Archive

Archive for July, 2006

Jak z obrazka

July 30th, 2006 7 comments

W ten weekend zamieniliśmy się w archetypalną polską rodzinę, dokładnie taką komórkę społeczną, jakiej bronią pisiarze i elpeerowcy. Moje starsze dziecko przeżyło regres nocnikowy i regularnie srało pod siebie, moje młodsze głównie wyło, darło się i nie chciało spać, co uczyniło moją małżonkę zmęczoną, niewyspaną i rozdrażnioną, a ja się strasznie napierdoliłem w sobotę, więc całą niedzielę miałem monstrualnego kaca. Gdybyśmy jeszcze tylko chodzili do kościoła i byli bezrobotni, to by nas normalnie można było oprawić w ramki.

Tags:

Referral Fun

July 26th, 2006 2 comments

No i proszę. Dzięki systemowi sprawdzającemu, kto do mnie skąd przyłazi, dowiedziałem się, że Blog de Bart wyskakuje na pierwszym miejscu w wyszukiwarce Onetu przy haśle “sok grejpfrutowy”. Sukces?

Tags:

Msza

July 20th, 2006 11 comments

Kurwa, co za bantustan, nawet mi się nie chce tego komentować…

W czwartek przed rozpoczęciem obrad Sejmu, w sejmowej kaplicy została odprawiona msza święta w intencji deszczu, zamówiona przez klub parlamentarny PiS.

Po tym, jak sekretarz obrad odczytał w środę wieczorem ten komunikat, sala zareagowała gromkim śmiechem.

Marszałek Sejmu Marek Jurek podkreślił, że “kpina z liturgii razi bardzo wielu posłów na tej sali. Więc proszę o odrobinę kultury” — zaapelował.

Kto nie wierzy, niech posłucha

Źródło: GW, audio: blogfm.blox.pl

Rzucam

July 20th, 2006 4 comments

samneill.jpgNo rzucam, rzucam. Moja córka kończy dziś dwa lata, to dobra okazja i nie zamierzam jej spieprzyć. Rzucam metodą “na harkor”. Na harkor rzuca się tak, że poprzedniego wieczora wypala się tyle, ile się da bez wyrzygania, a co zostanie w paczce, się niszczy. Następnego dnia rano się rzuca, bez żadnych plasterków, gum i innych wynalazków dla miękkich ciot.

Jest południe, dalej nie palę. A na mojej wewnętrznej, mentalnej twarzy gości uśmiech Sama Neilla z filmu “W paszczy szaleństwa”. I tak się też czuję.

Idę spalić jakąś wioskę.

Tags:

Domek w Izabelinie

July 19th, 2006 11 comments

Mój pierwszy post w kategorii Blog Właściciela Ziemskiego i Developera, której nazwa jest jeszcze ciut na wyrost, ale mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni.

Historie związane z budową domu mogą być naprawdę fascynujecie, o czym przekonacie się klikając na przykład tu. Ja jeszcze domu nie stawiam, na razie szukam działki.

No i znalazłem. Działka fajna, droga pieruńsko, ale stoi na niej dom z lat 60., duży i… hmm… interesujący. Może się go da wyremontować. Ale żeby się nie pchać w ciemny interes, zawiozłem do owego domu pana Grzesia, mojego superzaufanego remontowca/budowlańca, mój skarb najukochańszy, moją perełkę glazurniczą.

Pan Grzesio, jak na profesjonalistę przystało, pożartował z właścicielką, poskakał po podłogach, popukał w ściany, wszystko z miną zadowolonego pokerzysty. Wyszliśmy, odjechaliśmy nieco, zajaraliśmy i pan Grzesio opowiedział mi, jak ten dom powstawał i co z niego będzie. A ponieważ wydało mi się to zabawne, więc zacytuję:

Najpierw postawili mały drewniany domek. Potem przyszła ekstra kasa, więc drewniane ściany obmurowali i wybudowali drugie skrzydło z cegieł. Przypuszczalnie po kilku latach znowu nadeszła hossa, więc zerwali dach i dobudowali pięterko. W połowie dobudowywania stwierdzili, że dokończą z pustaków. A jak już dokończyli, to zabrakło im pieniędzy, więc położyli na wierzchu coś, co możemy nazwać dachem, ale nie upierałbym się przy tej terminologii. Ponieważ dom był planowany na parterowy, więc ściany na piętrze są grubości jednej cegły, za to sprytnie od wewnątrz obite dyktą, żeby wyglądały na grubsze.

Reasumując, panie Bartku, wsadzi pan w ten dom trzysta tysięcy, będzie pan miał wiecznie zasmarkane dzieci i remont non stop.

I tyle z moich marzeń o włościach.

Tags: