Zajrzałem do mojego ulubionego klubu, w którym moja kapela gra na wyłączność (w sensie tam wyłącznie gramy, nie gramy tam wyłącznie my). Zajrzałem, bo miałem sprawę do Prezesa. Prezes był akurat zajęty rozmową z jakąś sympatyczną na oko dziewczynką. Pożegnali się, dziewczynka poszła sobie, a Prezes podszedł do nas ze szczęką w dole. Okazało się, że ta miła niunia przyszła w sprawie koncertu. Otóż mija właśnie siedemdziesiąta rocznica powstania Obozu Narodowo-Radykalnego i ten aniołek chciał w Progresji zorganizować mały zlocik i koncercik zespołów Bastion i Husarz. Prezes, dżentelmen w każdym calu, uprzejmie odmówił i polecił jej lokal Metal Cave, który ma ponoć historię goszczenia zespołów ze sceny NSBM. Swoją drogą zabawne, że ten skrót oznacza jednocześnie National Socialist Black Metal i No Sex Before Marriage. Czyli: jestem faszysto-satanistą i przed ślubem nie dupczę.
Tags:
Witam w drugim odcinku wyznań ex-gnoma. Dziś o nieprzydatności Usenetu. Wkrótce zwieńczenie wielkiej trylogii, czyli “Dlaczego Usenet może być niebezpieczny dla zdrowia”.
Usenet jest kompletnie nieprzydatny, gdyż — oprócz ciężkiego zarobaczenia gnomami — cierpi na chorobę braku autorytetów.
Co jakiś czas na danej grupie pojawia się ktoś posiadający ogromną wiedzę lub znaczący coś, rozpoznawalny w świecie poza-usenetowym. Jego przyjęcie przez gnomów zależy od sposobu, w jaki ich początkowo potraktuje. Jeśli nie skorzysta ze swej potęgi i nie zmiecie przeciwników z wirtualnego ringu, za to będzie ich traktował z szacunkiem i bez widocznej nutki pogardy, gnomy nadadzą mu status Zeusa Gnomowładnego i będą go chroniły przed atakami ze strony zwykłych użytkowników. Jeśli wytknie im ich faktyczne dyletanctwo, będzie tak długo glanowany, aż z pokorą opuści grupę. Skojarzenia ze stadem zwierząt są jak najbardziej prawidłowe.
Read more…
Uśmiechnąłem się pod nosem, czytając wyznania kolegi Owcy o jego wewnątrzrodzinnej walce religijnej. Nigdy nie miałem takich kłopotów, pominąwszy może rzadkie i nieszkodliwe odjazdy jednej z babć (no, ale to ta sama babcia, od której przyjmowałem w kopercie tzw. stypendialne jeszcze z pięć lat po zrezygnowaniu ze studiów).
A tu okazało się, że prawdziwe jest piękne i stare polskie przysłowie “Nie śmiej się, dziadku, z cudzego wypadku”. Moja własna matka — najprawdopodobniej z powodu śmierci dziadka — przeżyła religijne nawrócenie i pod moją nieobecność zaatakowała Martynkę pytaniami o jej religijność, przebyte sakramenty oraz plany ochrzczenia dziecka.
Wizyta u rodziców potwierdziła obawy. Mama przywitała nas miną pt. Być może moje poglądy są idiotyczne, ale kij w odbyt każdemu, kto im się przeciwstawi, którą widziałem u niej ostatnio ponad dziesięć lat temu, kiedy to uwierzyła w zbawczą moc zdjęcia Zbyszka Nowaka zamieszczonego przez tygodnik Skandale w specjalnej wkładce o bioenergoterapii. Zabrała dziecko ze święconką do kościoła, gdzie Hania — to add insult to injury — wrzuciła dwudziestogroszówkę do skarbonki na Fundusz Ochrony Życia Poczętego. Pytań o chrzest nie było, bo mama się mnie chyba trochę boi, a poza tym sama zwlekała siedem lat z dopełnieniem tego obowiązku wobec mnie (o mój Benedykcie, gdybym w wieku sześciu lat wpadł pod tira, trafiłbym do limbus infantium!). Mimo to, jestem przerażony… Jutrzenko, ratuj!
Mamy tu z kolegą Owcą system dwublogowy, w którym to systemie wzajemnie się wspieramy i inspirujemy. W sferze pozablogowej jest zresztą podobnie — każden z nas tego drugiego szanuje i podziwia jego potencjał twórczy.
A zatem w temacie utworu z nowej płyty Tool, który wyciekł do międzynarodowej sieci złodziei, chciałem wspomnianego kolegę zacytować:
No i co?
No i jajco.
Nie będę oceniał nadchodzącej płyty po singlu, który — podobnie jak Schizm z Lateralusa — może okazać się najsłabszym kawałkiem na płycie. Ale po cichutku przesuwam ją w myślach z kategorii Zanieczyszczona Zbroja 2006 do działu Rozczarowanie 2006.
Za to inni mają mniej wątpliwości. Oto jak na alt.music.tool traktuje się heretyków:
No, you maggot spewing ignoramus, you don’t deserve them because you have no ear for greatness. Try something easy listening, like the new Barry Manilow CD. I hear it sounds great in elevators. That isprobably where you acquired your shitbagged musical disposition anyway…
No. Znaczy, nie znam się, a Usenet to jednak fajne miejsce jest…
Tags:
Za górami, za lasami, jest sobie kraina zwana przez miejscowych Usenetem, a przez podróżników Grupami Dyskusyjnymi. Dostępu do niej bronią kręte i niebezpieczne moczary ustawień kont Outlooka i tylko największym śmiałkom udawało się przez nie przedrzeć. Jednym z tych śmiałków byłem ja.
Bywałem w owej krainie często i udzielałem się aktywnie w jej społeczności. Aż w pewnym momencie zauważyłem, że klimat wpływa niekorzystnie na mój wygląd. Zacząłem przypominać gnoma…
Read more…