunków o wysokiej wartości F (np. myszy), więc chów wsobny jak najbardziej jest “naturalny”.

    Po drugie: Policzek “matce naturze” wymierzasz ratując życie dziecku z wrodzoną wadą serca, osiedlając się w rejonach świata, w których temperatura spada poniżej +15oC (przed czym bronisz się nienaturalnym ogniskiem, nienaturalną odzieżą, nienaturalną architekturą i nienaturalnym centralnym ogrzewaniem), rzucając jałmużnę żebrakowi czy prowadząc samochód…

    Po trzecie – najważniejsze: Jeśli nawet “wymierzam policzek matce naturze”, to co z tego? Co mnie obchodzą policzki matki natury, karmy czy Latającego Potwora Spaghetti?

    Peanut :

    a ta w swej łaskawości obdarza go słabym potomstwem.

    Po pierwsze: Rozród wsobny wcale nie musi prowadzić do depresji wsobnej. Patrz – odpowiedni elaborat.

    Po drugie: To tak samo jak z “wymierzaniem policzka matce naturze” jazdą samochodem – dla człowieka (i jego percepcji, koncentracji, refleksu) “nienaturalne” jest poruszanie się z prędkością większą niż circa 30km/h, więc matka natura w swej łaskawości nagradza za ten występek zgonami w wypadkach drogowych.
    Podobnie z lataniem samolotem, pływaniem statkiem, zaopatrzeniem w dostatek żywności itd..

    Po trzecie – najważniejsze: Wygląda na to, że dla Ciebie jednak nie “nienaturalność” sama w sobie jest zła/problematyczna, a najwyżej jej ewentualne niepożądane konsekwencje, zgadza się? Wobec tego, w przypadku zachowań “nienaturalnych”, które nie wiążą się z ryzykiem zaistnienia niepożądanych konsekwencji większym, niż w przypadku “naturalnych” alternatyw – Twoje obiekcje znikają, tak? No to fajnie, bo w przypadku wychowania dzieci przez homoseksualistów żadnego wzrostu ryzyka nie stwierdzono.

    Peanut :

    Tak więc nie uważam, żeby powoływanie się na naturalność rzeczy było błędem.

    Delikatnie mówiąc – nie przekonałeś mnie. Mniej delikatnie – chyba na pececie za majtami Twojej starej.

    Peanut :

    Reasumując, nie odważyłbym się na przykład powiedzieć, że monogamia jest naturalna, bo nie jest

    Nieprawda. Istnieją monogamiczne gatunki – większość ptaków, gibony, przywra krwi…

    Ludzie nie są typowo monogamiczni, to fakt.
    Patrz np:
    http://blogs.psychologytoday.com/blog/the-scientific-fundamentalist/200803/if-you-want-know-what-women-have-been-look-mens-genitals-i

    Peanut :

    Analogicznie, homoseksualizm, nie jest naturalny, (…)

    Bo ja wiem?

    Patrz, moje komentarze pod postem http://satyra.republikanska.salon24.pl/100353.html :
    [02.11.2008 – 13:04]
    [05.11.2008 – 01:20]

    Quasi:
    BTW: A nie jest hipokryzją dopuszczanie przez Ciebie na przełamywanie medycyną faków matki natury u ludzi, których arbitralnie zgodzisz się uznać za “chorych/dysfunkcyjnych”, przy jednoczesnym odmawianiu przełamania faka behawioralnej niepłodności homoseksualistów?

    Peanut :
    Nie, in vitro dla heteryków to nie jest hipokryzja, to umożliwianie prokreacji ludziom, którzy biologicznie (czytaj: naturalnie) mają/powinni mieć taką możliwość. Homoseksualiści jej po prostu biologicznie nie mają i już, a potrzebę opieki nad dzieckiem można również zaspokoić poprzez adopcję, na którą decydują się także ci heterycy, u których in vitro z jakichś powodów nie wypaliło. Hipokryzją jest natomiast wynajmowanie macicy, bądź spermy – czyli uczestnictwo homoseksualisty w akcie heteroseksualnym.

    Czysty obłęd.

    Po zerowe: Ja zupełnie nie o tym (tj. o IVF u heteroseksualistów) pisałem. Nie wiem skądś to wytrzasnął.

