Home > Personalo > Sztuka pytania Google

Sztuka pytania Google

September 5th, 2006 Leave a comment Go to comments

Każdy Google Researcher (copyright by Expierd — to taki wymyślony zawód, ale na poważnie, jak to u Ekspierda, którego kondycja psychiczna nie do końca mieściła się w ogólnej normie; Google Researcher to ktoś, kto za opłatą znajdzie potrzebną klientowi informację w Google) — otóż każdy Google Researcher powie wam, że najważniejsze jest odpowiednie dobranie słów kluczowych.

Jezu, gdyby to zdanie zobaczyła moja pani od polskiego. Gdyby zobaczył je Wojciech Wierzejski.

Gorzej by było z Wierzejskim. Zawsze to wstyd potknąć się w obecności przeciwnika politycznego. Kiedyś wracałem z Amsterdamu, w portfelu miałem ukrytego świętego grzyba i trochę Salvia Divinorum — nie byłem do końca pewien, czy wwożenie takich specyfików do Polski jest legalne. Stanąłem do odprawy celnej, a obok stanął Michał Kamiński, późniejszy twórca sukcesu wyborczego PiS. I pomyślałem sobie, że gdyby mnie capnęli, to on by miał satysfakcję, że był świadkiem schwytania pierdolonego lewaka z kolczykami i dziargami.

Wracając do Google: zawsze umiałem wpisać odpowiednie słowa kluczowe, ale teraz nic mi do głowy nie przychodzi. A szukam czegoś takiego:

Kiedy reżyser w Hollywood rezygnuje z umieszczania swojego nazwiska w napisach (z powodu np. konfliktu wizji artystycznych jego i nadzorców ze studia), wtedy zamiast jego danych w filmie pojawia się pewne konkretne fikcyjne imię i nazwisko. Nie mogę sobie tego nazwiska przypomnieć, bardzo mnie to męczy i chcę się dowiedzieć, od Gugla, a Gugiel mi nie chce powiedzieć. Pomocy…

Pięć minut później: Oszfak, znalazłem. Trzeba było wpisać “fake name” credits hollywood… Facet nazywa się Alan Smithee, ma swoją biografię w imdb i stronę w Wikipedii. — z tych źródeł można się dowiedzieć, że wyreżyserował teledysk Whitney Houston I Will Always Love You oraz że mało co nie wyreżyserował American History X…

Tak. To bardzo spójny i ciekawy wpis do mojego pamiętniczka. Czuję inspirację blogiem Wierzejskiego. Swoisty zlew mentalny, w którym i o pedalskim Eltonie, i o podstawach naszej grecko-rzymskiej cywilizacji, i o stópkach w serduszku, a obok aniołek. Po prostu brakowało mi blogo-mistrza, na którym mógłbym się wzorować — Marcinkiewicz jest za miękki dla pederastów.

Tags:
  1. EO
    September 6th, 2006 at 00:14 | #1

    Wiesz co, Bartu, ten Wierzejski to Ci się normalnie na dekiel rzucił. Ja też chuja nie lubię, ale u Ciebie to już obsesja jakaś… Żeby Ci nie zaszkodziło…

  2. September 6th, 2006 at 08:58 | #2

    Przesada.

  3. yony
    September 6th, 2006 at 12:36 | #3

    Teraz to przesada, a potem kupi karabin Dragunowa, albo jeszcze lepiej, zamorduje takiego po pościgu w lesie, odetnie mu głowę, ciało porzuci, a czaszkę, z dwiem kulkami z czarnego marmuru zamiast oczu, pochowa twarzą do okna na poddaszu na nowo kupionej działce…

  4. EO
    September 6th, 2006 at 12:45 | #4

    Czego się znów naoglądałeś, Tomaszu? A może to nowa praca tak Ci dojadła?

  5. yony
    September 6th, 2006 at 12:52 | #5

    No wiesz co? Wątpisz w moja kreatywność?
    No dobra…
    COLD CASE.

  6. prbda
    September 7th, 2006 at 00:11 | #6

    nie w lesie… tylko nie w lesie…

  7. Lurkerka_Borgia
    April 23rd, 2014 at 08:59 | #7

    Bardzo ciekawe z tym fikcyjnym nazwiskiem. Nie mógłbyś wrócić do takich notek? (wiem, powtarzam się).

  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)