Home > Personalo > Zaspane muzeum goryli!

Zaspane muzeum goryli!

January 18th, 2007 Leave a comment Go to comments

When I grow up, I’m never gonna sleep…

Jedną z najciekawszych grup dyskusyjnych, na które natrafiłem w Usenecie, jest alt.music.mr-bungle. Zasiedlają ją niezwykli dziwacy o intrygujących pseudonimach typu Bort Flancrest, El Queso czy Crack Hitler. Ten ostatni jest twórcą postaci Shermana, niepełnosprawnego nastolatka z Timoru Wschodniego posługującego się prześlicznie łamaną angielszczyzną. Jedna z jego wypowiedzi trafiła na jakiś czas do mojej mailowej sygnaturki, a była to odpowiedź na grupową ankietę pt. “Najsmutniejsza piosenka świata”. Wyrzucił wtedy z siebie takie coś: OK, Sherman change mind and think one song always make me crybaby. God dammit ‘Walking on Sunshine’ Katrina and the Waves fuck song piss off me. Później Crack Hitler wyznał, że do stworzenia większości wypowiedzi Shermana używał translatorów internetowych — z angielskiego na obcy, nazad, powtórzyć cykl…

AMM-B oprócz dawki zdrowego i głupawego śmiechu dostarczała również znakomitych rekomendacji muzycznych. Nie zawsze to, czym się podniecali grupowicze, trafiało do moich gustów, ale zawsze było to coś oryginalnego. I właśnie na owej grupie usłyszałem po raz pierwszy nazwę Sleepytime Gorilla Museum.

sgm_covero.jpgPrzyznam, drogi czytelniku, że mam problem z opisaniem muzyki, jaką gra SGM. Może np. intelektualny rock satanistyczny? Albo King Crimson na złym kwasie? Najbardziej pasuje mi (moje własne) określenie “niezdrowa muzyka cyrkowa” — czyli gatunek w Europie praktycznie nie występujący, a w USA reprezentowany np. przez Mr. Bungle czy Dog Fashion Disco. Przy tych zespołach uparcie wizualizował mi się w mózgu obraz wkurwionych klaunów z gitarami. SGM lokuje się gdzieś w pobliżu, dzięki stosowaniu rwanych motywów, zmian tempa i dynamiki, psychotycznym wokalom, bogatemu instrumentarium i — co w przypadku muzyki wkurwionych klaunów jest, o dziwo, warunkiem koniecznym — muzycznej maestrii. Nie tej techniczno-wyczynowej w stylu “najszybszych gitarzystów świata”, ale innej, fajniejszej — mistrzostwa w wydobywaniu dziwnych dźwięków ze swoich instrumentów oraz niebywałej umiejętności aranżowania ich w porażający kolaż. Pachnie Zappą? Słusznie, choć Zappa bawił się mieszaniem muzycznych schematów dla samej zabawy, wkurwione klauny używają po prostu różnych mediów, żeby słuchacza upokorzyć, poniżyć i zgnoić.

W sieci można posłuchać paru nagrań SGM — ja szczególnie polecam utwór Sleep is Wrong. I proszę pamiętać: nie jest tak, że ktoś słuchający takiej muzyki nie może mieć zdrowych poglądów politycznych.

Po co ja to wszystko piszę? Otóż, po staropolsku mówiąc, nie strzępię języka po próżnicy. Dzięki staraniom kolegi Tomka zwanego kiedyś Ponym, SGM zagra we wrocławskim Firleju 25 kwietnia. I to jest dobra wiadomość, i ja się z niej osobiście bardzo cieszę, i na pewno będę.

Tags:
  1. January 18th, 2007 at 11:49 | #1

    Sleep Is Wrong rzeczywiście nieźle kopie w nery. Reszta mnie jakoś nie poruszyła, ale ten jest mocny, zaiste.

  2. January 18th, 2007 at 15:39 | #2

    Niech zgadnę. Zagra Orange The Juice przed nimi?

  3. January 18th, 2007 at 16:58 | #3

    Nie sądzę…

  4. January 24th, 2007 at 12:42 | #4

    osz kurwać.

    człowiek se na parę dni do szpitala pójdzie, a tu takie niusy… sgm w polsce! szkoda, że w “tym drugim mieście na w”.

    a pierwsza płyta świetna. oprócz sleep is wrong mnie powerless rozpirzył. no i hicior, czyli 1997.

  5. January 24th, 2007 at 20:42 | #5

    Zastanawiam się nad wyprawą samochodem…

    Druga płyta prawie mi zażarła dziś.

  6. February 5th, 2007 at 18:51 | #6

    ej, barcie, a nie wiesz gdzie bilety można nabyć i po czemu one? na szortkacie nie mają (albo ja źle szukam)… może po prostu jeszcze ich nie ma, a ja zaczynam panikować?

  7. February 5th, 2007 at 20:30 | #7

    Najlepiej poinformowaną osobą będzie Artysta Znany Dawniej Jako Pony. Powiem ci tylko, że wpis poszedł następnego dnia po podpisaniu papierków, a jak ostatnio sprawdzałem na stronie SGM, Polski nie było jeszcze w rozpisce trasy.

    Jestem pewien, że nasz człowiek w Firleju dałby nam znać, gdyby była chryja z biletami.

  8. f_a_t_e
    March 12th, 2011 at 17:02 | #8

    Dzięki tej notce odkryłam kilka niezłych kawałków, teraz chyba przyjdzie zainwestowac w płyty.

    A ten teledysk, mhm… http://www.youtube.com/watch?v=7eFd91CXfc0

  9. January 17th, 2015 at 16:04 | #9

    Dog Fashion Disco sie reaktywowało latoś.
    “obraz wkurwionych klaunów z gitarami” – opis dobry, zwłaszcza gdy słucham “100 suicides” DFD, wersji z płyty “beating a dead horse to death again”
    a i dzieki za Goryle.

  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)