Archive

Archive for May, 2006

Szara Strefa Robo

May 24th, 2006 1 comment

Ostatnie dwa tygodnie spędziłem w innym świecie. Można go porównać do szklanej bańki, oddzielającej od życia, albo do chmur, w które się wleciało samolotem. Ja nazywam ten świat Szarą Strefą Robo.

Jest parę aktywności życiowych, którym towarzyszy zwrot “już dawno”. Już dawno nie zrobiłem zdjęcia mojemu dziecku. Już dawno nie popiłem winem dziwnego filmu. Już dawno nie widziałem się z danym przyjacielem. Parę innych występuje z “muszę wreszcie”. Muszę wreszcie zrobić coś z drzwiami od sypialni Hani, bo skrzypią. Muszę wreszcie umówić się na oglądanie działki w Truskawiu. Muszę wreszcie zajrzeć do babci i dowiedzieć się, jak sobie radzi po śmierci dziadka.

Otóż Szara Strefa Robo sprawia, że te zdania tracą swój sens. Czas, który odmierzam od zdarzenia do zdarzenia, zostaje rozciągnięty i pokryty szarą breją. W pierwszej grupie zdań “już dawno nie” zamieniam na “nie pamiętam, kiedy ostatnio”, a drugą przekreślam, dopisując ręcznie “przesunięte na nieokreślony termin”.

W Szarej Strefie Robo życie nie istnieje. To miejsce poza czasem. Kiedy wracam do życia, zwykłe wyjście na spacer z córką ma smak wielkiej, nowej przygody, podszyty lekką nutką niepokoju, że ktoś mi to może łatwo  znowu odebrać.

No i, jak widać, najstraszniejszym ubocznym efektem przebywania w Szarej Strefie Robo jest utrzymująca się długo później skłonność do dramatyzowania.

Tags:

Weekend majowy

May 14th, 2006 No comments

W sobotę przyjechałem do roboty i robiłem od rana do wieczora. Wieczorem wprawiłem się w stan nieświadomości totalnej.

W niedzielę, czyli dziś, odczekałem, aż poziom alkoholu we krwi opadnie do wartości akceptowanej przez liberalną część społeczeństwa, po czym wsiadłem w samochód i oto jestem, siedzę w pracy i robię.

Jak to się stało, że muszę pracować w weekend? Powiedzmy, że sprawiły to poczynania bądź zaniechania dość dużej grupki osób. Każda z tych osób wniosła do sprawy co innego — jedna niekompetencję, druga ignorancję, następne kolejno arogancję, bezmyślność, obrażalstwo, złośliwość, zwykłą głupotę i niezwykle złą wolę. W takich chwilach ostatni dobry kowboj w miasteczku, czyli ja, musi czasem wkroczyć do akcji i oczyścić teren.

Owszem, pochlebiam sobie.

Minusy tej historii są oczywiste: wory pod oczami i starsze dziecko pytające “Kto to tata?”. Młodsze już po prostu nie poznaje faceta.

Ale ponieważ ostatni dobry kowboj w miasteczku jest optymistą i zawsze widzi szklankę w jednej trzeciej pełną, oto plusy: mogę pojeździć po mieście samochodem i nie natrafić na żaden korek, mogę zamówić i zjeść pizzę bez wyrzutów sumienia, że wpieprzam gówno (waham się między Kebab a Hot Mexico), mogę w końcu posłuchać w robocie takich zespołów jak Ween, Foetus czy Negativland (Dr. Yo — the cure for what ails ya — avant garde, punk, psychedelidoowop). Mogę też, po zakończeniu pracy, powiedzieć sobie, że oto znowu Bartuś przyszedł, pozamiatał i po raz kolejny uratował świat.

Największym plusem jest brak zwyczajowego w tej sytuacji minusa: że ja zapieprzam w weekend, a ktoś się moim kosztem bogaci. Że wyrabiam nadgodziny w ramach abonamentu, który w moim zawodzie wynosi przeciętnie niewiele powyżej średniej krajowej (aczkolwiek rozbieżności sięgają od 800 do 10000 zł). Fajnie jest robić dla siebie, bo to daje motywację.

Tags:

Prezes

May 12th, 2006 2 comments

Wildstein został prezesem TVP. W IPN kłębi się tłum dziwnych gości. Wszyscy mają pendrive’y.

Tags:

Legia, kurwa. Legia kurwa.

May 11th, 2006 2 comments

No to wczoraj mało spałem. Stało ich czterech na boisku do koszykówki; stali w kółku i wyli. Nie siedzieli, nie pili wódki, nie zaczepiali nikogo. Po prostu darli mordy, a jeden co jakiś czas trąbił trąbką. Przyjechała straż miejska, więc panowie udali się na stację benzynową uzupełnić płyny i dając strażnikom czas na wypełnienie protokołu: “Przyjechalim. Rozejszli się”. Straż pojechała, dresiarze wrócili i dalej się darli. Straż przyjechała znowu po godzinie, panowie się rozeszli, ale było już za późno — Mikołaj się obudził i też zaczął wyć.

Chyba o drugiej nad ranem obudził nas wszystkich ryk “NIE SPAĆ, KURWA!” i odgłosy ciosów w jakąś Bogu ducha winną materię. Mikołaj wył przez godzinę.

Dziś w pracy wszyscy mieli wory. U Łukasza pod kościołem zebrało się ich ze dwustu i też wyli, tylko pięćdziesiąt razy głośniej. Przyjechała policja, poprosiła, żeby nie przeklinali i pojechała. Plotka głosi, że służby miały nieoficjalne przykazanie łagodnego traktowania kwiatu naszej młodzieży, no bo w końcu Legia zdobyła mistrza.

I tyle po PiSioRze (PiS i ojciec Rydzyk) i jego zapewnieniach o braku tolerancji dla chuligaństwa, sądach 24-godzinnych i innych sratach. Ciekawe, czy jakbym w drodze do pracy pierdolnął dziś rano dziadzka na pasach — bo jechałem na totalnym autopilocie — też byliby tacy pobłażliwi. “Rozumiemy, pan niewyspany, w końcu nasza drużyna ma miszcza. Prosimy o ostrożną jazdę na przyszłość. I proszę spryskać i zetrzeć szyby z przodu, bo trochę móżdżku zostało. Ce, ce, cewuka”.

Tags:

I smieszno, i straszno

May 8th, 2006 1 comment

Po tym, jak Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi zaszczyciło mnie odpowiedzią na mój post, postanowiłem przyjrzeć się mu bliżej. No i ja cię normalnie.

Otóż okazało się, że SKChimksPS to nie jest jakaś odizolowana od reszty świata grupka ekstremistów, którym czakram na Wawelu zmielił mózgi. SKChimksPS jest częścią większej całości, która na kształt masońskich loż oplata cały świat. Centralę ma toto w USA i nazywa się Amerykańskie Stowarzyszenie na Rzecz Obrony Tradycji, Rodziny i Własności (widać, skąd SKChimksPS przejęło pociąg do długich nazw). Mają swoją Czerwoną Książeczkę — nazywa się Rewolucja i Kontrrewolucja. Można ją ściągnąć w PDF-ie stąd albo przeczytać on-line tu. Można też ją kupić i wspomóc w ten sposób stowarzyszenie finansowo, ale, hehe, normalnie, dajcie spokój.

Read more…