Sławek
Pierwszy raz pojawił się na moim blogu w zeszłym roku, w post scriptum do tekstu o niczym. Niby taki niepozorny w tym swoim szarym polarku, a przecież to Człowiek Najczęściej Wycinany ze Zdjęć w Wikipedii.
O Sławku wypada wiedzieć tyle: to nauczyciel angielskiego z południa Polski, zbierający zdjęcia znanych ludzi, dokładniej — siebie ze znanymi ludźmi. Sławek jeździ na różne zloty sław — targi książki, festiwale, prawybory, kabaretony itd. — i każdemu napotkanemu celebrycie lub celebrytce zadaje to samo pytanie: „Przepraszam, czy mogę sobie z panem/panią zrobić zdjęcie?”. Upolowane sławy kataloguje i umieszcza w odpowiedniej przegródce w swoim gigantycznym zbiorze fotografii na flickr.com. Uprzejmie udostępnia owe zdjęcia na licencji Creative Commons, dzięki czemu polscy wikipedyści mają czym ilustrować noty biograficzne pisarzy, polityków, sportowców, gwiazd estrady i telewizji. Przy okazji wycinają z tych zdjęć Sławka, zazwyczaj zwykłym kadrowaniem, czasem za pomocą pieczołowitego retuszu w Photoshopie (porównajcie oryginał z przeróbką).
Robienie sobie zdjęć ze znanymi ludźmi nie jest zajęciem śmieszniejszym od innych hobby. Niezamierzony efekt komiczny powstaje dopiero przy oglądaniu tych zdjęć po kolei. Sławek zgromadził na Flickrze prawie dwa tysiące zdjęć znanych ludzi, ale przecież są to również dwa tysiące zdjęć samego Sławka, ubranego w jeden ze swoich kilku praktycznych ciuszków, najczęściej w uniwersalną pogodowo szarą bluzę polarową. Na fotografiach Sławek trwa niezmienny niczym pomnik, zmieniają się tylko ludzie stojący obok niego. Zdjęcia są zazwyczaj kadrowane w półzbliżenie, a na twarzy Sławka maluje się zwykle ledwie zaznaczony, skupiony uśmiech Giocondy. Satysfakcję z kolejnej upolowanej ofiary sygnalizują jedynie szeroko otwarte oczy, triumfujący wzrok.
Kiedy pierwszy raz przeglądałem kolekcję zdjęć Sławka na Flickrze, właśnie z powodu opisanej powyżej powtarzalności ubioru, mimiki i kadru ogarnął mnie głupawy, niepohamowany rechot. Nie mogąc przestać, przewracałem kolejne wirtualne kartki albumu — i gdybym nie spadł w pewnej chwili z krzesła, zapewne bym się w końcu udusił.
Nastrój głupawki udzielił się również niektórym moim komentatorom. Sławek stał się, obok Nicponia, Moon, Tomka Torquemady czy Tomasza Terlikowskiego, jedną z kultowych postaci Blog de Bart — co ciekawe, jedną z niewielu budzących sympatię kultowych postaci Blog de Bart. Pewnego dnia komentator Inżynier Mruwnica (konto fikcyjne) przedstawił nam swój mały foto meszapik z udziałem Sławka…
…a my radośnie podchwyciliśmy pomysł (eksploatowany już wcześniej przez internety po wielokroć) i zaczęliśmy tworzyć własne fotografie, których zabrakło w Sławkowym archiwum. Poniżej przedstawiam najbardziej udatne wytwory.
@jaś skoczowski
Weź se na wstrzymanie, bo ci zwieracze pójdą. Wiesz zapewne, czym się różni wolny rynek w rozumowaniu obecnych libertarianów i anarchistów. A jak nie wiesz, to się doucz.
Każdy myśliciel anarchizmu uważał się za socjalistę, i zawsze chodziło o to samo, w różnym natężeniu – ograniczenie własności prywatnej, antykapitalizm i solidarność społeczna. I tak właśnie pojmowali socjalizm. A to, że najwidoczniej ty uważasz za socjalizm jedynie jeden z aspektów narzucony przez postrzeganie prawiczków (tj. opcja państwowa), to problem twój i twojego wykształcenia.
:
W ujęciu Rothhbarda i Sponnera? Niczym. W ujęciu Carsona/Tuckera i Konkina? Niczym ważnym. :
Bredzisz, jednym z podstawowych argumentów za brakiem państwa u Godwina i Warrena (a także na pewno choć częściowo Tuckera) jest to, że państwo uniemożliwia wycofanie swojego udziału we wspólnocie, takiego radykalnego wycofania. Solidaryzm as fuck normalnie.
:
Nie, ja najwidoczniej wiem, co miał na myśli Tucker pisząc o tym, że jest socjalistą, a miał na myśli to, co proponował Herbert Spencer, minus państwo. Tak, misiu żelkowy, Spencer był przeciwnikiem własności ziemi i proponował nacjonalizację jej w swoich wcześniejszych tekstach (pierwszym wydaniu Social Statics na przykład). Przez co np. taki Auberon Herbert był mniej spencerystą niż Tucker.
bart :
Sorry, próbuję jakoś podzielić uwagę między odpisywanie(=próbe wybrnięcia z wycinania nerek) a pracę, nawet pominąłem Twój komentarz.