    Po pierwsze: Wprowadzasz tu jakieś pojęciowe rewolucje, za którymi już nie nadążam.
    Hipokryzja to – z definicji – postępowanie wbrew (moralnym) zasadom, które się samemu głosi. Ja wytknąłem hipokryzję Tobie, ponieważ głosisz teorię, że należy potępiać “przełamywanie faków matki natury”, a jednocześnie nie potępiasz “przełamywania faków matki natury” jakim jest np. leczenie chorób/ratowanie życia medycyną, przemieszczanie się człowieka z prędkością większą niż 30km/h i życie w temperaturze niższej niż +15oC itp..
    Natomiast homoseksualiści korzystający ze sztucznej inseminacji/matki zastępczej nie są hipokrytami, o ile nie głoszą, że nie należy korzystać z rzeczy typu sztuczna inseminacja/matka zastępcza. A z reguły nie głoszą.

    Po drugie: Pary homoseksualne cierpią na behawioralną bezpłodność, ale nie cierpią na żadną “niezdolność wychowywania potomstwa” (analogicznie mamy w przypadku fizjologicznie niepłodnych par heteroseksualnych, babć po menopauzie itp.). Seks, płodzenie i wychowywanie potomstwa to trzy odrębne funkcje, z których można korzystać oddzielnie.

    Peanut :

    Jak już wspomniałem, ewolucyjne rulesy to nie pan i pani wychowują dziecko, tylko pan i pani płodzą dziecko, pan z panem nie da rady. (…)

    Ale przecież homoseksualiści nie próbują płodzić potomstwa via pan z panem/pani z panią, więc w czym problem?

    pozdrawiam

  75. February 5th, 2009 at 11:09 | #75

    Quasi :

    “być w błędzie” to nie to samo co “być nieracjonalnym”

    Można być w błędzie faktycznym, a można być w błędzie poznawczym.

    Quasi :

    a zdaje się, że ogólnie przyjęta definicja “racjonalizmu”

    Sam sobie strzelasz gola. Jeśli “ogólnie przyjęta”, to znaczy, że ktoś sobie ją przyjął, a reszta zaakceptowała. Ewentualnie grupa wypracowała ją dyskursywnie, czyli intersubiektywnie.

    Quasi :

    Wypowiadanie się o własnym światopoglądzie bardzo niemądrym jest. Podobnie jak o własnej urodzie, inteligencji. (…)

    Nie rozumiem. Niby dlaczego?

    Bo można zacząć gadać takie śmieszne rzeczy jak: bo ja to nie wyznaję żadnej ideologii, tylko po prostu mówię jak jest.

    Quasi :

    ze świat istnieje i składa się przynajmniej z jednego elementu – Twojego umysłu

    Dla bardzo gumowej definicji “świata” — tak. Zwykle przyjmuje się, że świat to to co poza umusłem/umysłami, ale rozumiem Twoją intencję, dlatego pisałem o nieczepianiu się etymologii.

    Quasi :

    Apateista/”aparealista” – z definicji – nie wierzy w nic, w tym także w Boga (wiec jest ateistą)

    Niestety nie znasz definicji. Podałeś definicję (hipotertcznego) nihilisty. Ja wierzę w istnienie bliźniego. Jest to wiara zupełnie nieracjonalna, ale ja oczywiście nie mam z nią kłopotu.

    Quasi :

    Apateizm/”aparealizm” to także pogląd “całościujący” – jest globalnym ustosunkowaniem się do ontologii świata

    Jest ustosunkowaniem się przez odmowę ustosunkowania się.

    Quasi :

    ale wg jakichś reguł – z konieczności przyjmujesz jakiś roboczy model Rzeczywistości, w której istniejesz, choć nie wypowiadasz się na temat ontologicznego statusu tego modelu, zgadza się?

    Na pewno go mam, ale go nie przyjmuję. Gdy wykrywam, to wyrywam chwasta.

    Quasi :

    Ale dlaczego?

    To jest dłuuuuższa sprawa, a niestety teraz muszę się brać do roboty.

    Quasi :

    Wydaje mi się jednak, że absolutyzacja logiki jest zabiegiem formalnym, który jest niezbędny by podejmować jakiekolwiek rozumowanie/myślenie i komunikację. Bez absolutnej logiki popadamy w bełkot. (…) Oznacza to tylko tyle, że aby rozumować i rozmawiać musimy przyjąć robocze założenie o absolutności logiki, bo bez niego rozumowanie i komunikacja jest zwyczajnie niemożliwa.

