Sztuka pytania Google
Każdy Google Researcher (copyright by Expierd — to taki wymyślony zawód, ale na poważnie, jak to u Ekspierda, którego kondycja psychiczna nie do końca mieściła się w ogólnej normie; Google Researcher to ktoś, kto za opłatą znajdzie potrzebną klientowi informację w Google) — otóż każdy Google Researcher powie wam, że najważniejsze jest odpowiednie dobranie słów kluczowych.
Jezu, gdyby to zdanie zobaczyła moja pani od polskiego. Gdyby zobaczył je Wojciech Wierzejski.
Gorzej by było z Wierzejskim. Zawsze to wstyd potknąć się w obecności przeciwnika politycznego. Kiedyś wracałem z Amsterdamu, w portfelu miałem ukrytego świętego grzyba i trochę Salvia Divinorum — nie byłem do końca pewien, czy wwożenie takich specyfików do Polski jest legalne. Stanąłem do odprawy celnej, a obok stanął Michał Kamiński, późniejszy twórca sukcesu wyborczego PiS. I pomyślałem sobie, że gdyby mnie capnęli, to on by miał satysfakcję, że był świadkiem schwytania pierdolonego lewaka z kolczykami i dziargami.
Wracając do Google: zawsze umiałem wpisać odpowiednie słowa kluczowe, ale teraz nic mi do głowy nie przychodzi. A szukam czegoś takiego:
Kiedy reżyser w Hollywood rezygnuje z umieszczania swojego nazwiska w napisach (z powodu np. konfliktu wizji artystycznych jego i nadzorców ze studia), wtedy zamiast jego danych w filmie pojawia się pewne konkretne fikcyjne imię i nazwisko. Nie mogę sobie tego nazwiska przypomnieć, bardzo mnie to męczy i chcę się dowiedzieć, od Gugla, a Gugiel mi nie chce powiedzieć. Pomocy…
Pięć minut później: Oszfak, znalazłem. Trzeba było wpisać “fake name” credits hollywood… Facet nazywa się Alan Smithee, ma swoją biografię w imdb i stronę w Wikipedii. — z tych źródeł można się dowiedzieć, że wyreżyserował teledysk Whitney Houston I Will Always Love You oraz że mało co nie wyreżyserował American History X…
Tak. To bardzo spójny i ciekawy wpis do mojego pamiętniczka. Czuję inspirację blogiem Wierzejskiego. Swoisty zlew mentalny, w którym i o pedalskim Eltonie, i o podstawach naszej grecko-rzymskiej cywilizacji, i o stópkach w serduszku, a obok aniołek. Po prostu brakowało mi blogo-mistrza, na którym mógłbym się wzorować — Marcinkiewicz jest za miękki dla pederastów.
Wiesz co, Bartu, ten Wierzejski to Ci się normalnie na dekiel rzucił. Ja też chuja nie lubię, ale u Ciebie to już obsesja jakaś… Żeby Ci nie zaszkodziło…
Przesada.
Teraz to przesada, a potem kupi karabin Dragunowa, albo jeszcze lepiej, zamorduje takiego po pościgu w lesie, odetnie mu głowę, ciało porzuci, a czaszkę, z dwiem kulkami z czarnego marmuru zamiast oczu, pochowa twarzą do okna na poddaszu na nowo kupionej działce…
Czego się znów naoglądałeś, Tomaszu? A może to nowa praca tak Ci dojadła?
No wiesz co? Wątpisz w moja kreatywność?
No dobra…
COLD CASE.
nie w lesie… tylko nie w lesie…
Bardzo ciekawe z tym fikcyjnym nazwiskiem. Nie mógłbyś wrócić do takich notek? (wiem, powtarzam się).