Home > Personalo > Ta zniewaga krwi wymaga

Ta zniewaga krwi wymaga

Ponieważ z kolegą Owcą prowadzimy sobie pamiętniczki w systemie dwublogowym, inspirując się i ceniąc nawzajem, zdarza się od czasu do czasu, że któryś z nas musi wprost zareagować na to, co napisał ten drugi. I to też znak czasów, bo zamiast pogadać w realu, pisujemy sobie we blogach.

A kolega Owca jest właśnie tym kimś, kogo byt internetowy ugryzł w jajeczko w poprzednim tekście. I błyskawicznie ściął mnie w blogu tak:

Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy upominali mnie: „Dlaczego się tak denerwujesz tym, co jakiś koleś ci napisał? Przecież to tylko usenetowa ksywka, nawet nie znasz tego człowieka”. Co z tego, że nie znam? Co z tego, że z jego autoprezentacji wynika, iż jest wirtuozem gitary i specjalistą od budowy pieców lampowych, a w rzeczywistości to domorosły majsterkowicz, ćwiczący bezskutecznie „Smoke on the water”? Co z tego, że to tylko ciąg bajtów na moim monitorze? Kryje się przecież za tym jakaś umysłowość, żywy człowiek, którego elektroniczna osobowość, choćby nie wiem jak kreowana, zawsze pozostaje w ramach jego własnego „ja”, którego przecież nie sposób przeskoczyć, a które właśnie wkurwiło mnie nieludzko… I co z tego, że go na oczy nie widziałem? Internet jest tylko środkiem przekazu myśli – środkiem przekazu, a nie źródłem i tworzywem. Usenetowe osobliwości, mimo mylących częstokroć pozorów, nie są botami, lecz żywymi ludźmi. Gdybym się wkurwiał na boty, rozumiałbym argumentację oponentów (czyli Barta). Ale to jednak, mimo wszystko, ludzie. Ludzie, z którymi dzielę jakąś tam płaszczyznę współistnienia, choćby groteskową i mocno zawężoną. I wchodzę z nimi w różne interakcje, i dlatego mnie wkurwiają. I nie widzę w tym nic dziwnego, czy godnego pożałowania.

I to chyba ten wątek, co mi uciekł.

Bo to nie do końca tak, moim zdaniem. To coś, co ci odpisuje i co cię wkurwia, nie jest do końca człowiekiem przed monitorem, jest jego, eeeee, reprezentacją? To jest coś, co wyłazi na gruppenspotkaniach: byty sieciowe to nie to samo, co ludzie przed monitorami. W sieci łatwo sobie zrekompensować jakieś takie braczki lub tęsknoty za byciem kimś, kim się nie jest. Dawno temu poznałem takiego byta, który pisał jak zwiewna romantyczna królewna, a w rzeczywistości był grubą babą z Pasa Biblijnego w Stanach. Ktoś, kto w życiu unika konfrontacji, bo cicho mówi i nie umie się bić, w sieci może być wirahą i obrażać każdego, kto się nawinie. Ktoś pozbawiony kontroli nad swoim życiem może w sieci próbować kontrolować społeczności, dzielić i rządzić. Frustraci mogą wylewać frustracje, zakompleksione dupki mogą być największymi mądralami.

No i widzisz, Owco. Ty jako osoba nie posiadająca sieciowego alter ego, myślisz, że każdy tak ma. I dlatego wkurwiają cię bardziej niż mnie różne gnomy. A ja widzę, że im krwistszy, żywszy człowiek, tym mniej go pociąga sieciowa społeczność. A jeśli w niej nawet siedzi, to nie po to, żeby się konfrontować i urządzać wirtualne bijatyki.

Czyli nie dość, że się kopiesz z botem, to jeszcze pożałowania godnym.

Tags:
  1. yony
    June 8th, 2006 at 00:12 | #1

    Dobra. Wer is de stoun? Znaczy gdzie jest Ze Blogge??

  2. yony
    June 8th, 2006 at 00:16 | #2

    Dobra, przez chwilę go nie było tylko. Pewnie Offca coś aktualizował…

  3. EO
    June 8th, 2006 at 00:19 | #3

    Fuck, ktoś mnie czyta :)

  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)