    Dokładnie takie same argumenty słyszałem od hardkorowego katolika: Bóg jest niezbędny jako gwarant tego, że będziemy mogli obok siebie egzystować. No bo jeśli nie ma Boga to w jaki sposób się dogadamy? A ja mu na to (tylko grzeczniej): kłapiąc mięsem o mięso.

  76. Ami
    February 5th, 2009 at 11:16 | #76

    A propos
    Quasi :

    Kiedyś rzucił mi się w oczy jakiś wywiad z Baileyem, który stwierdził, że wygląda na to, iż kobiety prawdopodobnie nie mają orientacji seksualnej, a jedynie “preferencje wobec potencjalnego partnera”.

    Tak, preferencje wobec partnera posiadającego piersi i waginę. A pomijając ten drobny szczegół może to być każdy ;)

  77. Quasi
    February 5th, 2009 at 11:54 | #77

    Ami :

    Kiedyś czytałam, że lesbijki mają mieć palec serdeczny dłuższy od wskazującego (…)

    Sytuacja jest chyba nieco bardziej subtelna, niż może Ci się wydawać. Patrz (i literatura tam cytowana):
    http://en.wikipedia.org/wiki/Digit_ratio

    A odnośnie wartości anegdotycznych dowodów – czy uważasz, że niniejsze fotografie obalają hipotezę, że mężczyźni są generalnie wyżsi od kobiet?

    Hint: Zauważ, że jest tu mowa o statystycznej prawidłowości, a nie o wielkim kwantyfikatorze.

    Ami :

    Teraz się dowiaduję, że powinni mnie podniecać nadzy faceci (w końcu to naukowo udowodnione!),

    Nie tyle “nadzy faceci”, co nadzy faceci obcujący płciowo lub poddający się innym czynnościom seksualnym. A to spora różnica.

    Ami :

    a nie podniecają, tylko odrzucają.

    I oczywiście przekonałaś się o tym wykonując odpowiednie badanie “cipometrem” w kontrolowanych warunkach…

    Hint: Zauważ, że mierzy się zarówno “genital sexual arousal” jak i “subjective sexual arousal”.

    Ami :

    Co ze mną jest nie tak?

    O wszelkich niuansach związanych z tego typu badaniem pobudliwości seksualnej możesz poczytać tutaj:

    Heather A Rupp i Kim Wallen, “Sex differences in response to visual sexual stimuli: a review,” Archives of Sexual Behavior 37, no. 2 (Kwiecień 2008): 206-18, doi:10.1007/s10508-007-9217-9.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17668311

    pozdrawiam

    PS: Jeśli trzeba, wszystkie cytowane artykuły w pełnej wersji mam w pdfach i mogę przesłać mailem albo gdzieś powiesić on-line.

  78. blue.berry
    February 5th, 2009 at 11:57 | #78

    a bo finalnie rozbija się o to ze kobieta z kobietą wygląda estetycznie i przecież faceci nie będą z tym wcale wielce walczyć : ) nawet dzieci do adopcji by im dali (ale na szczeście kobiety mogą sobie same te dzieci urodzic i wielce pozwolenia nie potrzebuja, o czym zresztą juz wspomniałaś)

  79. czescjacek
    February 5th, 2009 at 12:00 | #79

    Ami :

    Teraz się dowiaduję, że powinni mnie podniecać nadzy faceci

    nie załamuj się, większość heteryczek też nie przepada za widokiem gołego chłopa, sob sob.

  80. blue.berry
    February 5th, 2009 at 12:04 | #80

    a bo nagi chłop (poza nielicznymi wyjątkami) to żaden tam widok : )

  81. Ami
    February 5th, 2009 at 12:51 | #81

    @ Quasi:
    Że tak powiem, wrzuć na luz. Stwierdziłam tylko, że w moim przypadku te tezy się nie potwierdzają, tak więc wątpię, aby tu chodziło o wszystkie (z moim wyjątkiem) kobiety. Tak czy siak, przedmiot tych badań nie jest jak dla mnie zbyt istotny, aby się co do tego spierać. Chociaż biorąc pod uwagę Twoją reakcję ciekawi mnie, co Ty o tych badaniach sądzisz. Czy one Twoim zdaniem mają coś udowadniać?

