Światowy Kongres
My tu gadu-gadu o lustracji, a tymczasem w Warszawie odbywa się IV Światowy Kongres Rodzin — tym razem pod hasłem “Rodzina wiosną dla Europy i Świata”. Nie bałdzo kumam, czy chodzi o to, że rodzina jest wiosną, czy o to, co rodzina robi wiosną, ale nevermind. Sądząc po logo imprezy, jest to Światowy Kongres Rodzin Wielodzietnych, co tłumaczy, dlaczego np. moja rodzina jest tam niezbyt reprezentowana światopoglądowo.
Kongres ma swoją stronę o skromnej nazwie www.worldcongress.pl, strona jest bardzo atrakcyjnie wykonana i wielojęzykowa. Patronat honorowy nad Kongresem objął Pan Prezydent, patronat medialny — TVP, PR, Rzeczpospolita i pomniejsze katolickie wydawnictwa. Sponsorem imprezy jest Orlen — co skłoniło mnie do ostatecznej decyzji o bojkocie mojej lokalnej stacji benzynowej, na której ochroniarz pilnuje bezpieczeństwa handlujących amfą drechów, a sprzedawca, choć nosi na piersi radosną plakietkę “Zapytaj mnie o program Vitay”, wyraz twarzy ma raczej w ponurej tonacji “Spierdalay”.
Lista sponsorów czyta się jak Encyklopedia Ciasnych w Świecie — jest nawet Focus On The Family. Wśród wykładowców zabrakło Paula Camerona, będzie za to Marek Jurek i obrońca białej rasy Kazio Kapera. W Komitecie Honorowym spotykają się, niczym wilk z jagnięciem, Romek Giertych z Hanną Gronkiewicz-Waltz.
Skąd się dowiedziałem o Kongresie? Od niezastąpionego Wojtka, który napisał o wystąpieniu na nim swojego koleżki tak:
Przemówienie Romana Giertycha o konieczności mężnego i zorganizowanego przeciwstawienia się błędnym prądom ideowym oraz grupom politycznym, które niszczą tradycyjną rodzinę, dokonują zamachów na nienarodzone życie, narzucają propagandę homoseksualną w szkołach i laicyzują życie zbiorowe — wywołało gorące owacje. Wielu polityków z Niemiec, Włoch, czy USA, którzy przysłuchiwali się słowom Romana zapewne pierwszy raz od wielu lat słyszało tak mocno, jednoznacznie i odważnie wygłoszone racje. Powiało autentyczną nadzieją. Dlatego ich entuzjazm był tak wylewny i ostentacyjny.
(Gdzieś w odległej Bolandzie odbywa się Światowy Obiad Pierdzących przy Stole. Minister Koń puścił właśnie donośnego bąka, co wywołało gorące owacje przedstawicieli krajów ościennych; u nich już od dawna członkowi rządu nie wypada ulżyć sobie przy posiłku).
Ciekawych rzeczy o tej zabawnej imprezie można dowiedzieć się w FAQ:
Po co się organizuje Światowe Kongresy Rodzin?
Obecnie w skali całego świata obserwujemy wielki atak na naturalną rodzinę, która jest podstawową jednostką społeczną. Atak ten jest bezprecedensowy w całej historii ludzkości. Globalny charakter tego zjawiska powoduje, że wszystkie życzliwe rodzinie środowiska, którym zależy na jej prawidłowym funkcjonowaniu, muszą się jednoczyć i wspierać. (…)Dlaczego w Polsce?
Europa ginie z powodu zimy demograficznej i sekularyzacji. I te właśnie problemy niesie dalej w świat. Polska, utrzymuje silną wiarę i mocne rodziny, broniąc się przed silną presją tych przemian. Polska nie raz już uratowała Europę. Teraz staje się osią zmagań dotyczących rodziny. Właśnie dlatego na miejsce IV Światowego Kongresu Rodzin wybraliśmy Polskę, ojczyznę Jana Pawła II. (…)Dlaczego właśnie w tym terminie?
13 maja mija 90. rocznica Objawień Fatimskich, a także 26. rocznica zamachu na Ojca Świętego Jana Pawła II, największego obrońcy rodziny i poczętego życia. Także 26 lat temu Ojciec Święty, rano przed zamachem podpisał powołanie Papieskiej Rady ds. Rodziny. Są to dla nas wszystkich bardzo ważne dni.
