Orion-Srorion
W obliczu zbliżającego się wyjazdu na wakacje oraz braku pomysłu na nową notkę postanowiłem użyć desperackiego zapychacza i streścić dla was pewną dyskusję na forum davidicke.pl. Owszem, mógłbym zastąpić całą pisaninę linkiem do wątku, ale to nie byłoby tak interesujące doświadczenie jak przeczytanie mojego streszczenia, hm?
Zaczęło się od reklamy sympozjum poświęconego końcowi cywilizacji w 2012 r. Mroczny plakat, dzieło osoby nienawidzącej piękna, typografii i języka polskiego, zachęca do wybekania stówy na bilet, kusząc spotkaniem z gwiazdą apokaliptycznego undergroundu Patrickiem Gerylem, autorem „Proroctwa Oriona na rok 2012”.
Organizatorzy twierdzą, że Patrick Geryl jest „wybitnym astrofizykiem belgijskim”. Kwestia formalnego wykształcenia nie jest do końca jasna: według informacji zawartych na stronie Geryla, jest on raczej „literatem i badaczem”, który „od dzieciństwa bardzo interesował się astronomią i przeczytał setki artykułów i książek na jej temat” (wcześniej zajmował się m.in. obalaniem teorii względności — strona nie precyzuje, ogólnej czy szczególnej). W swoich najnowszych publikacjach Geryl zajmuje się nadchodzącą zagładą ludzkości: w roku 2012 wskutek gwałtownej aktywności magnetycznej Słońca dojdzie do przebiegunowania magnetycznego Ziemi, co spowoduje niemal kompletne wyginięcie rodzaju ludzkiego. Nie ma żartów, ostatnie takie przebiegunowanie zatopiło Atlantydę. Informację o zbliżającym się kataklizmie nasz literat i badacz wyczytał w proroctwach Majów i Egipcjan (oczywiście starożytnych; współcześnie żyjący Egipcjanie to jakieś cześki nie kumające Atlantydy). Na szczęście Geryl oprócz apokaliptycznej przepowiedni niesie również nadzieję: ratunek dla Ziemian może znajdować się w Wielkim Labiryncie pod piramidami w Gizie, w formie wypisanych na ścianach obliczeń, wskazówek i porad sporządzonych w obliczu zagłady przez samych Atlantów, którzy najwyraźniej za późno zabrali się do roboty i opracowali tylko część teoretyczną planu ratunkowego.
Geryl wraz z kolegą, „archeo-astronomem” Gino Ratinckx, postanowił odnaleźć ów labirynt. Wspomniałem już, że według „zwyczajnych” archeologów nie ma czegoś takiego jak Wielki Labirynt? Nie? Ach. Taki drobny detal nie zniechęca naszych dzielnych poszukiwaczy, którzy uzbrojeni w GPS wyruszyli na przygodę do Egiptu. Na razie efekt ich poszukiwań to trzy białe kamienie i zdjęcie bohaterów w śmiesznych kapelusikach. Piszę to i sam się wstydzę tej taniej szydery wobec ludzi, którzy próbują uratować świat, nie bacząc na grożące niebezpieczeństwa („jeśli zgubisz się w labiryncie, czeka cię pewna śmierć, bo ŚCIANY SIĘ RUSZAJĄ”).
Na wypadek gdyby nie odnalazł labiryntu, Geryl szykuje plan B polegający na zorganizowaniu grupy przetrwania przebiegunowania. Za pewną ilość pieniędzy (minimum 5000 euro, nastawiać się raczej na dziesięć tysi) można zostać współtowarzyszem Patricka Geryla w zabetonowanej górskiej jaskini, której wilgotny, chłodny klimat powinien zapewnić ochronę przed nieuchronnym kataklizmem. Ciekawe, czy cateringiem zajmuje się wspomniana w tekście o chemtrailsach eFoodsDirect?
Oprócz Geryla na sympozjum wystąpi kilku polskich prelegentów, wśród nich „najbardziej znany hipnotyzer w Polsce” (nie Arnold!), który „wprowadzi w trans kilka osób z sali i przeniesie ich w przyszłość do roku 2013”. Swój wykład wygłosi również gość, który twierdzi, że w 2012 r. nie będzie żadnego przebiegunowania, za to dupnie w nas planeta Nibiru (ciekawe, co na to Geryl). Janusz Zagórski omówi dokumenty programowe i wartości duchowe społeczności postapokaliptycznej, a Wojciech Maćkowiak przedstawi dowód na istnienie Atlantydy.