  82. blue.berry
    February 5th, 2009 at 13:23 | #82

    Ami – Quasi jest na luzie. On tak po prostu ma : ) zresztą przyznam szczerze ze nieodmiennie fascynuje mnie jego sposob pisanej konwersacji.

  83. czescjacek
    February 5th, 2009 at 13:47 | #83

    blue.berry :

    nieodmiennie fascynuje mnie jego sposob pisanej konwersacji

    ojtam, wyrabia się. napisał już “na pececie”, “za majtami” i “twoja stara”, a wszystko w jednym zdaniu :)

  84. February 5th, 2009 at 15:35 | #84

    blue.berry :

    wiem ze ma ajfona : ) umysłowo ma zrobic “won” a nie fizycznie. ma cieszyc sie czasem spedzanym wspolnie z rodziną na łonie natury. na cieszenie sie Wami (nami?) przyjdzie mu czas od poniedziałku.

    Wiem, że wiesz, to raczej miało być tak na podkreślenie podstępu technologicznego i niemocy ogólnej w uwalnianiu się od tegoż.
    Ami :

    Kiedyś czytałam, że lesbijki mają mieć palec serdeczny dłuższy od wskazującego, co miały udowadniać jakieś badania. U mnie jest na odwrót. Teraz się dowiaduję, że powinni mnie podniecać nadzy faceci (w końcu to naukowo udowodnione!), a nie podniecają, tylko odrzucają.

    Tego z palcem nie znałem, za to słyszałem, że lesbijka to taka kobieta, której jeszcze po prostu żaden facet porządnie nie przeleciał. Co do odrzucania to się zgodzę, też nie lubię nagich facetów, zwłaszcza taki jeden w lustrze mnie odrzuca.
    Acha i to z tym przeleceniem, to taki sarkazm miał być, choć kilkakrotnie w życiu będąc w klubach zorientowanych na “mniejszości seksualne” (z kobietą tam byłem zresztą) nigdy nie spotkałem się z jakimkolwiek przejawem agresji czy niechęci ze strony geja, za to ze strony lesbijek i owszem! :)
    Ale najfajowsze było to, że jak spotkałem w tym paradajsie czy co tam to było mojego księgowego z agencji, to nigdy potem nie miałem najmniejszego problemu z zaliczką. I to zdecydowanie najbardziej mi się w tym wszystkim podobało.
    Cham i bydlę ze mnie, nie?

  85. February 5th, 2009 at 16:08 | #85

    yony :

    Cham i bydlę ze mnie, nie?

    Ale szantażowałeś, czy tak tylko “dzięęędobry panie kszysiu-u — wink, wink”? :-)

  86. February 5th, 2009 at 16:10 | #86

    Obdarzałem go zawsze szerokim uśmiechem, a on się oblewał rumieńcem :D

  87. Quasi
    February 5th, 2009 at 18:17 | #87

    Ami :

    Że tak powiem, wrzuć na luz.

    A z czego wnioskujesz, że jadę na biegu?

    Ami :

    Stwierdziłam tylko, że w moim przypadku te tezy się nie potwierdzają,

    A ja zasugerowałem, że Twoje przeświadczenie – o rzekomym niesprawdzaniu się tych prawidłowości w Twoim przypadku – może być warte mało. A może być warte mało, bo:
    – (1) twój amatorski pomiar palców mógł być obarczony błędem; (2) choć Twój 2D jest dłuższy od 4D i tak stosunek długości 2D:4D może znacząco odstawać od średniej dla heteroseksualistek – to też trzeba by sprawdzić; (3) wreszcie, efekt nadwyżki płodowych androgenów (którego śladem jest zmieniony stosunek 2D:4D) może odpowiadać za homoseksualizm tylko “butch lesbians”, ale już nie “femme lesbians” (Ty jesteś “butch” czy “femme”?).
    – Jeśli nie wykonano na Tobie kontrolowanego badania z użyciem “cipometru”, to o tym, co i jak Cię naprawdę podnieca niewiele można powiedzieć.

    Ami :

    (…) Chociaż biorąc pod uwagę Twoją reakcję ciekawi mnie, co Ty o tych badaniach sądzisz. Czy one Twoim zdaniem mają coś udowadniać?

    Badania naukowe z reguły coś mają udowadniać, to oczywiste.

    A co konkretnie mają udowadniać te konkretne badania? – przeczytaj konkluzje autorów.