Ogólnie nie jestem za karaniem “nerka za oko”, chciałem tylko w ten, przyznaję jakże delikatny, sposób zwrócić uwagę na ważność niedocenianych w Polsce roszczeń cywilnych (uff, chyba się udało;p)
Gammon No.82 :
Liebeck was wearing cotton sweatpants; they absorbed the coffee and held it against her skin as she sat in the puddle of hot liquid for over 90 seconds, scalding her thighs, buttocks, and groin.[8] Liebeck was taken to the hospital, where it was determined that she had suffered third-degree burns on six percent of her skin and lesser burns over sixteen percent.[9] She remained in the hospital for eight days while she underwent skin grafting. Two years of treatment followed.
jaś skoczowski :
A godzisz się z ideą karania za falszerstwo, że tak spytam tyleż niewinnie co podchwytliwie?
sorry za offtop: WO, fajny ten artykuł Hitchensa, do którego linkujesz u siebie
już bym chyba zgasł ze zgryzoty, gdyby nie wasze blogi, znaczy twój i barta
wciąż mam nadzieję, że za jakiś czas to konserwatyści będą walczyć o to, żeby ich nie nazywać dewiantami, a Korwin w telewizji usłyszy o “konsosiach”
wo :
Niezbyt podchwytliwie odpowiem, że nie wiem. Obiecuję się zastanowić. Zwłaszcza po tym, jak zrobię to, co miałem robić, zamiast tu pisać. Bardzo Cię przepraszam.
Jeśli to coś wnosi, to byłbym skłonny popierać pełną swobodę tworzenia pieniądza.
Adam Gliniany :
Zmienić? Wprowadzając obowiązek zatrudniania garowników?
jaś skoczowski :
Czekaj, nie uciekaj, rozwiń tę myśl! Tomasz “Sodommer” Sommer też chyba ją popiera. WTF z tą swobodą tworzenia pieniądza?
bart :
No że każdy se będzie mógł wyemitować papier wartościowy, który będzie wymienialny na cośtam, a i tak skończy się monopolem.
wo :
Chyba próbujesz uniknąć odpowiedzi. Bo chyba niedbalstwo nie może polegać na braku ostrzeżenia na kubeczku: “bezwzględnym przeciwwskazaniem do spożycia zawartości jest noszenie cotton sweatpants”.
BTW ile czasu zajmuje zdjęcie – za przeproszeniem – gaci? 90 sekund?
bart :
No ale to proste. Wydajesz np. jednego barta i próbujesz to komuś opchnąć. Ps. Sodommer to popiera, ja tylko byłbym skłonny. Ja popieram tylko prawo do aborcji na życzenie, legalizację przynajmniej zielska, bo przecież to takie fajne i swobodę posiadania broni. To ostatnie z wahaniem, takiem letkiem.
Anonimowy Lurker :
No więc właśnie w tej sprawie rzeczywista temperatura kawy kłóciła się z taką temperaturą, jakiej spodziewasz się na podstawie życiowego doświadczenia. Z powodów logistycznych McDonalds serwował w swoich okienkach drive-in gorętszą kawę niż dla klientów stacjonarnych. Klient, który kawę w McDonaldsie pił już nawet wielokrotnie – ale nie zamawiał jej w okienku drive-in – był przyzwyczajony do temperatury rzędu 60 celsjuszy, tymczasem powódce zaserwowano kawę o temperaturze 90 stopni.
bart :
Poprawka: 150 początkowych stron instrukcji będzie zawierać ostrzeżenia. Pozostałe 5 stron będzie dotyczyło obsługi urządzenia.
wo :
No a właśnie w Bolandzie najprawdopodobniej dostałaby na koszty procesu, krem i nowe spodnie, więc jak dla mnie to sukces USA.
Gammon No.82 :
Zgrywasz się, prawda?
Zatrudnianie osadzonych z punktu widzenia pracodawcy ma wiele plusów, nie tylko same minusy.
Gammon No.82 :
Jeśli to wydaje Ci się zbyt mało wyczerpującą odpowiedź na pytanie “No dobrze, w takim razie pytanie brzmi: za chuja ten babsztyl dostał te baksy?! Bo sobie mordę poparzyła?”, to musisz poprosić kogoś, kto zna angielski.
Gammon No.82 :
Dla kierowcy przypiętego pasami bezpieczeństwa? Dość, żeby wylądować w szpitalu.
jaś skoczowski :
A kto Ci broni?
wo :
Teraz rozumiem: kobieta wylała sobie kawę na niewinne łono, bo zgodnie z życiowym doświadczeniem przyjęła, że kawa ma 60C. Tymczasem – surprise, surprise! – miała 90C. No niech ja skonam…
Adam Gliniany :
Wymień jeden z takich plusów. Ze szczególnym uwzględnieniem branży informatycznej oraz pracy tymczasowej :)
Adam Gliniany :
Oczywiście żartuję, ale…
Jesteś pracodawcą, że tak dobrze znasz ich punkt widzenia? Jeśli tak – ilu garowników zatrudniłeś (i czemu tylko ty?). Jeśli nie – skąd masz pewność, że “ma wiele plusów”?
wo :
No ale chyba działalność bankowa wymaga jakiś hohoho regulacji? No podkreślam, że nie jestem zwolennikiem, mam nikłą wiedzę, może nawet godną przemilczenia, w sprawach piniendzy – nie znam tak po prawdzie współczesnego mechanizmu ich powstawania ani obrotu. Stąd mogę się sprzeciwiać zakazowi dokonywania aborcji przez lekarza, bo wiem, że jest i moim zdananiem gwałci autonomię kobiety, i lekarza. I kryminalizacji spożywania. A tu nie chciałbym się wyrażać jako zwolennik/przeciwnik, jeśli nie ma czemu się sprzeciwiać.
jaś skoczowski :
Tych dwóch pierwszych kojarzy się z anarchokapitalizmem, a Tucker sprzeciwiał się prywatnej własności. Może ja czegoś tu nie rozumiem, ale kapitalistyczny wolny rynek oparty na prywatnej własności, a wolny rynek w ujęciu anarchistycznym wcale nie różnią się “niczym ważnym”. A więc: „Bredzisz”.
Nie widzę jakoś, czemu dobrowolność przystępowania do wspólnoty (co rzecz jasna ze względu na wzniosłe hasła o wolności traktowano jako podstawę) przeczy założeniom solidarności społecznej wewnątrz wspólnoty.
@ eli.wurman:
Nigdzie nie napisałem, że w każdej branży można ich zatrudnić.
Plusem są, oczywiście, mniejsze koszta zatrudnienia takiego pracownika, większa solidność wykonywanej pracy, brak kaca w poniedziałek itp.
Najczęstszym minusem konieczność przyuczenia.
Po odbyciu kary pracodawca danego pracownika zna i często zatrudnia na normalnych już warunkach; z zaświadczeniem od takiego pracodawcy, że osadzony będzie u niego pracował, łatwiej też o zwolnienie warunkowe dla skazanych za lżejsze przestępstwa.
jaś skoczowski :
Wymaga. I nadzoru. Bo tam gdzie nie ma nadzoru: patrz, w USA coś jebło.
jaś skoczowski :
Prowadzenie lokalu z wyszynkiem też (rozumiem, że skoro emitowanie pieniądza uważasz za rodzaj działalności bankowej, to zapewne także prowadzenie lokalu z wyszynkiem się łapie na tak rozszerzoną definicję).
Adam Gliniany :
Wymień jakąś oprócz zakładów (ja wiem stolarni, szwalni, czegoś takiego) które można zorganizować na terenie ZK.
Adam Gliniany :
Chyba Cię cycki swędzą. Dlaczego mają być mniejsze? Składka rentowa, emerytalna, pit, zdrowotne i jechane normalnie. Więc nie wiem skąd te “niższe koszty”.
Adam Gliniany :
A opierasz to na tym, że?
@ Gammon No.82:
Nie tylko ja mam pewność, że korzyści są.
Odkopałem artykuł, który mnie kilka lat temu tematem zainteresował. Dane statystyczne do dziś wiele się nie zmieniły, kto chce aktualnych są dostępne na stronach SW.
http://wyborcza.pl/1,75478,2978878.html
Adam Gliniany :
Skąd ten absurdalny wniosek? Właśnie największy problem przy zatrudnianiu garowników jest taki, że nad nimi trzeba – well, stać i pilnować, żeby zrobili w ogóle cokolwiek. Sami z siebie nie mają przecież takiej motywacji, jaką ma pracownik, który liczy na podwyżkę, liczy na przeniesienie na ciekawsze stanowisko itd.
eli.wurman :
W wielu wypadkach praca nie musi być na terenie ZK.eli.wurman :
Na tę chwilę nie mam możliwości pogooglania i sprawdzenia dokładnie, jednak składki te są dużo niższe.
eli.wurman :
Że jak posiedzisz parę lat, to ci rura zmięknie i chętnie zabierzesz się za cokolwiek, byle wyjść za mur na parę godzin i zabić nudę.
Oczywiście, nie każdy więzień tak ma.
@ wo:
Absurdalne jest twoje przypierdalanie się dla samego przypierdalania się, bez konkretnych argumentów. Zresztą, na jednego posta z pytaniami o doszczegółowienie argumentów już nie odpowiedziałeś, nie fatyguj się i tym razem.
Gadaj zdrów.
wo :
O.k., zmiana.
BO SOBIE DUPĘ POPARZYŁA? (zakładając, że w przypadku poszkodowanej była jakaś różnica).
Jak ktoś nie umie zdjąć majtek w mniej, niż 90 sekund – tak.