Pisałem w tekście o chemtrailsach, że tropiciele Ukrytej Prawdy to wyjątkowo tolerancyjna gromada — nie robią afery, że bzdet wyznawany przez jedną grupkę wyklucza prawdziwość bzdetu wyznawanego przez drugą. Stąd nie powinna dziwić obecność pana od Nibiru na jednym sympozjum z panem od przebiegunowania. Okazuje się jednak, że czasami pojawiają się konflikty. Oto w odpowiedzi na reklamę sympozjum odzywa się administrator forum davidicke.pl:
Nie wierzę w ani jedno słowo Geryla, David Icke tez go nie popiera, czyli nie mogę jednocześnie tworzyć dwubiegunowości i rozdwojenia jaźni. Raczej David nie byłby zadowolony widząc że popieramy Geryla reklamując jego imprezę. Geryla zresztą uważam za oszusta. Może i miesza prawdę z fikcją , ale więcej w tym fikcji. Popierał też Projekt Cheops i Lucynę Łobos a to oszuści numer dwa. A projet Chops dla mnie to już absolutne dno. Myślę że wielu ludzi na forum i nie tylko udowodniło oraz wielu fantastycznych mistrzów duchowych, Indian, Mnichów Tybetańskich, Naukowców — udowodnili oni że mydlenie oczu zagładą jest błędem bo zagłady nie będzie. Sam w to nie wierzę i nie widzę powodu aby to propagować. Myślę że i tak będzie pełno ludzi nawet bez naszej skromnej reklamy.
Ałć. Nie dość, że przebiegunowanie to bzdura, to jeszcze nie ma czegoś takiego jak Nibiru:
Planeta X Nibiru TO MIT co odwodnił już Michael S Heiser…i czymkolwiek to jest nie jest na pewno planetą Nibiru. Ten mit rozpowszechnia od lat siedemdziesiątych kolejny oszust Zecharia Sitchin.
Inny uczestnik dyskusji wtrąca się ze swoją hipotezą na temat Planety X:
Każdy kto głosi brednie o zagrożeniu ze strony Nbiru jest albo idiotą albo dezinformatorem. Nibiru proszę Pana była statkiem kosmicznym slużącym do wydobywania złota i zasiewania DNA na różnych planetach — w żaden sposób nie może nam teraz zagrażać bo albo go już nie ma, albo w środku siedzą Ci sami inżynierowie genetyczni którzy babrali się w naszych genach i raczej nierozsądne z ich strony byłoby niszczenie swojego eksperymentu.
Następny dyskutant, twórca strony Vismaya Maitreya (MY EYES, THEY BURN), twierdzi, że Nibiru faktycznie nadlatuje, a zapytany o źródło informacji najpierw zbywa rozmówcę, a potem zaznacza, że stracił już zapał do eksplorowania tajemnicy Planety X:
mam pewne info których nie zdradzam ale wiem że Nibiru leci do nas i tyle -> na pewno nie powiem swojego źródła, oczywiście przez nie podanie źródła staje się mniej wiarygodny ale że tak powiem zwisa mi to (…) ja wiem tylko że leci do nas… w jakim celu? nie analizuje już tego dokładnie…
Internauta radoslaw tłumaczy, co właściwie stanie się w 2012 r.:
Nasze słońce wtedy “beknie”.
Wiatr słoneczny który doleci do Ziemii usmaży wszystkich ktorzy nie potrafią wywołać implozji w DNA.
Przeszkodą w tym procesie jest: strach, żywność GMO, smog w miastach, brak współczucia i parę innych rzeczy.
To jest czysta fizyka, niestety nie nauczana na uniwersytetach.
Życzę zrozumienia i lepszego merytorycznego przygotowania do tematu który jest bardzo istotny dla ludzkoci.
To moja druga ulubiona wypowiedź, zaraz po tej o wydobywaniu złota i zasiewaniu DNA. Widać, że radoslaw to osoba, która potrafi edukować — w kilku zdaniach zawarł treści na co najmniej dwie blogonotki: bekające słońce, implozja w DNA, tajemna fizyka. No i oczywiście brak współczucia i parę innych rzeczy.
Dopiero pod koniec dyskusji dowiadujemy się, jaki problem mają administratorzy strony davidicke.pl z Gerylem — i jest to problem bardzo ciekawy. Jak zapewne wiecie, dla antysemickich tropicieli teorii spiskowych David Icke to szkodliwy wariat, który bajkami o Ludziach-Jaszczurach odsuwa podejrzenia od Rządu Światowego Żydostwa. Czas zstąpić o pięterko niżej. Otóż dla Davida Icke i jego fanów Patrick Geryl to szkodliwy wariat, który bajkami o przebiegunowaniu odwraca uwagę ludzkości od prawdziwych zagrożeń:
Przez dłuższy czas próbowaliśmy wyjaśnić na forum Cheopsa szkodliwość podobnej działalności, bez skutku. GDYBY Geryl mówił o sprawach WAŻNIEJSZYCH jak NWO, smugi chemiczne, Codex Alimentarius, faszystowskie metody rządów mocarstw, zatajanie wiedzy, niszczenie zdrowia, ofiary z ludzi, terroryzm, szczepienia, ….lista nie ma końca. wtedy popierałbym go i myślę że Icke też.
