Dlaczego Usenet może być szkodliwy dla zdrowia
W zwieńczeniu mojej wspaniałej trylogii “Wyznania ex-gnoma” zajmę się niebezpieczeństwami wynikającymi z użytkowania Usenetu.
Na początku niewielkie przeprosiny (niewymuszone!) dla grupy pl.comp.dtp, którą sobie trochę poobserwowałem pod kątem mojej krytyki i stwierdziłem, że nieco przegiąłem, nawet jak na żartobliwy felietonik. No, a teraz odpowiadajcie znowu na moje posty, drogie detepowcy.
Dobrze, zakończmy tę farsę.
Wszyscy wiemy, że gry RPG są szkodliwe dla psychiki. Nie dlatego, że propagują satanizm i okultyzm, to jest akurat jak najbardziej godne pochwały; dlatego, że tworzą wirtualny świat, który w pewnych przypadkach może konkurować z rzeczywistym, a przynajmniej wciągać nieco ponad miarę.
Otóż Usenet, moim zdaniem, jest tak naprawdę formą erpega, gdzie zamiast ludzi żyją awatary. O czym najłatwiej przekonać się, idąc na spotkanie grupowiczów.
Spotkania grupowiczów są i straszne, i śmieszne. Gnomy siedzą, milcząc ponuro, a nieśmiałe zaczątki rozmowy zazwyczaj dotyczą grupy i trollów. Coś wspominałem o nieprzystosowaniu? No właśnie.
Po trzecim piwie języki się częściowo rozwiązują, ale nie znika wrażenie, że właśnie ktoś wykonał na mnie wyrafinowany practical joke i wokół mnie siedzą nie znajomi z grupy, ale nasłani statyści. Między nimi a ich sieciowymi awatarami istnieje przepaść. Oto np. Necromancer666 okazuje się spoconym okularnikiem z poważną wadą wymowy (za to ma koszulkę Opeth), a BoloRocker, grupowy żartowniś, siada jak najdalej od wszystkich i ślepiąc gniewnie w sufit wali browar za browarem.
Żeby nie było, że się nabijam z ludzkich nieszczęść — mam -5,5 dioptrii, jestem gruby i nie mówię “r”, w cieple trochę śmierdzę, a moje zdolności komunikacji interpersonalnej zależą od dnia, łagodnie rzecz ujmując.
Po takim smutnym spotkaniu, w czasie którego osoby słabsze duchowo jak najszybciej się upadlają alkoholem, a silniejsze wychodzą wcześniej pod byle pretekstem, na grupie pojawiają się kwieciste opisy, jak to było wspaniale i kto nie przyszedł, ten siusiak. Co tylko utwierdza w przekonaniu, że ten numer ze statystami był jak najbardziej prawdziwy, mnie wyruchali, a sami spotkali się gdzie indziej i świetnie się bawili.
No bo właśnie tak to wygląda — wchodzisz do nowego świata, wybierz sobie groźną ksywę i bądź kim chcesz być. Bo nawet jak ktoś zawoła “Sprawdzam” i cię sprawdzi, to ukryje prawdę przed innymi — ty też go trzymasz za jaja, bo on też jest kimś zupełnie innym. Oczywiście, zdarzają się rodzynki, które w realu są równie wyszczekane i interesujące, co w cyberze.
Ostateczną motywacją do napisania tej wspaniałej trylogii była wypowiedź jednego z takich rodzynków, który nagle wyskoczył z tekstem, że jakieś tam coś nieokreślonej płci z grupy mniejsza o to której go wkurwia. Czyli że wkroczył na tyle głęboko do tego świata, że byt sieciowy był w stanie sięgnąć i ugryźć go w jajko. Bo w tym erpegu, jak w każdej grze, są wygrani i przegrani, są zwycięstwa w bitwach i są nędzne porażki — a w dodatku Google wszystko archiwizuje. I mimo że to wszystko tylko gra, że uczestnicy są nie do końca prawdziwi i często rozładowują swoje frustracje i kompleksy za pomocą nieszkodliwych ciągów bajtów — to ciśnienie skacze i chciałoby się pojechać do Józefosławia lub do innej Nowej Huty i interlokutorowi przyjebać. A jak wiadomo, skoki ciśnienia są szkodliwe.
Tu skończyłem i miałem miesiąc przerwy od tematu, no i trochę mi się wątek zagubił. A chodziło mi chyba o to, że nie mam ochoty uczestniczyć w takiej pseudospołeczności, której ciężko jest znaleźć punkty wspólne poza tematyką grupy i która rodzi 10% prawdziwych relacji, a cała reszta jest jakaś taka udawna. Ot, i więcej pierdolił nie będę, zwłaszcza że czeka mnie jeszcze pewna lektura, z której dowiem się, co to znaczy być katolickim kontrrewolucjonistą.