Adam Gliniany :
To, że korzyści ma szef manufakturki mieszczącej się na ul. Moszna Parcela nie znaczy, że taki Nowy Styl czy PZL Mielec, Fakro, Wilk Electronic będzie miał z tego korzyści. Pytanie brzmi: ile spośród 2 mln polskich firm ma możliwość zatrudnienia pracownika z ZK? Obstawiam, że – i dobrze – pierwszeństwo w zatrudnieniu mają jednak Ci, którzy są w miarę wporzo względem prawa/społeczeństwa.
Adam Gliniany :
Co jednak z jakiegoś powodu nie przekłada się na wzrost zatrudnienia wśród osadzonych?
Również: pamiętam jak kiedyś gdzieś prześlizgnąłem się przez zatrudnianie pracowników niepełnosprawnych. Dla pracodawcy to jest upierdliwe, a skończyło się tym, że panienka po przepracowaniu jakiegoś tam czasu i tak zwiała na chorobowe.
Adam Gliniany :
Przeciwko moje: jak posiedzisz parę lat, to ci wszystko zmięknie, i będziesz miał wyjebane na cokolwiek.
Ami :
Tucker był przeciwnikiem prywatnej włąsności, owszem, ale ziemi i tylko wyłącznie ziemi. I chciał ją zastąpić czymś w stylu osobistego posiadania, powszechnego. Spooner, zanim zauważyli go anarchokapitaliści, był tylko i wyłącznie inspiratorem ruchu anarchoindywidualistycznego i współtwórcą “Liberty”. Natomiast Konkin (a przynajmniej agoryści w znacznej mierze) uważał, że nie zagospodarowana ziemia powinna stawać się niczyja. Połącz kropki.
EDIT: Dodam jeszcze tylko, że Tucker zaklasyfikował Auberona Herberta, który był prekursorem anakapu, jako anarchistę, choć sam Herbert się nie zgadzał.
Ami :
A tak daleko idąca swoboda osoby trzeciej, że wolno jej by było przyglądać się, jak ktoś kogoś gwałci? A swobodą gapia, który mógłby przypatrywać się, jak ktoś inny umiera z głodu?
Adam Gliniany :
A to przepraszam. W takim razie, na Twój konkretny argument “większa solidność wykonywanej pracy” wymienię godny go kontrargument. Brzmi on: “mniejsza solidność wykonywanej pracy”. Hepi nau?
Gammon No.82 :
Jednak sugerowałbym konsultację u kogoś znającego angielski.
Gammon No.82 :
Chętnie przeprowadziłbym na Tobie test w stylu programu Brainiac – siedzisz przypięty pasami i prowadzisz, a ja ci przez okienko wlewam kubek wrzątku. I mierzę stoperem.
wo :
Nie utożsamiam, po prostu zadałeś pytanie i nagle zorientowałem się, że się nie znam i co najwyżej mogło mi chodzić o to, bo to wiem, że jest.
eli.wurman :
Zakłądając, że jebło się przez bankierów. Słyszałem tą wersję, słyszałem inne. I słyszałem, że akurat wiedza na temat kryzysów/krachów/nieurodzajów jest nikła. Ale jak chcesz o tym głęboko pogadać, to mogę Ci tylko polecić adres kolegi :) .
:
Dalej nieprawda. To zazwyczaj dwie-trzy strony, basic stuff, wtyczki, płyny, bezpieczniki, wilgoć itd.
jaś skoczowski :
Wiesz co, jak tak to przedstawiasz, to faktycznie wydaje mi się to proste. Ale jak sobie to próbuję wyobrazić w praktyce, to dostaję depresji od tego przerażającego widoku zagubionych ludzi z papierkami w dłoniach, próbujących te papierki wymienić na fajki, ale nikt im nie chce tych fajek dać. Te kobiety płaczące, bo wzięły jednego barta, co myślały, że wart jest 100 złotych krążków, a się okazuje, że na srajtaśmę nie starcza. Te lasy ścinane, żeby wydrukować codziennie opasłe księgi z kursami wymiany. Straszna ta libertariańska utopia. Ale przynajmniej drukarze będą mieli co w niej robić.
WOjciechu Orliński! Powiedz, zamiast pytać, co ma wspólnego poparcie dla karania fałszerstw z poparciem dla karania ich więzieniem.
bart :
:*:*:*:* . Spoko, ja na razie nie umiałbym powiedzieć, dlaczego nie jest tak teraz.
jaś skoczowski :
W praktyce trochę trudno za wszystko karać grzywną, bo grzywna wiąże się z innymi problemami (kilozłoty to dla Barta splunięcie, ale dla niektórych fortuna; nie wszyscy są wypłacalni etc.).
jaś skoczowski :
Bo możesz sobie wyemitować swojego Skocza, ale będzie on miał wartość głownie kolekcjonersko-krotochwilną. Na upartego możesz akceptować Skocze w jakimś swoim małym sklepiku. W praktyce więc większe znaczenie mają peeleny, generalnie akceptowalne w całym kraju, a nawet gdzieniegdzie poza nim.
wo :
Czy jest tu ktoś kto pamięta co się podziało z różnymi walutami internetowymi z czasów Web 1.0?
wo :
Ale to wiem, dlaczego tak jest? Dlaczego akurat peelen działa, skocz nie?
wo :
Czyli liczysz na to, że kara więzienia będzie odstraszająca? (to nie jest pytanie z haczykiem, chcę po prostu mieć więcej pewności, że Cię rozumiem).