To co tworzy Geryl to kolejna fałszywa flaga… wizja fałszywego jutra. (…)Nie niepokoi mnie to co stanie się w 2012, nie boję się tego i nie wzbudza to we mnie skrajnych emocji, co będzie to będzie, nie dbam o to. Ważne jest co dzieję się teraz…BO SĄ LUDZIE i i INNI 8-) którzy bardzo się tego boją co się stanie, jak np Illumianci czy rasa Draco (cokolwiek o nich myślicie) Chcą zamknąć Nas w elektromagnetycznej pułapce, zniszczyć nasze DNA, zastraszyć, uśpić hipnozą poprzez media, religię i inne opium dla mas. Nie boję się 2012, boję sie tego co się stanie zanim dożyjemy tej daty, na tym staramy się skoncentrować. Będzie Przebudzenie, to jest pewne, ale to teraz jest wojna , a nie w 2012. Trzymajmy się dnia dzisiejszego, bo od tego co robimy TERAZ zależy co będzie w 2012.
Uff, zdążyłem sklecić notkę przed wyjazdem! Blogasek udaje się na urlop do września. Dla aktywnych czytelników proponuję zadanie domowe: ustalić, kto jest szkodliwym wariatem dla Patricka Geryla.
urbane.abuse :
Tego zabitego w Afganistanie żołnierza pochowali w Jarocinie.
Nie wolno pod pałacem bo miejsce uświęcone krwią polaków
poległychspałowanych za wolny handel.czescjacek :
Zawsze warto segregować, choćby dlatego, że różne proszki się używa w zależności czy czarne/ciemne, kolorowe, białe. Poza tym – dzięki segregacji przed praniem łatwiej zachować porządek.
nosiwoda :
Boli
Gammon No.82 :
Gromowładny. Masz grzech, bo mi teraz Edzia z Mieczem będą śpiewać pod deklem.
eli.wurman :
Dla mnie to niestety wyższy stopień wtajemniczenia.
eli.wurman :
“Porządek” mówisz. Ha.
czescjacek :
Nic nagle, też do tego dochodziłem jakiś czas.
jasam :
Wylazł ze mnie ubraniowy rasizm. Segregacja, porządek, te sprawy.
czescjacek :
W sensie: mniej czasu się poświęca na ogarnianie całego praniowego bajzlu.
urbane.abuse :
Podobno za pierwszej wojny francuskim oficerom dawali jedwabne gacie, bo na jedwabiu wszom łapki się nie trzymają.
czescjacek :
“Dlaczego laska je nebeska? Bo dżinsy farbują.”
eli.wurman :
Uj, przepraszam. Niezupełnie o to chodziło.
MSPANC
nie oszukujmy się – oto, kim jesteśmy:
dać linka?
@ otaki:
Daj. :)
Gammon No.82 :
Ale nic się nie stao w sumie, melodia z Hanny Montany wyparła.
otaki :
Dawaj, dawaj!
służę:
http://widnokregi.salon24.pl/120563,honor-i-wstyd-3-suplement-oto-taca-z-glowami-zdrajcow
otaki :
O kurde. Już lubię tego gościa.
Tutennasrali :
To się nadstaw tyłem, będziesz brał chuja.
eli.wurman :
Ty tylko o pieszczotach. Stoi ci i nie dajesz rady?
Biedactwo :(
Oj te pedały… Romantycy… , a tacy chcą być twardzi…
Tutennasrali :
Nobo na pieszczoty sobie akurat zasłużyłeś.
Tutennasrali :
Brak Ci czułości i wypierasz; dziwnym nie jest.
otaki :
Ej, ale on pisze o elitach.
eli.wurman :
Oj coś nie masz dziś dnia. :(
Taki pedikowy PMS? To łatwe. Zażyj “srakostop”.
bloody_rabbit :
No ale pffft, my z jego punktu widzenia to musowo elita, czy nie? #drogiebravo
Tutennasrali :
Reisefiber.
Tutennasrali :
Jakbyś kiedyś z kobietą spędził więcej niż noc w agencji to byś wiedział, że jak jest PMS to jeszcze nie cieknie.
eli.wurman :
Zapobieganie i jeszcze raz zapobieganie.
@ bloody_rabbit:
a to przepraszam, jakoś wziąłem do siebie
otaki :
Kurcze. Ja też wziąłem to do siebie (tak Eli. czopek) . Przeceniamy się?
Tutennasrali :
Doceniamy, docencie.
blue.berry :
Ja czasem robie cos w stylu ratatouille i tez ze skorka, ale przewaznie wlasnie griluje, bo uwielbiam same baklazany.
