Głębsze przemyślenia mię naszły w związku z sokiem grejpfrutowym. Bo oto uświadomiłem sobie, dlaczego znika z półek. Sprawiają to grupy fokusowe.
Grupy fokusowe to proteza kręgosłupa pracowników działów marketingu. Lubię sobie owych pracowników wizualizować jako takie sine, bąblaste ksenomorfy zbliżone wyglądem do bardzo chorych ziemniaków, podłączone do kroplówek, z cewnikami z jednego końca, a kompletnym paraliżem decyzyjnym z drugiego. Na ich cienkiej, pulsującej kruchymi żyłami skórze uważny obserwator dostrzeże wytatuowane dyplomy ukończenia prywatnej Kieleckiej Szkoły Marketingu i Zarządzania im. Uczestników Pogromów, która, jak wiadomo, przyjmie w szeregi swoich studentów nawet złego psa, o ile będzie on w stanie opłacić czesne.
Owi pracownicy, nie mając własnych emocji i przemyśleń, zdają się na grupy fokusowe, które mówią im w przybliżeniu, co Polak myśli o produktach ich Korporacji. W doborze grupy fokusowej ważne jest, że tak powiem, uśrednienie populacji, zebranie grupy najprzeciętniejszych z przeciętnych Polaków. A ponieważ przeciętny Polak to 45-letnia bezrobotna gruba baba z Białegostoku, grupy fokusowe najlepiej dobierać na wschodzie kraju, preferując otyłe kobiety.
Siadają zatem grube baby wokół stołu i piją ów stuprocentowy sok. I co się okazuje? Dla 80% grubych bab ten sok jest po prostu za kwaśny! W tym momencie chore ziemniaki zaczynają podskakiwać nerwowo, na ich krótkich szyjach wykwitają krasne plamy — oto znaleźli sposób na wzrost sprzedaży. Trzeba dodać syropu glukozowego. To nic, że sprzedaż utrzymuje się na stałym poziomie, najwyraźniej wielu ludziom ten sok smakuje, ale nic to, po osłodzeniu będzie smakował jeszcze lepiej.
Oczywiście sprzedaż leci na łeb na szyję, bo jeśli chodzi o osłodzone gówna, to Polska wybiera Coca-Colę. Za to marketoidy mają dupochron w postaci relacji z grupy fokusowej.
Agencja, w której kiedyś pracowałem, przygotowała design kartonu mleka, o nazwie “Paczka od Krowy”. Opakowanie przypominało paczkę z papieru pakowego, obwiązaną sznurkiem i ozdobioną znaczkiem pocztowym z krową. Mleko poniosło spektakularną klęskę, gdyż opakowanie łamało wszelkie kanony projektowania kartonów na mleko (my woleliśmy myśleć, że zawiodła dystrybucja). Co ciekawe, grubym babom na fokusach bardzo się podobało, a lektura ich przemyśleń wprawiała nas długo w dobry humor. No bo pomyślcie, nawet jeśli nie jesteście grubą babą z Podlasia — siedzicie przy stole, pan w garniturze stawia przed wami karton mleka. I nie zadaje prostych pytań w typie “podoba się czy nie”. Nie, on chce waszych przemyśleń na temat tak banalnego przedmiotu. No i się zaczyna.
Jedna gruba baba powiedziała, że ona sobie wyobraża taką spółdzielnię mleczarską, w której pracują krowy i one te swoje mleko pakują w kartony i jej wysyłają pocztą. Inna sobie zwizualizowała krowę-listonosza, który wesoło dzwoniąc dzwoneczkiem jej to mleko pod drzwi podstawia. Inna jeszcze wybrzydzała, że to niechlujne jest, że ten sznurek i brzydki papier i że ona nie chce dostawać takich paczek, nawet od krowy. Państwo Marketingowieństwo spisało wszystkie te brednie i tęgie głowy w mej agencji musiały się biedzić nad niechlujnym wyglądem opakowania.
To wszystko jest bardzo wesołe i zabawne, dopóki nie zdamy sobie sprawy, że grupy fokusowe sprawiają np., że większość amerykańskich filmów kończy się chujowo, czyli dobrze. Zanim film trafi do dystrybucji, oglądają go ichniejsze grube baby (inna skala grubości, ale podobna pustka myślowa) i potem się mądrzą na temat tego, co artysta chciał powiedzieć, a co mu się powiedziało. I jeżeli grube baby zgodnie powiedzą “To bardzo ładny film, ale zasmuciło nas, że ta dziewczynka ginie”, to film montuje się inaczej, robi się parę dokrętek i dziewczynka nie ginie. Pamiętajcie o tym, gdy następnym razem obejrzycie “Człowieka w ogniu”. Warto też obejrzeć dodatki na DVD, żeby się dowiedzieć, co grupy fokusowe myślały o filmie “12 małp”…
Świat nas otaczający jest uprzeciętniany przez takie właśnie zjawisko. A wszystko zaczyna się od alienów o wyglądzie chorych ziemniaków, którzy boją się podejmować decyzje i powiedzieć “Tak, ten sok jest kwaśny, ale na Bielanach schodzi go 600 hektolitrów dziennie. Sam Kuzia tego nie wypija”.