Kurwa, jak to było? Miałem wstęp do mgrki pisać? Pierdolę was wszystkich. Czule.
eli.wurman :
Ja nie wiedziałem, że istniały za łeba jeden, ale znam kogoś, kto twierdzi, że dalej działają.
wo :
Ale czasem prowadzi to do absurdu (są hotele w USA które nie instalują defibrylatorów) http://online.wsj.com/article/SB123543325221454001.html tyle, że nasze (no może krakowskie, nie nasze) absurdy w niczym nie ustępują amerykańskim a pod pewnymi względami nawet je przewyższają http://krakow.naszemiasto.pl/wydarzenia/946258.html
jaś skoczowski :
Olewczo korzystam z programów partnerskich, na zasadzie “jak dają, to biorę”. W jednym przypadku stwierdziłem, że ojej, na moim koncie ubyło punkciorów, mimo że nic nie kupiłem. W drugim przypadku, mimo że powinienem był dostać punkty, nie dostałem. Za pierwszym razem firma zmodyfikowała regulamin, nadając punktom okres ważności, za drugim – zmodyfikowała regulamin, ograniczając sytuacje, w których dostaje się punkty.
Bejzikli, w przypadku peelenów ryzyko takiej “zmiany regulaminu” jest wielokrotnie niższe niż w przypadku skoczów. Also, nie obraź się, ale szanse, że wypadniesz z interesu, są dużo większe niż szanse, że wypadnie z interesu Polska. Also, manipulować kursem skocza mógłby pewnie nawet taki spekulant jak moja pięcioletnia córka. I pewnie dużo jeszcze also by się znalazło.
Chociaż z drugiej strony, przy małej emisji mógłbyś jako zabezpieczenia przed fałszerstwem używać kropli własnej krwi na każdym banknocie. I to by było way cooler than znak wodny.
Poza tym, WO – no wszystkiego nie musisz karać grzywną (jeśli ktoś np. stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia, to nawet nie trzeba mówić o karze, tylko zwyczajnej izolacji, humanitarnej, ale skutecznej), ale czemu nie karać grzywną/pracą społeczną za niepłacenie podatków?
Gammon, a wiesz, że bez Ciebie “nie” znów stałoby takie biedne, osamotnione? :*:*:*:*:*:*
@ wo :
Konkretnie: na czym w tym wypadku polegało “niedbalstwo” sprzedającego kawę? Bez niedbalstwa nie ma odpowiedzialnosci nawet, jeśli sobie poparzysz śledzionę.
@ bart:
Ok bart, tylko, że pozycja NBP jakoś się stała. I nie stała się np. na skutek zupełnie nie specyficznych zabiegów, takich, jakie sprawiają, że facet zakładający bar kanapkowy staje się wujkiem McDonaldem. Czy się mylę?
bart :
No widać że satanista. :O
jaś skoczowski :
Jasiu, słońce Ty moje, ja wiem, że pogoda, ciśnienie i nieszczęsna magisterka, ale na litość boską: historia NBP jest arcyprosta do zgrepowania.
eli.wurman :
Tak i nie jest taka, jak firmy robiącej jabłuszka, albo coś przegapiłem.
Adam Gliniany :
Skoro w tak korzystnych warunkach (pracy na wpół niewolniczej, jak sugeruje artykuł) jest tak mało chętnych przedsiębiorców, to zachodzi prawdopodobnie jedno z dwojga:
– albo wiedzą, co robią, bo w większości branż taki pracownik, się nie kalkuluje (-> WO ma rację)
– albo wiedzą, co robią, bo przy wszystkich takich zaletach typu mierna płaca pracownicy-garownicy są pod jakąś pieczą państwa i np. nie da się ich łatwo szantażować (“jak nie zrobisz laski zarządowi, to cię od dzisiaj zwalniamy na bruk z naruszeniem kodeksu pracy, a twoje dzieci będą jeść po śmietnikach”) (co na jedno wychodzi i -> WO ma rację).
jaś skoczowski :
Zupełnie serio zastrzegam, że mogę tym komciem wyjść na nieuka w prymitywny sposób upraszczającego historię, której w dodatku nie zna – ale czy nie było tak, że jednak istniał trend przechodzenia od walut lokalnych i wymiany towarowej w stronę ujednoliconego państwowego pieniądza? I cały ten pomysł z wolnością bicia własnej waluty to zawracanie Wisły kijem, w dodatku nierozsądne?
A, i ostrzegam: przeniesienie dyskusji na tematy banku centralnego, rezerwy federalnej i parytetu złota zostanie przeze mnie ukarane zignorowaniem. Rozmowa była o przewadze (bądź jej braku) waluty lokalnej nad centralną.
jaś skoczowski :
Bo Twój sklepik nawet gdyby w ogóle był, to by był fajansiarski. Ale otwórz sklepik z naprawdę atrakcyjnymi towarami nie do kupienia za peeleny, i zaraz będziemy mieć drugą walutę w obiegu. Nazwij go Skoczex (hermetyczny dowcip zrozumiały tylko dla nas, dziadków).
jaś skoczowski :
Tak.
b>jaś skoczowski :
Przecież się tak karze. Jeśli po prostu nie płacisz, bo jesteś libertarianinem, to orzekną raczej grzywnę. Więzienie się pojawi tylko jeśli dodatkowo będziesz np. fałszował księgi albo śwadomie kłamał w dokumentach ze swoim podpisem.
Gammon No.82 :
Na serwowaniu w dwóch sąsiednich okienkach kawy tak samo oznakowanej, w tej samej cenie (itd.), ale o radykalnie różnej temperaturze, bez informowania o tym klientów, że ten sam towar jest niezupełnie taki sam.<
jaś skoczowski :
Was?!!!
wo :
Bony kupię.
wo :
No to wybacz, ale robiłoby to różnicę tylko w wypadku, gdyby chodziło o serwowanie kawy wrzącej i mrożonej pod jedną, nieodróżnialną etykietą. Normalnie kupując kawę “as is” człowiek zakłada, że będzie ona gorąca i będzie mogła poparzyć. ALbo gdyby różnica była wyczuwalna przez kubek do tego stopnia, że kubek był nie do utrzymania w ręku.
Przy okazji: na czym polega ta metafizyczna, istotna różnica między “thighs, buttocks and groin” i DUPĄ?
No i…
EDIT:
wo :
Tekst z gatunku onetowych: “ciekawe co byś zrobił, gdyby to twoją córkę zgwałciło stado pijanych bydlaków, czego szczerze ci życzę”.
Gammon No.82 :
Na tym samym, co między kopem w tyłek a kopem w jaja.
No, prawie.
wo :
No i dlatego Bolanda jest bardziej wolnościowa niż samodzierżawne królestwa króla Ćwoczka, w którym upierdolonoby mi łapę i wtrącono na 30 lat do lochu. Oczywiście będzie dla mnie bardziej wolnościowe jeszcze, gdyby dopuszczono aborcję, zielsko i pukawki (PIF-PAF!PIF-PAF! Spluwa dla każdej kobiety i pedała. Obowiązkowo!). No i GWARANTOWANY DOCHÓD ROCZNY. To po prostu KONIECZNIE, przecież to popiera sam Van Parijs! :P .
Dobra, uraczyłem was głupawką, a teraz naprawdę, naprawdę spróbuję tylko pisać wstęp… ale w sumie to całkiem nieźle mi idzie, odblokowałem się jakoś tak.
Gammon No.82 :
Tak, Was.
KŁAMAŁEM
bart :
O ile pamiętam cokolwiek z anatomii, to kobiety mają jaja w jajnikach.
jaś skoczowski :
To dobrze, że nic nie zrozumiałem. Dzięki temu nie dałem się nabrać. :-D
jaś skoczowski :
Aaaaaaa, to jest ten twój patrymonialny bantustan! :)
Gammon No.82 :
Bzdura.
Gammon No.82 :
Zgoda, sprzedawca powinien sprzedawać kawę w kubku, przez który taka różnica jest wyczuwalna. Niestety, tak nie było w tym przypadku.
Gammon No.82 :
A rozumiesz z grubsza różnicę między przodem a tyłem, czy to też Cię przerasta, bo nie wiem jak elementarnie mam zacząc to tłumaczyć?
Gammon No.82 :
Tekst z gatunku onetowych: “tekst z gatunku”.
bart :
No to jest obawa, że ktoś, kto sobie wkręci cycki w drukarkę, będzie mógł dochodzić odszkodowania (przynajmniej w USA) i może nawet mu się uda, jeśli na tych dwu-trzech stronach nie będzie stało “uważać na cycki”.
wo :
Może w twoim przypadku bzdura. Może. Aż tyle o tobie nie wiem.
Nie wiedziałem, że masz buttocks z przodu. Te ciemne okulary bardzo zasłaniają.
Czuję się zaszczycony – w końcu zabrakło ci sensownych argumentów. :-P
Gammon No.82 :
Raczysz żartować:
@ Gammon No.82:
Ale masz jakiś cywilizowany słownik czy mam ci przekopiować?
Gammon – ta pani, co ona się poparzyła, miała prawie 80 lat. Wiem, że są wyjątki ale w tym wieku odpięcie pasa (cały czas gotują ci się jaja), wyjście z samochodu (z lekko już rozgotowanymi jajami) i zdjęcie spodni (z jaj zaczyna schodzić skóra) w 90 sekund mogłoby nastręczyć nieco kłopotu. Jaj użyłem na potrzeby anegdoty.
Gammon No.82 :
Nie spodziewaj się długiej wyliczanki “uważać na cycki, fiutki, arafatki, warkocze, kucyki …..” tylko “używać wyłącznie przy zamkniętej pokrywie”. To plus parę wbudowanych zabezpieczeń i w miarę przemyślana konstrukcja wystarczy.