Slotna :
Podoba mi się ta inkrustacja homoflejma wyszukaną kuchnią – no i nawet a propos, bo bakłażan jest 1) duży i 2) czarny (no, prawie)
Dobre wieści dla cywilizacji śmierci
Luźniej pod Jasną Górą
Ale nie wszędzie dotarła ateistyczna propaganda.
A jak jest z frekwencją na poszczególnych pielgrzymkach? W jednej z najliczniejszych – warszawskiej – w 2000 r. szło prawie 14 tys. ludzi. W tym roku pielgrzymów było niemal o połowę (6 tys.) mniej. Ale już np. pielgrzymka krakowska nie kurczy się. – W tym roku mieliśmy 8,5 tys. pielgrzymów, podobnie jest od kilkunastu lat – mówi ks. Jan Przybocki, koordynator pielgrzymki krakowskiej.
urbane.abuse :
Fioletowy! Lubie tez kabaczki i cukinie. Przyznac sie, kto lubi szparagi? :P
ja lubię ale nie moge jeść. za to kabaczki i cukinie pasjami.
urbane.abuse :
a bo to temat gdzie na razie przynajmniej dowody anegdotyczne wystarczą i nikt nie wyskoczy z pick it or didn’t happend. a nawet jak wyskoczy to w sumie moge udowadniac : )
blue.berry :
Ja lubię, ale nie umiem przygotować :(
http://pl.copypasta.wikia.com/wiki/Wyobra%C5%BA_sobie_reymontowsk%C4%85_wie%C5%9B_z_%22Ch%C5%82op%C3%B3w%22
http://pl.copypasta.wikia.com/wiki/Charaktery_o%C5%9Bliz%C5%82e_i_p%C5%82azie
Jakby jakiś as mógł sprawdzić, czy błędów nie ma;)
RobertP :
I JA MUSZĘ WŚRÓD NICH ŻYĆ!!!!!111
Slotna :
Dżiz, no ja wiem że fioletowy, ale kogo podnieci wielki fioletowy kabaczek..? A jeśli kogoś podnieca, to jakby nazwał swoje zboczenie?
blue.berry :
Tak! Zbierajmy kabaczki bo inaczej się nie zdarzą.
urbane.abuse :
Bakłażany są smaczne ale wyszukane to chyba nie bardzo?
Gammon No.82 :
Zależy ile się czasu poświęci na ich wyszukanie.
A skoro o tym mowa, chyba wyszukałem gdzie poszli wszyscy ci co nie poszli na pielgrzymkę:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6945269,Tatry_oblezone_przez_turystow__Tlok_na_szlakach__kolejki.html
Zwróćcie uwagę, że reporter kowerujący ten przecież okołoprzyrodniczy nius nazywa się Marek Podmokły. Jak myślicie, czy to jest prawdziwe nazwisko, czy tylko anonimowy login?
hlb :
Naprawdę nazywa się Moryc Nasswasser, oczywiście
Gammon No.82 :
W wielu warzywniakach nie ma, ku mojemu zaskoczeniu. A poza wspomnianymi problemami z wyszukaniem fajnych, to zrób omdlałego imama, dowiesz się, co to wyrafinowanie.
urbane.abuse :
W ogóle nie pojmuję dlaczego w polsce jest taki problem z dobrymi warzywami. Przeciez DKN, tradycyjnie mięso nigdy nie było najważniejszym składnikiem polskiej diety. Właściwie przez większość Tysiącletniej Rzeszypospolitej było ono deficytowe.
Jak to możliwe, że tak trudno w Polsce dostać nawet głupią rzepę dobrej jakości? Rzepę? W kraju gdzie wielu ludzi w tramwaju ma taki syf za kołnierzem, że rzepę można by siać zagonami!
Troll warzywny może?
hlb :
Dlatego wciąż spada im nakład.
Imo bylo najwazniejszym wlasnie dlatego, ze bylo deficytowe. Wszyscy na nie polowali, a warzywami nikt sie nie przejmowal, wiec tak zostalo, ze ziemniaki, kapusta i ogorki kiszone.
Slotna :
Co ma dostepnośc do szacunku dla tradycji???
No dobrze, adidas tez był kiedyś w Polsce deficytowy, dlatego każdy dobrze wychowany Polak w Londynie wychodzi na miasto w piątek wieczorem w białych adidasach. Ale DKN, przecież gumiak jest tradycyjnym polskim obuwiem i każdy polak wie jak go nosić!
No jak to co: “łoooooo, a kto tam to bedzie kupowal, panie…”.