Kompletny program Kongresu jest dostępny na stronie, ale ponieważ cenię wasz czas, przedstawię tutaj najciekawsze pozycje:
- Ziarnowa Rodzinka — występ dzieci z programu TVP Ziarno (A — Sala Kongresowa)
- W trosce o dom rodzinny. Prowadzenie: Grażyna Sołtyk (Polska) — poseł na Sejm RP III kadencji
- Rodzina sanktuarium miłości i życia; dr Margaret Ogola (Kenia) — ekspert Komisji Episkopatu Kenii, Katolicka Komisja Zdrowia, delegatka Stolicy Apostolskiej na Szczyt ONZ ws. Kobiet w Pekinie
- Matka w domu i nowa domowa ekonomia: (C — Sala Trojka II p.); Prowadząca: Ewa Tomaszewska (Polska) — senator RP, wiceprzewodnicząca Senackiej Komisji ds. Polityki Społecznej i Rodziny
- Piosenki znanego polskiego zespołu Arka Noego
- Emisja filmu: Cywilizacja aborcji (A — Sala Kongresowa)
- Atak na małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny: (D — Sala Kisielewskiego II p.); Prowadzący: dr Leo Godzich (USA) — National Association for Marriage Enhancement
- Wpływ pornografii na rodzinę: (E — Sala Mikołajska II p.); Prowadząca: Marie-Claire Hernandez (Meksyk) — pedagog, prezydent organizacji Familia y Sociedad
- Chroniąc oczy niewinnych: kultura przyjazna rodzinie — prezentacja filmowa
- Dzieci naszym skarbem: oczekujemy więcej dzieci i rodzin wielodzietnych; Prowadzenie: Lucyna Wiśniewska (Polska) — poseł na Sejm RP
- Godność dziecka od poczęcia i jego prawo do życia, domu i rodziny: Marek Jurek (Polska) — Marszałek Sejmu RP, historyk, polityk, John Smeaton (Wielka Brytania) — prezydent brytyjskiego stowarzyszenia Society for the Protection of Unborn Children, dr Janice Crouse (USA) — specjalista teorii komunikacji, przedstawiciel ogólnonarodowej organizacji kobiecej Concerned Women for America
- Promocja rodzin wielodzietnych — nowe inicjatywy; Prowadzący: Steve Mosher (USA) — prezydent Population Reasearch Institute, ojciec licznej rodziny
- Wyjście ponad mentalność antykoncepcyjną
- Uroczysta Msza Św. koncelebrowana z okazji 90. rocznicy Objawień Fatimskich, 26. rocznicy zamachu i uratowania życia Ojca Świętego Jana Pawła II oraz 26. rocznicy powołania Papieskiej Rady ds. Rodziny (A — Sala Kongresowa)
- Chrześcijańska Modlitwa Ekumeniczna (B — Sala Koncertowa VI p.) (to dla szanownych gości z Ameryki, według których, przypominam, katolicy będą płonąć w ogniu piekielnym)
- Wręczenie nagród dla dzieci — laureatów konkursu plastycznego: Moja Rodzina
Krótko mówiąc, z programu wynika, że to kolejna zwyczajna impreza fundamentalistycznych chrześcijan. Należy tylko pamiętać, że ten freakshow sponsoruje firma z dużym udziałem Skarbu Państwa, współorganizuje Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, czyli jednostka państwowa podległa Ministerstwu Edukacji Narodowej, a aktywny udział (prowadzenie, uczestnictwo w panelach, zasiadanie w komitetach organizacyjnych i honorowych) biorą w nim przedstawiciele polskiego rządu i parlamentu. Tylko w tym kraju, moi drodzy, tylko w tym kraju. Możemy być dumni z naszej wyjątkowości.
Chyba przyszedł czas na odbicie Jerozolimy.
Smiechem zartem to chetnie bym obskoczyl pare tych wykladow(?). Jesli nie z kamera to chociaz z dyktafonem.
Eee, no jak to fundamentalistycznych chrześcijan, Nasz Dziennik twierdzi, że muzułmanie też będą.
Z mojej działki – jest tam także przedstawiciel Discovery Institute, czyli kreacjonistycznego think-tanku (choć akurat ten pan specjalizuje się w problematyce eutanazji). Ale może z Romkiem sobie w przerwie pokrytykują ewolucję
Tam w ogóle się jakieś straszne mecyje wyprawiają – bo np. jeden profesor z UK, który głosi potrzebę prywatyzacji szkół, dostanie na Kongresie nagrodę od Alliance for Separation of School and State, czyli chrześcijańskich freaków od homeschoolingu. Normalnie brakuje tylko Apokalipsy i tańców z wężami.
Niezłe streszczenie treści tego matriksu. Skrobaczka do płodów na każdej stacji benzynowej, kursy “zostań gejem przez weekend albo zwrot kosztów” i oczywiście rodzina under fire, bo jak wiadomo jest moda na rozmnażanie się przez pączkowanie i wychowywanie na materiałach do kursu “zostań gejem w weekend”. Najwyraźniej 90% mieszkańców tego równoległego matriksu to homoseksualiści, przed którymi trzeba chronić niedobitki prawidłowej ludzkości.
co macie do homeschoolingu czy np. zniesieniu przymusu nauczania?
Do homeschoolingu ogólnie to ja mam jeden zarzut: otóż uważam, że najpierw rodzeństwo, potem przedszkole i szkoła uczą człowieka ważnych zachowań w społeczności. Jeżeli dziecko chce zostać odludkiem i socjopatą, niech przynajmniej dokona tego wyboru świadomie.
Zaś homeschooling w wydaniu amerykańskim to najczęściej izolowanie dzieci od rówieśników przez rodziców będących fundamentalistycznymi chrześcijanami. Owo stowarzyszenie wręczające nagrodę na Kongresie ma swoją stronę www – http://www.schoolandstate.org. Trzy guziczki: “Jeśli jesteś nauczycielem”, “Jeśli jesteś rodzicem”, “Jeśli jesteś wierzącym rodzicem”…
Pani na tej stronie sugeruje, że chuja się znasz. Cytuję:
“At home, you can nurture your children and help them grow up strong, with good self-esteem and self-confidence. Children grow up strong by being surrounded by love and encouragement.”
BTW. Czemu sobie red sparowes odpuściłeś? ;-) Wczoraj we wro zrobili rozpierduchę aż miło, chociaż rok temu było lepiej.
Bo będąc osobą bardzo zajętą, nie chadzam na koncerty kapel, które mnie śmiertelnie nudzą.
no powiem Ci, żeś mnie zaskoczył z tym nudzeniem. A na Isis idziesz czy też cię nudzi ? ;-)
bart, to dwa to nie jest wiele? od ilu się zaczyna?
homeskull: rozumiem, rozumiem, wszystkie jedynaki to socjopiaci (dobrze, że wiem gdzie mieszkasz, muhaahaahaha). i dlaczego wyłączasz żłobek z z tego katalogu “instytucji rozwoju społecznego”?
O co chodzi z “dwa to nie jest wiele”?
No przykro mi, że cię uraził ten jedynak, ale słyszałeś o syndromie jedynaka, prawda? Z moich doświadczeń wynika, że z jedynakami na przykład dużo trudniej się dochodzi do konsensusu… Bez generalizowania oczywiście.
Aaa, sorki, umysł mam dziś zamglony. Oczywiście, że dwa to nie jest wiele – dwa to jest niezbędne minimum prokreacyjne.
W Polskim Radiu 1 od trzech dni brandzlują się tym kongresem. Dzisiaj była śmieszna rozmowa, jakiś ksiądz, gość programu, opowiada, że na Wyspach Brytyjskich ostatnio rodzi się bardzo dużo dzieci Polaków, którzy tam wyjechali. Na to młody radiowy palancina pyta zaaferowany: ale czy to są dzieci z sakramentalnych związków?!
“Do homeschoolingu ogólnie to ja mam jeden zarzut: otóż uważam, że najpierw rodzeństwo, potem przedszkole i szkoła uczą człowieka ważnych zachowań w społeczności. Jeżeli dziecko chce zostać odludkiem i socjopatą, niech przynajmniej dokona tego wyboru świadomie.