Gammon No.82 :
Te no, od czasu, gdy posądzono mnie o lizusostwo wobec WO, uważam z popieraniem jego tez, ale zlituj się, co innego oparzyć sobie dupę, a co innego oblać sobie uda, krocze i pośladki. Zwłaszcza krocze.
Gammon No.82 :
Nie wiedziałem, że masz waginę z tyłu.
Gammon No.82 :
Jeśli tekst z gatunku “tekst z gatunku” uważasz za sensowny argument, to oczywiście mogę Ci takich sypać jeszcze bardzo dużo.
Dżyzas – na TVP Polonia Bronek Wildstein przedstawia – mówi Rokita po wizycie u dentysty, brzmi jak kaczor Duffy :D
bart :
[ŻĄDNYCH. Poza papierem I presume]
No ale cycki mogą się wkręcić w drukarkę nieintencjonalnie, jak krawat Ćwiąkalskiego w niszczarkę Ziobry.
I wtedy lojer powoda powie: “ale wokół otworu nie była namalowana żółto-czarna tasiemka oszczegawcza”, a staranny producent powinien przewidzieć, ze blah blah blah.
Ja nie twierdzę, że tak będzie. Twierdzę, że trynd w USA idzie w tę stronę.
A, Gammon, po prostu napisałem “niepłacenie”.
bart :
No przecież na to wszystko mówi się dupa sensu largo.
jaś skoczowski :
Ale to było jakieś 100 komentów temu. U starych ludzi pamięć już nie działa tak dobrze.
radkowiecki :
Dlatego zresztą buce, które opisują taką sytuację słowami typu “babsztyl mordę sobie poparzył” i są przekonani o tym, że bardzo dowcipne są ich kpiny z tego, że staruszka niedostatecznie szybko wyskoczyła z samochodu i zrobiła publiczny striptiz, generalnie powinni być tępieni. Bo to już nie jest tylko kwestia niskiej inteligencji, ale także socjopatii na poziomie skurwielstwa.
Gammon No.82 :
Ja pierdole, naprawdę tu nikt się nie urodził w lub po 85?
wo :
I na każdym uchu dodatkową łechtaczkę. Chcesz zajrzeć i obejrzeć moją kolekcję znaczków?
Jeśli uważasz, że na stwierdzenie “90 sekund na zdzieranie gaci polanych gorącą kawą to ciut dużo” za sensowny argument uważasz “a może ci wylać wrzątek na jajca i włączyć stoper?” to dostałeś ściśle to, na co zasłużyłeś.
wo :
Nawijaj dalej, ja i tak cię kocham (acz platonicznie). Tylko uważam, że czasami robisz się straszie marudny.
radkowiecki :
A tego nie wiedziałem. To faktycznie jakby zmienia postać rzeczy.
Ale to, ile czasu trwa zdejmowanie majtek, jest kwestią uboczną. Ja po prostu nie uważam, żeby knajpa serwująca gorącą kawę była zobowiązana do pisania ostrzeżeń “uwaga! ta kawa nie jest zwyczajnie gorąca! ona jest naprawdę bardzo gorąca!”.
jaś skoczowski :
Ja tu nowy jestem, skąd mam wiedzieć?
W każdym razie ja jestem siwy, a co poniektórzy – sądząc ze zdjęć – wyglądają na łysych.
Gammon No.82 :
No ale lojer Epsona wtedy (zgodnie z prawdą) mówi: “ale my napisaliśmy w instrukcji, żeby nie wkładać przedmiotów w otwory, a jak się odsunie jakąkolwiek klapkę, to się drukarka zatrzymuje natychmiast – i nie nasza wina, że powodowi udało się obejść nasze zabezpieczenia”. To będzie przynajmniej świadectwo, że producent wykonał co najmniej jeden krok zabezpieczający oraz ostrzegł w instrukcji. Ciężko będzie w sądzie.
Na ten temat się nie wypowiem, bo wiedzę w tej materii czerpię z filmów fabularnych.
Gammon No.82 :
Ty, nie wystawiaj się tak.
bart :
A tego nie wiedziałem, że dziurki od drukarek mają takie zabezpieczenia. Ale kiedy czytam, że w USA zaczynają montować na jednej spluwie trzy- cztery niezależne bezpieczniki, to się zastanawiam, czy to aby na pewno dobry kierunek. Ponadto RobertP przytoczył dobry przykład, do czego to może prowadzić.
Ja też w sumie się na tym nie znam poza jakąś publicystyką.
Gammon No.82 :
Jeśli zaniedbujesz czas potrzebny na zatrzymanie samochodu, odpięcie pasów, wyjście z wozu, zaniedbujesz doliczenie poprawki na to, że chodzi o staruszkę i poprawki na działanie w panice, to dostałeś ode mnie znacznie więcej, niż zasługujesz. Bo tak naprawdę zasługujesz na kopa w waginę sensu largo.