Slotna :
A w bezmięsny piątek? Technicznie dzięki religii katolickiej Polacy zobowiązani sa być wegetarianami przez jakies 15-17 procent swojego życia. No i co? I HaSto! Tylko kurwa hostia i kaszanka się liczy…
nie ma rzepy bo rzepa to dla biedaków : ) podobnie jak soczewica (na szczeście ta rownież dla wegetarian : ) u nas to wogole jakos sie tak porobilo ze prosciej kupic czosnek z chin niz polski. nie mówiąc już o słoneczniku. a bakłażany w sumie prościej kupić niż w sezonie dynie czy kabaczki. a tak swoją droga, kto jada patisony? : )
czescjacek – ale wiesz że przygotowanie szparagów ogolnie jest dość prostą sprawą. prostsza od segregowania ciuchów przed praniem : )
blue.berry :
właśnie, też jestem za! polska dla polaków i polskiego czosnku!
patisony w occie, takie małe sa bardzo okej!
hlb :
Słyszałem o pani dwojga nazwisk Wsadzaj-Szpuncik.
Wsadzaj panieńskie, Szpuncik po mężu.
Do dzisiaj trudno mi uwierzyć.
urbane.abuse :
Ehem… pierwszy raz robiłem w 1987 roku.
Dobre, ale czy wyrafinowane?
hlb :
Świnina z chowu ekstensywnego (w sensie puścić do lasu, niech żołędzie i dżdżownice źrą) nie była taka znowu deficytowa. Może poza XVII-XVIII wiekiem i wojnami światowymi.
Nobo brukiew i rzepa to są rośliny tentego PASTEWNE. Toć już panie dzieju Jethro Tull pisał, że tym się karmi kopytne. A Mypolacy to jak wiadomo pełnokrwista ślachta, która schłapiać się w Kazachstanie ani jeść roślin pastewnych nie bedzie. I już.
blue.berry :
Z tego samego powodu nie należy ponoć podawać Madziarom ćwikły ani barszczu czerwonego. Bo Madziar to ślachta i nie ruszy buraczanej paszy dla plebsu.
blue.berry :
Nie wiem. Raz spróbowałem i wyszło paskudztwo, ale może to kwestia inherentnego paskudztwa tamtej partii szparagów. No ale znów nie wiem jak ocenić przed kupieniem.
hlb :
w piątek to się ryby je : )
blue.berry :
Entombed
hlb :
Dzięki temu łatwiej zdemaskować element niearyjski.
EDIT: o rany wyobraziłem sobie danie:
Kaszanka w hostii
blue.berry :
A to też jest ciężki miskoncepszon kulinarny.
O ile pamiętam (z własnej autopsji) ryba była w czasach Jezusa postrzegana jako bardzo kulturalny posiłek. Miszczu zjadł rybe na ostatnią wieczerzę włąśnie dlatego, żeby kulturalnie było.
Ale Schłopiała Szlachcianka z Kazachstanu wierzy, że Jezus jadł rybę, bo niedobra – tylko dlatego że Szlachcianka sama wolałaby kawałek słoniny.
Gammon No.82 :
Z grilla
Gammon No.82 :
You were doing it wrong, then. Tak, wyrafinowane i wykwintne.
Gammon No.82 :
Ha, ja niedawno dopiero odkryłem buraka jako warzywo sałatkowe i ogólnowarzywne, a nie tylko ćwikła z chrzanem i barszcz.
Gammon No.82 :
Bodajże W Hiszpanii była jakiś tradycja przekąsek z wieprzowej kiełbasy podczas świąt kościelnych, żeby wyłuskać takich.
@omdlały imam
PRZECIEŻ TAM NIE MA MIĘSA WIĘC POCO WOGLE TO ROBIĆ.
eli.wurman :
Jako przystawkę pod kiełbachę.
eli.wurman :
W hostii tez nie ma ciała INRI a ludzie jedzą
urbane.abuse :
Jedzą również kotlety sojowe i kłamią, że smakują jak schabowy.
urbane.abuse :
A ta cała transsubstancja (czy jak jej tam)?
tatamaxa :
No to omdlały imam też siedzi w środku, innit?
eli.wurman :
Pfff, fajniejsze są flaki sojowe. Smakują jak golonka z tofu. Chyba. Bo nie jadłem.
blue.berry :
Zawsze mnie strasznie fascynowaly tym swoim ufoidalnym ksztaltem.
urbane.abuse :
Ale już flaki jako takie, bleh. Pamiętam że jak byłem mały to był jakiś festyn i była jakaś loteria i wygrałem właśnie flaki. Z jednej strony fajnie, pierwszy raz coś wygrałem a z drugiej byłem jak aaaallleeee dlaczego flaaaczki?
Nabawiłem się wtedy wstrętu do loterii/konkursów.
Slotna :
Nooo. Ale co z nich można zrobić?