Zaś homeschooling w wydaniu amerykańskim to najczęściej izolowanie dzieci od rówieśników przez rodziców będących fundamentalistycznymi chrześcijanami. Owo stowarzyszenie wręczające nagrodę na Kongresie ma swoją stronę www – http://www.schoolandstate.org. Trzy guziczki: “Jeśli jesteś nauczycielem”, “Jeśli jesteś rodzicem”, “Jeśli jesteś wierzącym rodzicem”…”
w zasadzie jestem jedynakiem, nigdy w życiu nie byłem długo w przedszkolu (kiepskie zdrowie). miałem wyjątkowo długie nieobecności z powodu chorób w szkole. większość nadrabiałem w domu. w pewnym momencie przyznano mi indywidualny tok nauczania (2 razy, w tym raz w liceum).
czy jestem socjopatą? hm, no potrafię się odróżniać. np. nie zrobiłem dziury w drzwiach w podstawówce, a wszyscy inni systematycznie wydłubywali tą dziurkę. aż trzeba było wymienić drzwi. to znowu zrobili dziurę.poza tym, jako jeden z nielicznych nie bawiło mnie, jak jeden koleś znęca się nad drugim i go poniża tylko dlatego, że poniżany był wyjątkowo niezaradny. i to nie była klasa najgorsza – ona miała być programowo klasą tych lepszych.
w liceum znowu nieoceniona w socjalizacji była moja polonistka, która, pomimo tego, że podawano mi lekki, które mogą wywołać depresję, postawiła sobie za punkt honoru udowodnić mi, że nie czytam lektur. a wiem, że byłem jednym z tych nielicznych, którzy czytali. reszta klasy to wiedziała. resztę klasy to waliło. wszyscy dbali o własne dupska. i nie mam do nich żalu – oni byli tak wytresowani.
więc jak dla mnie przymus szkolny przy takim systemie jaki mamy, jest wspaniałym sposobem na produkowanie osób pozbawionych wyobraźni i wrażliwości. poza tym, jakoś nie bardzo podoba mi się mam myśl o zmuszaniu moich dzieci do tego, zęby łaziły do szkoły. jakoś za cholerę nie potrafię sobie przypomnieć czegoś, czego by mnie tam wartościowego nauczyli.
więc wolałbym zadecydować z dzieciakiem (no wczesne klasy to raczej sam) czy idzie gdzieś się uczyć i gdzie. jak powstanie dużo szkół typu Summerhil – ok. inaczej jakoś trudno mi wyobrazić sobie, żeby dzieciaka mi nie skrzywdzili. bo ja czuje sie skrzywdzony przez szkolę nie bardzo, żadna tragedia. ale jednak. no i najnormalniejsi (a to nie byłem ja) lali zawsze na budę. ja pojąłem ten prosty fakt za późno i dlatego w dodatku się brzydzę sobą, taki byłem grzeczny (co nie zmieniało faktu, że wspomniana polonistka podejrzewała mnie o amfę:) ).
co do amerykańskiego uczenia w domu – nie mam pojęcia, więc się nie wypowiadam.
sorki za wykwit twórczości internetowej :).
Napisałem o jedynakach, bo obecnie patrzę na przeżycia moich dzieci przez pryzmat własnego dzieciństwa. Kiedy byłem jeszcze jedynakiem, wydawało mi się, że świat jest cały mój – i tak było! Później jednak pojawił się ktoś, z którym musiałem się w trybie pilnym nauczyć tym światem dzielić.
Szkoły też jakoś superfajnie nie wspominam – podstawówkę miałem w rejonie kryminalnym – w czwartej klasie spotkałem się z wytatuowanym czternastolatkiem, a w szóstej pożegnałem z dwoma kolegami, bo zrobili kiosk. Z pierwszego liceum starzy musieli mnie zabrać, bo zacząłem odmawiać spania w nocy. Jednak szkoła nauczyła mnie tego, że nie dość że świat nie jest mój po połowie z siostrą, ale że wręcz jest kompletnie niemój, pełen mend i buców, którzy pierdnięcie w twarz grubasowi uważają za wykwintny humor. No i, kurwa, musiałem się nauczyć jakoś z tym radzić, bo nie miałem innego wyjścia. Gdyby mnie od tego izolowano, na pewno po pierwsze byłbym innym człowiekiem, a po drugie – ale bym rąbnął na głęboką wodę przy pójściu do pracy :)
Myślę, że moje nastawienie chociażby do gejów wynika ze szkoły, jaką przeszedłem w szkole…
na pewno nie można odmówić życiowości twojej postawie, czymkolwiek by była. w sumie to jest przekonywaujące. ale wolałbym po prostu dzieciakowi dawać swobodę i niech się sparzy, a nie zamykać na duuuuużo godzin do pudełka.