    Ami :

    Że tak powiem, wrzuć na luz.

    blue.berry :

    Ami – Quasi jest na luzie. On tak po prostu ma : ) zresztą przyznam szczerze ze nieodmiennie fascynuje mnie jego sposob pisanej konwersacji.

    czescjacek :

    ojtam, wyrabia się. napisał już “na pececie”, “za majtami” i “twoja stara”, a wszystko w jednym zdaniu

    Dżizus, o co chodzi? W czym widzicie problem?

    pozdrawiam

  88. February 5th, 2009 at 18:25 | #88

    Quasi :

    Dżizus, o co chodzi? W czym widzicie problem?

    Że generalnie wystartowałeś z pozycji tl;dr-ującego kosmity ale się tam jakoś wbiłeś w “ogólnie przyjętą konwencję”.

  89. Anonymous
    February 5th, 2009 at 18:58 | #89

    Quasi :

    Dżizus, o co chodzi? W czym widzicie problem?

    że Twoje komentarze są ok. 3,44x dłuższe i o 73% poważniejsze od przeciętnej :) ale nie martw się, to nie problem.

  90. Quasi
    February 5th, 2009 at 19:02 | #90

    blue.berry :

    finalnie rozbija się o to ze kobieta z kobietą wygląda estetycznie

    A propos estetyki intymnej relacji kobiety z kobietą – wprawdzie mem z brodą, ale być może ktoś jeszcze nie widział:
    http://www.thatsphucked.com/post/2007/11/2-girls-1-cup-video.aspx

    Ciekawsze niż sam mem jest IMHO jego pokłosie, np.:
    piosenka/clip
    – pierdyliony filmików w YT z “reakcjami”
    – nawet nawiązanie w “Family Guy”.

    Skoro jestem przy tematyce fekalnej, to chciałbym spytać stałych bywalców o osobnika nickiem Tutensramon – to stary gość bloga Barta, czy grasuje tu od niedawna, zwabiony ostatnio poruszaną tematyką homoseksualną?
    Parę lat temu w usenecie trollował zadziwiająco podobny delikwent o pseudonimie Casper, ponoć homofob-ateista – był równie monotematyczny: non stop geje i analizm oraz wyczuwalna między wierszami ogólna wrogość do ludzkiej seksualności. I podobnie jak Tutensramon, w swych erupcjach homofobicznej żółci oszczędzał lesbijki [bodaj raz oświadczył tylko z obrzydzeniem, że “od lizania kobiecych narządów można dostać grzybicy twarzy” (sic!)] – to w sumie znamienne, że homofoby koncentrują się prawie wyłącznie na gejach i ich odbytach, lesbijki zwyczajnie ignorując; z czego to może wynikać?
    Ale do sedna: Tutensramonie, czy Ty i Caper to jedna i ta sama osoba?

    pozdrawiam

  91. Quasi
    February 5th, 2009 at 19:15 | #91

    eli.wurman :

    wystartowałeś z pozycji tl;dr-ującego kosmity

    No cóż – prawdę powiedziawszy, nie potrafię krócej wyrażać myśli. Przepraszam, że wywołałem tym kontrowersje. Mam zdiagnozowany tzw. zespół Aspergera, najprawdopodobniej dlatego mam problem ze zwięzłością wypowiedzi i dostosowywaniem się do “ogólnie przyjętych konwencji”. Przepraszam. Jeśli dalej będę się narażał – piszcie, to postaram się poprawić.

    pozdrawiam

  92. Ami
    February 5th, 2009 at 19:21 | #92

    Quasi :

    – Jeśli nie wykonano na Tobie kontrolowanego badania z użyciem “cipometru”, to o tym, co i jak Cię naprawdę podnieca niewiele można powiedzieć.

    Wiesz co, naprawdę musisz spuścić troche pary. Nie jestem świątobliwa, nie mam nic przeciw pornografii i widziałam różne filmy. I na tej podstawie mogę powiedzieć, że nie znajduję nic podniecającego w widoku mężczyzn uprawiających seks. Tak więc nie traktuj mnie jak idiotkę.
    A co do badania – z tego co udało mi się dowiedzieć, przeprowadzono je na 52 kobietach podających się za homo lub hetero, zaś wyniki wcale w obu grupach nie były identyczne – w grupie kobiet identyfikujących się jako heteroseksualne genitalna reakcja na filmy gejowskie i lesbijskie była na takim samym poziomie, na filmy hetero nieco niższa, zaś w przypadku kobiet określających się jako homoseksualne – wyraźnie mocniejsza reakcja na filmy lesbijskie, zauważalnie zaś niższa na pozostałe rodzaje (choć bez aż tak wielkich różnic jak u homo i hetero mężczyzn).
    W każdym razie, różnice między homo i hetero kobietami są w tym badaniu zauważalne, a niewielka grupa badanych wyklucza wyciąganie jakichś mających mieć zastosowanie do wszystkich kobiet wniosków.