@Bart
OT
Do notesika: Jarosław Krogulec, ornitolog.
czescjacek :
u nas mozna dostać takie małe słodkie buraczki zamarynowane. a w kanapkowni za rogiem dają je z takim przepysznym serem. walczmy o godność buraka then!
eli.wurman :
jako nieidący mięsem musze powiedzieć, że widzę w tym pewna obsyskę.
choc z drugiej strony chodzi tez o to, żeby ludziom sie kojarzyła ta soja z czyms o czym słyszeli. nie kazdy ostatecznie jest takim japońskim hardkorem, żeby wdupić świeże tofu w zupę miso i pierdolić pozory (aj em).
anonymous lrkr :
DKN, to tez jest anonimowy nick nie nazwisko! Krogulec nie moze byc ornitologiem, jak dzielnicowy nie może być hiphopowcem na swojej dzielni.
EDIT:
Oddajmy burakowi pokłon (ale małemu ino, słodkiemu):
http://www.nandyala.org/mahanandi/archives/2005/06/29/beetroot-curry/
czescjacek :
Pokroic w plastry i zgrilowac, albo usmazyc (w panierce albo bez), albo usmazyc i dodac pomidory (robie tak z kabaczkiem), albo przekroic na pol, wydrazyc, wsadzic farsz i upiec w piekarniku, albo pokroic w kostke i udusic, albo dodac do leczo, albo zamarynowac (zwlaszcza te malutkie w calosci).
Slotna :
Why don’t you just shoot it?
@ hlb:
http://www.umcs.lublin.pl/jednostki.php?id=108
serious stuff
eli.wurman :
Gdyby smakowaly jak schabowy to bym ich nie jadla, nienawidze jak mi sie slonina odbija, a po osmiu bezmiesnych latach to dosyc czesty objaw.
czescjacek :
Nie jadales buraczkow zasmazanych? Nigdy? Nawet w szkole na stolowce do kaszy i ohydnej mazi zwanej gulaszem?
Slotna :
W tym sensie, że kiedy nie udają schabowego to w’ogle nie mają smaku.
@Koło Gospodyń Wiejskich WARNING!
@Bakłażany dla początkujących:
Kupić 2 lub 3 błyszczące, dość miękkie ale sprężyste. Obecnie dostępne są krajowej produkcji, które nie dojrzewają w transporcie, ergo lepsze.
Nie obierać! Nie solić i nie odkładać do “ocieknięcia”.
Odkroić czubek z ogonkiem. Resztę pokroić na plastry 1-1,5 cm grubości, wzdłuż a nie w poprzeczne krążki.
Na patelni grillowej (taka we wrąbki) lub na mocno nagrzanym grillu obsmażyć je z obu stron. Tak żeby były wyraźnie widoczne ciemne zbrązowienia. Uważać żeby nie spalić, bo “okienko czasowe” zdjęcia z ognia jest krótkie. Na patelni i także na grillu robimy to “na sucho”, bez żadnego tłuszczu.
Robimy to na raty, bo nie zmieszczą się wszystkie na raz plastry, chyba że macie megagrill i wsypiecie do niego 10 kg węgla. Zrobione odkładamy na bok, ale nie jeden na drugi plaster, bo się “zaparują”.
Jak już mamy je gotowe, to do miski wrzucamy 2-3 ząbki rozgniecionego czosnku (też można teraz trafić na targu krajowy, fioletowy – bardziej aromatyczny od białego), trochę pokruszonego suszonego bądź pokrojonego drobno świeżego chilli/pepperoni (zależnie jak kto ostro lubi), świeżo, dość grubo zmielony czarny pieprz, odrobinę soli (lepiej dosalać finalnie w trakcie jedzenia) oraz jeśli ktoś lubi to pęczek posiekanej natki pietruszki (ja lubię!). Do tej miski dolewamy sporo oliwy extra vergine (200-250 ml) i jeśli ktoś ma to 1-2 łyżki octu balsamicznego (jak nie ma, to łyżkę max innego octu albo soku z cytryny i pół łyżeczki cukru). Pomieszać wszytko w miseczce. Nie denerwować się, bo się to tak całkiem nie połączy, ale to nic nie szkodzi.
Wybrać jakieś płaskie korytko, najlepiej pojemnik z przykrywką ale niekoniecznie, do którego pomieszczą się wszsytkie plastry bakłażana. Łyżeczką smarować każdy plaster dokładnie i dość obficie tym mazidłem z miseczki i układać w tym korytku. Bakłażany wpijają mocno oliwę, więc warto każdą warstwę nieco podlać dodatkowo. Jak coś zostanie z mazidła, to polać resztą ostatnią, górną warstwę.
Zamknąć przykrywką albo przykryć folią spożywczą i zostawić na 24h. Niekoniecznie w lodówce.
Jeść na zimno, jako przystawkę albo przekąskę do białego wina.
Identycznie można zrobić z cukinią, jedyna różnica to kroić plastry cieńsze. Tak 0,5 do 0,8 cm. Papryka też pyszna w ten sposób, ale wymaga przypalenia skórki tak by ją obrać. Można też zrobić miksa bakłażan+cukinia.