chyba chodzi tu o to, wolę jednak wychodować szczęśliwego socjopatę niż posłusznego i nieszczęśliwego zsocjalizowanego obywatela. i nie twierdzę, że taki Ty jesteś. myślę jednak, że to polskie szkoły chodują weszpolaków. taka moja hipotezka.
swoją drogą, zarozumiały jestem – twierdzę, że potrafię wychować kogoś na szczęśliwca. a dzieci na razie nie mam.
To jest chów cieplarniany, co proponujesz. Dziecko będzie szczęśliwe, owszem – do momentu, kiedy ochronny parasol rodziców w końcu przestanie działać i malec (czy może raczej już młodzian) odkryje, że są dookoła ludzie, którzy mogą dać mu z bańki, bo nie ma nic ciekawego w telewizji akurat. W szkole nauczy się tego odpowiednio wcześniej, stopniowo, kiedy substytutem dawania z bańki będzie zaledwie utopienie piórnika w kiblu, i wytworzy mechanizmy obrony przed takimi – będzie wiedział, krótko mówiąc, gdzie się nie pchać, i kiedy spierdalać. A w domu, choćbyś mu robił wykłady z tablicami poglądowymi, tego go nie nauczysz.
I nie socjopatę wychowasz, tylko chuchro, które przy pierwszych próbach samodzielności zbierze po dupie tak, że nie wiadomo, czy się z tego kiedyś podniesie.
Kurczę, ludzie, ale przecież szkoła to nie tylko fala. Nie mieliście żadnych kumpli w liceum?
Ale o fali tu rozmawiamy akurat. Czy to nauczycielskiej, czy to koleżeńskiej. Takiej fali się nie uniknie, więc lepiej się od niej przyzwyczajać od małego, niż w wieku lat dwudziestu przeżyć wstrząs pt “Cholera, to jednak są tacy, co mnie nie lubią?”.
EO – ale ja nie chce nikogo w domu trzymać. ja ogólnie mam jazdy antyedukacyjne, czy alternatywno-edukacyjne, ale nie chce się nimi chwalić, bo nie mam dzieci i wyjdę na zachodniego intelektualistę chwalącego ZSSR. może dostać wpierdól. może być obśmiany. ale niech nie bezie zmuszany do tego, by to było jego środowisko. że to on jest pojebany, bo sie komuś nie podoba. nie ma też być wyuczony posłuszeństwa. przytakiwania. robienia tylko-tego-co-każą. i ogólnie – zbiorowej bierności. wiem, że nie wszyscy tak reaguja na budę. ale ja mam właśnie takie naleciałości.
bart – może to smutne, złe, ale żadnych trwałych. a kobietę poznałem na studiach.
O dziwo coraz bardziej zgadzam sie z Jasiem Skoczowskim. Podobne odczucia, tez znajomi i dziewczyny dopiero na studiach (no znaczy sie ze nie poznalem zadnej sensownej dziewczyny w moim lo). Nie chodzi tylko o chronienie przed swiatem, ale nie chce zeby moje dziecko uwierzylo ze patologie to jest normalnosc. Tylko ja mam inne konkluzje niz Jas: bardzo starannie dobierane szkoly dla dziecka – te topowe panstwowe, lub ewentualnie prywatna ale tez nie ktorakolwiek.
jaś skoczowski :
Ta biernosc czesto jest tylko na pokaz. Sa przeciez takie aniolki co to w szkole w pierszej lawce siedza i ciagle sie zglaszja a nocami chleja, rzygaja i szukaja kogos do zdupczenia.
No i nie pomijajmy butownikow ktorzy sie nie ukrywaja i leja na wszystko z gory do dolu, zupelnie oficjalnie.
To jest teraz podobno wiekszy problem niz byl kiedys.
Posylajac dzieciaka do szkoly, takiego milego, fajnego ktorego kochajaca mama, niania czy babcia te 7 czy 6 lat trzymala w domu pod swoimi skrzydalami, puszczamy dzieciaka na bardzo gleboka wode.
Nie wyobrazam sobie takiej inicjacji w wieku gimnazjalnym czy pozniejszym.