  93. Tutensramon
    February 5th, 2009 at 19:38 | #93

    Ami :
    dowiaduję, że powinni mnie podniecać nadzy faceci . Co ze mną jest nie tak?

    Nic. Androfobia.
    Skoro można leczyć homofobię to androfobie na bank też. Zamierzam nawet zorganizować marsz przeciwko androfobii. Naszą flagą zamiast flagi z kolorami tęczy, będzie szkocka krata. Będziemy paradować w kiltach i bez gaci.

  94. February 5th, 2009 at 19:43 | #94

    @ Quasi:
    To, co chciałem powiedzieć, to to, że świetnie sobie radzisz – i albo panujesz nad tl;dr-owatością, albo ja przywykłem. Dla mnie luz, ważne, że swoje myśli wyrażasz w taki sposób, który umożliwia ich zrozumienie i przy okazji jakoś tak mniej suchofakty, a gdzieś tam – jak zauważył czescjacek – nawet czyjąś Starą za majtami wkręcisz.

    Co do Aspergera – mogę sobie tylko wyobrażać jakie to musi być trudne. Ja z asperger-like maniakalnej namiętności do pociągów przyczyniłem się do utraty palca prawej stopy przez moją matkę.

  95. February 5th, 2009 at 19:49 | #95

    Tutensramon :

    Skoro można leczyć homofobię to androfobie na bank też.

    weź jeszcze powiedz, że chłopa jej trzeba. to będzie takie wiesz, dowcipne, celne i oryginalne.

    Quasi :

    Jeśli dalej będę się narażał – piszcie, to postaram się poprawić.

    jo, jak mówi Eli – nie narażasz się, spoko.

  96. Tutensramon
    February 5th, 2009 at 19:52 | #96

    czescjacek :

    Tutensramon :
    Skoro można leczyć homofobię to androfobie na bank też.

    weź jeszcze powiedz, że chłopa jej trzeba. to będzie takie wiesz, dowcipne, celne i oryginalne.

    Chłopa? Jak to?

  97. February 5th, 2009 at 20:26 | #97

    Ami :

    Teraz się dowiaduję, że powinni mnie podniecać nadzy faceci (w końcu to naukowo udowodnione!), a nie podniecają, tylko odrzucają. Co ze mną jest nie tak?

    Wszystko ok, mnie też nie podniecają. Tylko nie wiem, czy powinni ;)

    @_objętość_komentarzy_Quasiego: mnie tam odpowiada to, co Quasi pisze i jak (w sensie merytorycznym) pisze. Nie zauważyłem, żeby jego wypowiedzi miały kogoś obrazić i tyle. Ami, nie jesteś jakoś za mało do siebie zdystansowana?

    @Tuten: nie wiem, czy niejaki Casper i Tuten to ta sama osoba wydaje mi się jednak, że Bart hoduje tego ostatniego jako taką ciekawostkę.

  98. February 5th, 2009 at 20:32 | #98

    Tutensramon :

    Chłopa? Jak to?

    No, chłopa Ci brakuje. Jakby Cię pojechali na dwa baty w brązowe słońce to by Ci homofobia wypadła razem z żyłą odbytniczą.

    Adam Gliniany :

    @Tuten: nie wiem, czy niejaki Casper i Tuten to ta sama osoba wydaje mi się jednak, że Bart hoduje tego ostatniego jako taką ciekawostkę.

    Trolowanie Tutena mi akurat bardzo pasuje.

  99. February 5th, 2009 at 20:35 | #99

    @ eli.wurman:
    Przecież nie piszę, że mi nie pasuje. Ergo też lubię.

  100. blue.berry
    February 5th, 2009 at 20:46 | #100

    Quasi :

    Dżizus, o co chodzi? W czym widzicie problem?

    alez w niczym – osobiscie bardzo polubiłam Twoje pisanie : )

Comment pages
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)