@Szparagi dla początkujących:
Białe, albo zielone zakupić. Ale nie teraz, tylko w sezonie! Wybierać takie, które nie mają obeschniętego i ściemniałego obcięcia. Nie kupować nigdy szparagów kiedy zapakowane są tak byśmy nie widzieli tego cięcia!
Niestety i jedne i drugie trzeba obrać, co jest upierdliwe. Najlepiej czymś takim, byle ostrym. Wzdłuż, możliwie cienko zostawiając 3-4 cm od “główki” bez obierania.
Na osobę trzeba mieć po około 250 g (pół pęczka zwykle) jeśli ma być to dodatek jakiś. Jako samo danie to pewnie i pół kilo zejdzie…
Nagrzewamy piekarnik do 180-200 stopni. Przygotowujemy z folii aluminiowej coś na kształt łódeczki, zdolnej pomieścić porcję szparagów na jedną osobę. Najlepiej z podwójnej żeby nie zrobiła się przypadkowa dziurka. Do takiej łódeczki wlewamy 2 łyżki oliwy z oliwek, układamy szparagi tak jak się da, może być jeden na drugim, wlewamy 3-4 łyżki białego, wytrawnego wina, trochę oliwy od góry też, solimy, pieprzymy i, ważne, posypujemy łyżeczką płaską cukru (nie pudru! może być trzcinowy demerara). Te łódeczki muszą mieć taki nadmiar folii, żeby teraz dało się je w miarę szczelnie zamknąć.
Na 30-40 minut do pieca (trzeba eksperymentować, bo piec piecowi nierówny). Po tym wyjąć tak by nie wylać powstałego sosu (klarowny, rzadki i leciutki ale ma masę szparagowego smaku!), wyłożyć szparagi na talerz, polać sosem i zjeść.
Ten przepis daje najaromatyczniejsze szparagi. Tradycyjne gotowanie ich w wodzie pozbawia je całej masy aromatu.
Sorry za tl,dr i offtop.
Smacznego.
eli.wurman :
Oczywiscie, ze maja – sojowy. I opcjonalnych przypraw.
Slotna :
Wiesz, ludzie jedzą papier, kredę, klej; ale nikt z tego nie robi obiadu.
Slotna :
Uznałem to za ćwikłę sensu largo.
@ kabotyna:
Jak offtop jak ontop, mieliśmy już porady dotyczące prania, teraz jest o gotowaniu. Niedługo zorganizujemy skubanie gęsi.
czescjacek :
“Ćwikła” powstaje z innej odmiany buraka. Ćwikłowego. ;-)
kabotyna :
E? A zasmażany z cukrowych czy z pastewnych?
eli.wurman :
Serio jedza? U ciebie na kwadracie? Mozna sie wbic zobaczyc?
kabotyna :
?
czescjacek :
Heh, tez sie zdziwilam.
czescjacek :
Tak mi się wydaje. Może to jednak jest tak, że to ten sam, tylko że ćwikłą zwie się takie młodsze wyraźnie, a przez to wyglądają inaczej i mają delikatniejszy miąższ. Pewnie da się to wyguglać, ale nie chce mi się. ;-)
U mnie w wiosce, to ćwikła właściwie funkcjonuje jako nazwa mixu z chrzanem. Na zimno pożerana, do zimnych, pieczonych mięs. Zasmażany, słodki burak na ciepło to do indyka/kaczki/gęsi pieczonej i zjadanej ciepłej.
EDIT: Oczywiście macie rację. Guglłem. Buraka w kuchni nie używam od wielu, wielu lat i się mi bo coś uroiło z dziecięctwa.
Slotna :
Nigdy nie widziałaś?
Slotna :
Jakby ktoś jadł to bym zaprosił. Póki co z radością je się mięso i prawdziwe warzywa.
eli.wurman :
Nie chciałbym zaczynać sojowej wojenki, ale eli czy naprawdę uważasz, że to co uważasz za smak schabowego, to jest smak schabowego. Dla porównania, idź do masorza i poproś o 10 deko surowego schabu. Przeżuj i uważaj czy zauważysz różnice.
A potem przyjdź i przeproś soję, ucałuj ja w jej sojową dupe sensu largo…
czescjacek :
No weź! Z zasmażkowego. Z buraków jesteś raczej słaby, widzę…
hlb :
Oczywiście, zazwyczaj mięso które jem pochodzi od zaprzyjaźnionego małorolnego.
eli.wurman :
Miałem na myśli różnicę między przyprawionym schabowym, a surowym schabem. To ta sama różnica co między przyprawioną soją a “smakiem soi”.
Ale jeśli to twoje mięso pochodzi od zaprzyjaźnionego małorolnego, to ja się nie wtrącam. Bo to nie wegetarianizm ani karniworyzm, tylko zwykły kanibalizm.
Jeden Niemiec też to miał, że zjadł swojego zaprzyjaźnionego.
eli.wurman :
No tak, bo soja nie jest prawdziwa. Jest iluzja dostarczana przez jaszczury z kosmosu.
hlb :
No więc nie. Smak przyprawionej soi to jest “smak soi” i przypraw. Surowy schab jest raczej nie do pogryzienia, ale już tatar jest bomba.
hlb :
Pozwolę sobie pozostać nienawilżony twoim żarcikiem.
kabotyna :
Ha, ale u mnie na wiosce z kolei tego na ciepło się robiło z zimnej ćwikły. A przynajmniej tak dziecięciem będąc myślałem?
kabotyna :
Masz grzech.
eli.wurman :
Nie posądź mnie o aluzje, ale nie musisz gryźć. Możesz polizac, żeby uchwycić różnicę. A tatar to tez co innego niz surowy schab. Tatar równiez doprawiamy, no nie?
eli.wurman :
No wiem. I jest ci bardzo wszystko jedno. Ale nie o flejmy chodzi tylko o istote sprawy. Niech bedzie Zielony Przysmak dla Każdego, specjalnie dla ciebie na zgodę :).
czescjacek :
U mnie cwikla to byl starty burak wymieszany z chrzanem. Burak zasmazany to calkiem taki sam burak, tylko wrzucony na zasmazke – bez chrzanu ;) Funkcjonowala jeszcze salatka z burakow tartych z cebula, na zimno, ale nikt jej cwikla nie nazywal.
Slotna :
Jeśli pytanie brzmi: czy soja istnieje – tak, istnieje. Jeśli pytanie brzmi czy jest dla mnie pełnoprawnym jedzeniem – owszem, może odżywcze duperele ma w porządku, ale nie ma smaku.
czescjacek :
Bo?
Uwielbiam sok z buraków, ale kupuję w butelce wyciśnięty już (nie z koncentratu). Nie wyobrażam sobie wyciskania i klarowania w domu.
A buraki jadam jedynie jak mnie gdzieś poczęstują. Nic z rzeczy jakie gotuję w domu nie nadaje się do połączenia z burakiem w jakiejkolwiek formie.
Za to liście botwinki regularnie w sałatach zjadam. Czy to mnie choć trochę rozgrzesza, proszę księdza?
hlb :
Która brzmi “jedzenie mięsa” to zło, amirajt? No to zuo i chuj, czekam, aż mięso będzie uprawiane w jakichś hitec-fabrykach, zamiast wyciągane z żywych zwierzątek.
hlb :
No oczywiście że lizałem, smak schabowego mnie nawilża, soi nie.
eli.wurman :
I jesz go bez przypraw?
eli.wurman :
To juz jest twoja wartość dodana. Rozmawialiśmy o smaku soi, nie o ideologii. Ta mnie nudzi.
Serwer dzwonił, że lubiłes prezent:).
czescjacek :
Z przyprawami, ale bez takiego przesadyzmu z jakim je się soje – do tatara wystarczy trochę soli, pieprzu, natka pietruszki i bomba; a smak soi trzeba zaorać przyprawami żeby ją przełknąć.
eli.wurman :
Mięso przede wszystkim jest obrzydliwe w przyrządzaniu, łeeee.
hlb :
e?
eli.wurman :
no urla.
czescjacek :
A seks jest brudny, trzeba się spocić, jakieś płyny, ciała się kleją, ludzie sapią. I?
hlb :
No to smak soi mnie nie nawilża, nie rozumiem zachwytu, jest masa ciekawszych roślin do zeżarcia.
hlb :
Dopiero teraz klikłem, bo wcześniej spieprzyłeś coś w hrefach i było nieklikalne.
hlb :
Z tym to różnie. U nas zwykle tak, ale uważany przez mnie za jeden z najlepszych tatarów jakie jadłem to już nie bardzo. Jest to tatar robiony w Piemoncie z mięsa nieco starszych niż u nas cielaków (w Włoszech “cielęcina” to także mięso zwierząt u nas chyba zwanych bukatami), żywiących się wyłącznie na łąkach (taki lokalny specjał). Podaje go się zupełnie sauté i sam sobie na talerzu ewentualnie solisz, pieprzysz i czasem odrobinę dobrego brandy dodajesz. Choć bez niczego jest chyba najlepszy.
eli.wurman :
Można też sfermentować.
A poza tym to nie wiem, te takie “soja a’la flaki” to nawet lubię, ale nie wiem, ile tam jest soi, a ile przypraw. I ewrysink is an acquired taste.
czescjacek :
Ja tak. Zreszztą nie tylko tatar. Jak mam dojrzewający rostbef z Black Angusa, to przyprawianie carpaccio z tegoż mięska byłoby zbrodnią.
eli.wurman :
No kurwa :D Za każdym razem, gdy tak piszesz, umiera mały kotek, kuuuuurwa :D