Gammon No.82 :
A ja po prostu uważam, że knajpa serwująca kawę kierowcom przez okienko powinna ją serwować w temperaturze od razu nadającej się do spożycia. Pomijając wszystko inne, choćby dlatego, że taki wypadek za kierownicą może się skończyć nie tylko dwutygodniową hospitalizacją.
ja tylko tyle mam do powiedzenia, że jak się raz wypadnie z dyskusji, to potem zaglądanie tu od czasu do czasu jest dziwacznym doświadczeniem. np. teraz zaglądam sobie na pięć minut – wczoraj były kosmetyki z embrionów, a dzisiaj już poparzone jajka. hi hi.
czescjacek :
Ja dostaję wszystko na maila, zebrało mi się tego w skrzynce ponad 8300 od 14 grudnia 08.
czescjacek :
Ja cały czas się boję, że przyjdzie Quasi i napisze coś bardzo długiego o badaniach nad czasem wyskakiwania poparzonych staruszek z samochodów.
wo :
Ależ drogi Wojciechu, ja bym takie gacie odruchowo zdzierał z siebie w pojeździe, na siedzeniu, być może nawet bez odpinania pasów, choć oczywiście to ostatnie mogłoby się nie udać.
Tu muszę ci przyznać rację, bo dopiero teraz dotarło mi do rozumu, że to była knajpa Drive In. Można twierdzić, że dla takiej knajpy standard postępowania jest inny, niż dla knajpy dla stacjonarnych. Chociaż czytałem kiedyś (może to przekłamanie było) o przypadkach, kiedy po poparzeniu kawą w knajpie standardowej zasądzali w USA odszkodowania.
Tylko jedno mnie jeszcze zdumiewa: czy było tak, że ona PROWADZIŁA BRYKĘ Z TĄ KAWĄ W RĘKU?!
wo :
No ale chyba nie jesteś jeszcze jednym z tych, którzy czytają Quasiego kompulsywnie? ;-)
Gammon No.82 :
Ale robisz równię pochyłą, wiesz? Zaczynają montować? No i dobrze, zobaczymy, czy się przyjmie.
A czytałeś ten artykuł? Bo z niego wynika, że choć dobrze, żeby hotele posiadały defibrylatory, nie jest to nakazane (chyba że są w stanie Nowy Jork i mają salę balową na minimum 1000 osób). W dziesięciu stanach przepisy nakazują instalowanie defibrylatorów w klubach fitness, ale to chyba sensowne, prawda?
Do czego więc to prowadzi, hę?
bart :
Na przykład do tzw. medycyny asekuracyjnej.
A w kwestii spluw – do sytuacji, w których po zmianie (np.) swojego wiernego, leciwego Colta 1911 Governmental Model na supernowoczesny pistolet Winnie&Pooh High Power zaplączesz się w liczne bezpieczniki zamiast strzelać do zua ludzia.
EDIT:
A Robertowi pewnie chodziło o te kawałki:
“…hotels have resisted installing them, citing potential liability issues”
“Hotels worry that if they have the devices, which cost about $1,200 to $2,000 each, they could be sued for failing to have enough units, failing to put them in the right places, or failing to replace batteries or maintain them properly.”
a zarazem
“Courts have typically held there is not a duty to have an AED”
Czyli – jak mawiał Stalin – jest defibrylator, jest problem; nie ma defibrylatora – nie ma problemu.
@ Gammon No.82:
Ale sęk w tym, że nie prowadzi! To są jakieś anegdotki, że kolega przywiózł “Guns & Ammo” i tam była reklama pistoletu z dwoma bezpiecznikami. A ty robisz z tego trend.
Gammon No.82 :
I stąd właśnie moje pragnienie, by zobaczyć te Twoje cuda ekwilibrystyki w praktyce.
Gammon No.82 :
Jejku, może jutro jeszcze dojdzie do Ciebie to, że gdy 80-letnia kobieta ląduje w szpitalu z oparzeniami trzeciego stopnia, to się średnio nadaje na wulgarne żarty o babsztylu, co sobie dupę sensu largo poparzył?
bart :
Jak nie ma trendu, kiedy jest trend?
G&A nie czytam. Czytam dość regularnie “Szczał” tfu, “Strzał”. Tam opisują dość sporo takich przykładów “przebezpieczniczenia”.
EDIT: a gdyby cię to zainteresowało (w co zresztą wątpię), to o szczegóły możesz dopytać faceta o nazwisku Leszek Erenfeicht.
wo :
Nie zrobię ci tej przyjemności, zwłaszcza, że taki eksperyment jest zbędny z punktu widzenia mojego stanowiska.
To było może wulgarne, ale gdzie te żarty? Ja po prostu tak szkaradnie się wysławiam. No niech ci już będzie, że jestem socjopatą.
Gammon No.82 :
Że mam dziwne kryteria rozumienia grzeczności, to osobna sprawa; w każdym razie, uważam że zbluzgać oponenta to jedno, a nie przeczytać odpowiedzi na swój komentarz, to drugie. Otóż przed tym drugim mam większe opory.