No przyznam, że wcześniejsze części ciekawszy były. A co do tematu dzisiejszego wykładu. Rzeczywiście niektóre osoby w realu “wypadają słabiej” niż w necie. Ale tylko niektóre. Ja na ten przykład już od kilku lat deptam krzyże z tomkiem we wrocławiu i jest nieźle. Czasem dołączy beton i też jest wesoło. Zapraszam do Breslau;)
A jakoś tak mi się temat wypalił, no…
A co do meritum, to moim zdaniem proporcje fajnych do niefajnych są chujowe, niestety. W dodatku te fajne często też jakoś nie mają ochoty budować zażyłości pozasieciowej. Ja do niego “E, fajny jesteś, chodź się pobawimy razem”, a on mi “E, spierdalaj”. Nie wiem, może ja też jestem z tych niefajnych, kurna.
Jedni mają ochotę pojechać do Józefosławia, a drudzy piszą w swoich blogach trylogie. Kogo bardziej nieszkodliwy ciąg bajtów w jajko ugryzł?
Nosz kurde. To po prostu obudziło wspomnienia, na zasadzie “Ojej, ja też tak miałem”, panie Obrażalski.
Skąd pomysł, że się obraziłem?
To żebyś się już kompletnie obraził, powiem ci, smyku, że Gryzaczek w Jajeczko napisał w ciągu ostatniego miesiąca ok. 300 postów na grupy dyskusyjne. 10 dziennie. Masz tyle czasu? Ja pierdolę, ja nie mam. Ja mam w rzeczonej grupie w tym momencie 4800 nieprzeczytanych postów i pewnie już ich nie przeczytam. A Gryzaczek to gówniarzerka w porównaniu np. z niektórymi paniami z pl.soc.dzieci, które są już ekstremalnie znudzone swoim jałowym, pustym życiem, więc nic, tylko siedzą i gnomią, i gnomią.
Gryzaczek w Jajeczko ma czas, bo nie ma pracy, a nie ma pracy, bo zamiast jej szukać, siedzi na dupie i biadoli, jaki to jest nieszczęśliwy, nie mając pracy i przymierając głodem. A p.s.d. to czad. Najbardziej rozwala mnie tam taka jedna laska, jedna z najaktywniejszych, która nie ma dzieci i w 90% postów przekonuje innych, że dzieci są chujowe, i że ona sama, nie mająca dzieci, jest co najmniej czterdzieści sześć razy lepsza i szczęśliwsza od tych, co je mają. Słabo?
Swoją drogą to na psd najfajniej widać, jak kompleksy i poukrywane po kątach poczucie winy wyłażą w Usenecie. Vide każdy wątek o karmieniu piersią, który jak gówno muchy przyciąga laski, które dzieciaka od cyca odstawiły wcześnie łamane przez nigdy go nie przystawiły. I niezależnie od swoich powodów rozpętują wojnę.
No. Usenet ssie. A my z niego w porę uciekliśmy i teraz pisujemy blogi. Znaczy, lepsi jesteśmy.
Lepsi, nie lepsi. Kulistymi krowami nigdy nie zostaniemy, więc napawajmy się chociaż swoją elokwencją.
Kto to jest ten Gryzaczek W Jajeczko? Plose… strasznie lubię czasem jakąś awanturę prześledzić… :P
To taka laska z pyrymygy, która zawsze pierwsza opierdalała wszystkich za NTG, raz nawet spektakularnie się obraziła i wypisała z grupy (chociaż stawiam ptasie mleczko przeciw słonym paluszkom, że dalej czytała), a jak się człowiek jej postom przyjrzał, to się okazywało, że jedyny ich związek z gitarową tematyką grupy wyglądał tak: “Sprzedam gitarę, bo nie mam pieniędzy na jedzenie i ubranka dla dzieci”, po czym następowała nieodmiennie wyliczanka tego, kto i jak bardzo jest winien jej życiowych niepowodzeń, a byli to nieodmiennie chuje, którzy nie umieli docenić jej talentu i za niego zapłacić, albo chuje, którzy mieli w oczywisty sposób mniej talentu, ale ci pierwsi chuje jakoś ich woleli.
bart, już ci to kiedyś mówiłem: o tym że nie wymawiasz r dowiedziałem się od ciebie po jakiś 10 latach znajomości…